Sprawiedliwość ludowa to zjawisko stare jak świat. Tak samo stare są wątpliwości wokół tego, czy to w ogóle jest sprawiedliwość. Dowodzi tego choćby autentyczna historia skazania i ułaskawienia, jaka zdarzyła się w jednej ze wschodnich prowincji Cesarstwa Rzymskiego. Od namiestnika tej prowincji opinia publiczna zażądała, by ułaskawił skazanego wcześniej przestępcę, który siedział w więzieniu. Równocześnie domagano się, by skazał na śmierć pewnego lokalnego przywódcę religijnego. Namiestnik przeprowadził proces, ale nie znalazł dowodów winy tegoż przywódcy. Mimo wątpliwości, bandytę ułaskawił, a przywódcę religijnego skazał na śmierć. Wyrok wykonano.
Co ciekawe, nieco wcześniej ta sama lokalna społeczność tłumnie i entuzjastycznie witała owego przywódcę religijnego, gdy wjeżdżał do stolicy prowincji. Jednak lud szybko zmienił zdanie. Nie obyło się bez agitacji wpływowych kapłanów trochę innej religii.
Dla porządku przypomnę, że namiestnik nazywał się Piłat. Jednak to ów stracony przywódca religijny, pomimo upływu dwóch tysięcy lat, jest znacznie popularniejszy od ułaskawionego bandyty i bardziej poważany od namiestnika. Szanują go nawet ci, którzy jego religii nie wyznają .
Taka to bywa ludowa sprawiedliwość – chwiejna i podatna na chwilowe emocje.