Prof. Antoni Bojańczyk: Rozliczanie "neosędziów" zbytnio przypomina prawo norymberskie

Rozwiązania proponowane przez ministerstwo sprawiedliwości należy ocenić jako nie mieszczące się w jakichkolwiek kanonach współczesnego prawa i czerpiące inspirację z wzorców przewidzianych dla rozliczania zbrodni wojennych reżimów totalitarnych.

Publikacja: 22.09.2024 10:05

Warszawa, 16.09.2024. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady M

Warszawa, 16.09.2024. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar podczas nadzwyczajnego posiedzenia Rady Ministrów.

Foto: Marcin Obara

Po wewnętrznej naradzie polityków z wyselekcjonowaną grupą m. in. sędziów, ujawnione zostały podstawowe założenia ustawy o „przywracaniu ładu konstytucyjnego w sądownictwie”. Wiodącą rolę w przywracaniu tego ładu będą grały instrumenty należące do arsenału prawa represyjnego, których rodowód sięga prawnych rozliczeń ze zbrodniarzami hitlerowskimi po drugiej wojnie światowej.

Dwa są filary karnoprawne popieranego przez sędziów politycznego planu „przywracania ładu konstytucyjnego”.

Czytaj więcej

Jan Skoumal: Czy Adam Bodnar depcze niezawisłość i powagę funkcji sędziego?

Pierwszy filar „przywracania ładu konstytucyjnego”, czyli wspólne przedsięwzięcie

Pierwszy i najważniejszy, to normatywne wprowadzenie koncepcji tzw. wspólnego przedsięwzięcia, która zakłada pociągnięcie do odpowiedzialności (penalnej, dyscyplinarnej) nie za czyny pojmowane jako klasycznie wyodrębnione (stypizowane) zachowania, lecz za sam fakt przynależności do określonej struktury, organizacji etc. W tym przypadku chodzi o samą „strukturę sędziowską”, która stanowić ma owo „wspólne przedsięwzięcie”. Grupę tę polityk kierujący Ministerstwem Sprawiedliwości zdefiniował w taki oto sposób: „to osoby, [które] w sposób być może świadomy, czasami może nieświadomie, czasami lekkomyślnie, tak naprawdę bra[ły] udział w budowaniu porządku niedemokratycznego w Polsce”.

Zazwyczaj koncepcje normatywne przyjmowane przez ustawodawcę mają jakieś swoje wcześniejsze wzorce. Rzadkie w legislacji polskiej są przypadki rozwiązań nowatorskich, całkowicie oryginalnych. Także i tutaj nie mamy do czynienia z żadnym novum normatywnym. Gdzie zatem szukać prototypu normatywnego? Gdzie szukać modelowych antecedencji prawnych flagowego założenia koncepcyjnego ustawy o „przywracaniu” ładu konstytucyjnego, tj. „wspólnego przedsięwzięcia”? Otóż gdy przyjrzeć się sprawie dokładniej, to geneza i źródło historyczne koncepcji odpowiedzialności penalnej — stosunkowo nowej i stosowanej tylko w wyjątkowych momentach dziejowych — mogą być zaskakujące.

Na pierwszy rzut oka budzi ona skojarzenia z karnoprawną konstrukcją joint enterprise (występuje ona także pod nazwami common purpose, common design, joint criminal enterprise) znanej z systemu prawa common law. Ma ona swe praźródła w dziś już przeważnie zapomnianych orzeczeniach sądów angielskich z XIX w. W pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że zakłada ona odpowiedzialność karną wszystkich uczestników owego „przedsięwzięcia” za jakiekolwiek skutki będące efektem istnienia struktury. Prawne okrzepnięcie, precyzyjne zdefiniowanie i praktyczne zastosowanie tej koncepcji na znacznie szerszą skalę nastąpiło jednak dopiero w XX wieku w orzecznictwie trybunałów wojennych powołanych przez zwycięskie siły sojusznicze. W czasach nowożytnych zastosowano ją — po raz pierwszy — w tzw. prawie karnym norymberskim na użytek przeprowadzenia po drugiej wojnie światowej rozliczenia prawnego ze zbrodniarzami hitlerowskimi.

Odpowiedzialność karna hitlerowców, czyli „organizacje przestępcze”

Odpowiedzialność karną oparto wówczas m. in. na prawnym uznaniu pewnych organizacji czy grup za „organizacje przestępcze”. W konsekwencji to sama przynależność czy udział w grupie albo strukturze stanowił podstawę do pociągnięcia do odpowiedzialności karnej, o ile grupa ta uzyskała właściwą kwalifikację. Przypomnijmy, że wyrokiem Trybunału Norymberskiego trzy struktury (grupy) zostały uznane za organizacje przestępcze: kierownictwo partii narodowo-socjalistycznej NSDAP (niem.: das Korps der politischen Leiter der Nazipartei; obejmujące: Reichsleitung NSDAP, Gauleiterów, Kreisleiterów, Ortsgruppenleiterów oraz kierowników biur w sztabie Reichsleitung, Gauleitung i Kreisleitung), Gestapo i SS.

Paralele jurydyczne pomiędzy odpowiedzialnością karną za udział w nazistowskich „organizacjach przestępczych”, takich jak kierownictwo NSDAP czy Gestapo i udział sędziów we „wspólnym przedsięwzięciu” są nader wyraźne.

Odpowiedzialności nie łączy się z określonym rodzaju stypizowanego w prawie działania czy zachowania (czynu). Czynem jest tu sama „czysta” przynależność do określonej przez prawodawcę przestępczej struktury („grupy przestępczej”, „wspólnego przedsięwzięcia”).

Czy zatem koncepcja odpowiedzialności penalnej wzorowana na prawnokarnej konstrukcji „grupy przestępczej” wypracowanej w Norymberdze dla rozliczenia z nazistami, może stanowić w niepodległej Polsce AD 2024 instrument normatywny dla przeprowadzenia projektowanych rugów sędziowskich i narzędzie politycznych rozliczeń? O tym, że taka interpretacja prawidłowo identyfikuje intelektualne inspiracje i intuicje twórców projektu, świadczy wyjaśnienie przez szefa rządzącej partii, kierującego realizacją projektu „przywracania” ładu konstytucyjnego, kontekstu projektowanej akcji penalnej. Koncepcyjnie łączy się ją wyraźnie z modelem karnych rozliczeń przeprowadzanych po drugiej wojnie światowej (i wojnie w b. Jugosławii), widząc jedynie różnicę skali (nie zaś samej istoty) pomiędzy rozliczeniami projektowanymi obecnie i Trybunałem Norymberskim: „[...] zakres rozliczeń [...] powoli także odpowiedzialności karnej [...] jest największy od kilkudziesięciu lat, biorąc pod uwagę całą Europę. Tylko rozliczenia powojenne Niemiec, [...] Norymberga i jej konsekwencje. I Jugosławia po wojnie jugosłowiańskiej... One są oczywiście nieporównywalne. Natomiast rozliczenia [...] władzy w wyniku zmiany władzy po demokratycznych wyborach, są w Polsce największe w porównaniu do jakichkolwiek zdarzeń w Europie w ostatnich kilkudziesięciu latach”.

Czytaj więcej

Prof. Rafał Adamus: Żal o "czynny żal" sędziów

Niezależnie od identyfikacji proweniencji przedstawionego pomysłu przeprowadzenia rozliczeń penalnych z sędziami, trzeba zwrócić uwagę także na inny, nader istotny aspekt postulowanej odpowiedzialności represyjnej za udział we „wspólnym przedsięwzięciu”. Otóż wykreowanie tej figury normatywnej jako centralnego założenia dla lansowanego projektu penalnego rozliczenia sędziów byłoby przecież całkowicie zbędne, gdyby nie całkowita niewiara firmujących przedłożenie legislacyjne w to, że postawione zadanie polityczne (penalne wyrugowanie całych grup stanu sędziowskiego przez zastosowanie najsurowszej sankcji dyscyplinarnej, tj. złożenia z urzędu) da się zrealizować z wykorzystaniem istniejącej już de lege lata infrastruktury karno-dyscyplinarnej i przewidzianych przez prawo, zgodnych z ustawą zasadniczą mechanizmów i środków reakcji karnej.

Formuła karygodnego „wspólnego przedsięwzięcia”

Wprowadzenie formuły karygodnego „wspólnego przedsięwzięcia” zasadza się bowiem na uznaniu, że istniejące obecnie narzędzia prawno-represyjne są — z punktu widzenia możliwości skutecznego zrealizowania prowadzonej na szeroką skalę penalnej wendetty na wrażej grupie zawodowej — nieużyteczne. I to nawet wówczas, gdy organy powołane do stosowania represji dyscyplinarnej zostaną bez reszty opanowane i obsadzone przez „właściwych” sędziów (czytaj: współpracujących z partią rządzącą i aprobujących jej cele polityczne). Mówi się nawet o projekcie powołania jakiegoś centralnie sterowanego über-oskarżyciela dyscyplinarnego, podmiotu nigdy do tej pory nie znanego polskiemu ustrojowi dyscyplinarnemu („Konsylium Dyscyplinarne”). Byłby on złożony m. in. z sędziów przywracanych specjalnie w tym celu do służby sędziowskiej ze stanu spoczynku.

Zapewne misja wykonania tak delikatnego zadania politycznego powierzona zostanie wyłącznie jednostkom szczególnie wypróbowanym w walce o należycie pojmowaną „praworządność”, przynależnością do określonego stowarzyszenia sędziowskiego i posiadającym zaufanie stronnictwa sędziowskiego współpracującego z rządem.

Trudno się dziwić nieufności autorów projektu w skuteczność zastanych przez nich istniejących narządzi penalnych. Odpowiedzialność dyscyplinarna (i karna) zasadza się bowiem na twardym, zobiektywizowanym gruncie konieczności przypisania konkretnego, karalnego w dacie popełnienia czynu zachowania. I tutaj pojawia się zasadnicza przeszkoda dla czysto instrumentalnego wykorzystywania prawa karnego (dyscyplinarnego). Otóż chyba nawet sędziowie-członkowie komisji kodyfikacyjnej ustroju sądownictwa, mimo nieustannie demonstrowanej inkwizycyjnej gorliwości w dążeniu do przygotowania normatywnego gruntu pod akcję penalnej czystki w środowisku i torowaniu drogi (we współpracy z partią rządzącą) do realizacji tego dzieła, odnoszą się dość sceptycznie do możliwości skutecznego przeprowadzenia akcji ścigania penalnego sędziów i zastosowania środków reakcji dyscyplinarnej za wydawane orzeczenia czy za działania mające oparcie w ustawach uchwalonymi przez, było nie było, demokratycznie wybrany parlament wolnej Polski. Co więcej, nie wierzą oni chyba również i w to, że znajdą się inni sędziowie gotowi do przekroczenia prawniczego Rubikonu i złożenia swego podpisu pod konkretnym orzeczeniem skazującym za wydanie orzeczenia, sprawowanie funkcji przewodniczącego wydziału w sądzie, udział w konkursie na wolne stanowisko sędziowskie w procedurze nieuznawanej przez znane stowarzyszenie sędziowskie — i to nawet przy wykorzystaniu bardzo pojemnego, elastycznego mechanizmu prawa dyscyplinarnego (ogólnie stypizowane znamiona wykroczenia dyscyplinarnego). Zapewne nie dostrzegają także możliwości skutecznego wykorzystania innych instrumentów prawa karnego (odpowiedzialność za udział zorganizowanej grupie przestępczej, sięgnięcie po — wypróbowane w praktyce karnej — prawne konstrukcje współsprawstwa czy pomocnictwa).

Czytaj więcej

Bodnar zdegraduje sędziów? Tzw. "neosędziowie" zostaną cofnięci do roli asystentów

To właśnie świadomością istnienia tych „niedostatków” (z punktu widzenia założonego zadania stosowania wobec sędziów na szeroką skalę represji karnej) i „niewygodnych” ograniczeń istniejącego modelu prawa penalnego tłumaczyć należy, jak się zdaje, potrzebę wprowadzenia nowego, wzorowanego na modelu norymberskim paradygmatu odpowiedzialności dyscyplinarnej i wykreowania (niewątpliwie retroakcyjnej) figury odpowiedzialności za „wspólne przedsięwzięcie”. Tylko ona może otworzyć drogę do efektywnego ścigania dyscyplinarnego sędziów na nieznaną dotychczas skalę. Inaczej przeprowadzenie penalnych rugów w sądownictwie byłoby skazane na klęskę. W każdym wypadku należałoby bowiem żmudnie ustalać czyny będące przedmiotem odpowiedzialności dyscyplinarnej, osadzać je w czasie, określać ich znamiona, przeprowadzać i gromadzić dowody itp. Legislacyjny pakt zawarty pomiędzy politykami i sędziami (na konferencji prasowej szef resortu sprawiedliwości zapewnił dziennikarzy, że przedstawiony przez niego projekt jest „zgodny w dużej mierze z tym, o czym mówi komisja kodyfikacyjna ustroju sądownictwa”) optuje za prawną drogą na skróty, tworząc figurę „wspólnego przedsięwzięcia”. Tylko ona umożliwi masowe i szybkie przeprowadzenie ścigania dyscyplinarnego bez potrzeby mozolnego konkretyzowania podstaw odpowiedzialności, tj. precyzowania w każdym indywidualnym przypadku jednostkowych działań noszących znamiona deliktu dyscyplinarnego. To właśnie istnienie obiektywnych „ograniczeń” i hamulców systemu prawa represyjnego (zasada określoności prawa karnego, odpowiedzialność za konkretne czyny, konieczność ustalenia zawinienia etc.), który w swej obecnej postaci jest całkowicie nieprzydatny do efektywnego przeprowadzenia szeroko zakrojonej akcji penalnej, przemawia za wprowadzeniem i oparciem odpowiedzialności dyscyplinarnej na figurze „wspólnego przedsięwzięcia”, umożliwiającej szybkie ściganie przez „Konsylium Dyscyplinarne”.

Drugi filar. „Przywracanie ładu konstytucyjnego” poprzez tzw. czynny żal

Drugi filar koncepcji „przywracania konstytucyjności” to tzw. czynny żal. W skrócie chodzi o to, że branie przez sędziego udziału w konkursie przed organem nieuznawanym przez sędziów-kodyfikatorów ustroju (KRS) ma stanowić poważne wykroczenie (koncepcja „wspólnego przedsięwzięcia” zmierzającego do „budowania porządku niedemokratycznego w Polsce”), skoro — w ich opinii — miał być to organ ab initio nielegalny i dążący do „budowania porządku niedemokratycznego w Polsce” (słowa polityka kierującego resortem sprawiedliwości). Mimo to ten czyn zabroniony nie zostanie poddany jednakowej ocenie prawno-dyscyplinarnej, co jest dość trudne do pogodzenia z zasadą równego traktowania przez prawo identycznie zdefiniowanych zachowań karygodnych. Nawiasowo tylko należy powiedzieć, że jest to także kompletnie nie do pogodzenia z lansowaną przez polityków obozu rządzącego oraz niektórych sędziów tezą nielegalności (nieistnienia) Krajowej Rady Sądownictwa. Jeżeli Rada była nielegalna, to wszystkie jej rozstrzygnięcia były nielegalne, nieważne etc. i jakiekolwiek różnicowanie nie jest możliwe.

Otóż sędziowie zostaną podzieleni na odrębne grupy z punktu ewentualnej odpowiedzialności. Ta stratyfikacja podmiotów odpowiedzialnych modelowo zdaje się także czerpać inspirację z powojennych wzorców rozliczenia z reżimem hitlerowskim. Konkretnie zaś z przeprowadzonej na obszarze amerykańskiej strefy okupacyjnej denazyfikacji. Paralele konstrukcyjne i inspiracje prawne i tutaj są bardzo wyraźne. Niemiecki aparat urzędniczy podzielono po wojnie na pięć klas (główni winni, obciążeni, obciążeni w mniejszym stopniu, współpodążający (Mitläufer) i uwolnieni od zarzutów).

Sędziowie rugani i sędziowie uwalniani od zarzutów

To samo stratyfikacyjne ujęcie przyświeca obecnie projektowanym penalnym rugom środowiska sędziowskiego. Wyodrębnia się trzy kategorie sędziów, w tym dwie — tzw. uwalnianych od zarzutów. Między innymi wszystkich tych sędziów, którzy złożą oświadczenie — jak to określił szef resortu sprawiedliwości — „czynnego żalu”, w którym „powiedzą: ‘tak, faktycznie, to był nasz błąd życiowy’, to wtedy dobrowolnie wracają do sądu, w którym wcześniej orzekali, ale w stosunku do nich nic więcej się nie dzieje”. Zatem ten „czynny żal” będzie w efekcie skutkował uznaniem określonej grupy „aparatu” za „uwolnionych”, bez konieczności inicjowania ścigania dyscyplinarnego przez „Konsylium Dyscyplinarne”. „W pewnym sensie (...) uznajemy, że oni są rozgrzeszeni, jeżeli złożą właśnie takie oświadczenie dobrowolne” (minister sprawiedliwości). To bez mała kuriozalne założenie, przedstawiane w tonie całkowicie serio jako instytucja „przywracania ładu konstytucyjnego”, wywołuje zupełnie jednoznaczne skojarzenia z najgorszymi praktykami totalitarnych deklaracji lojalności. Ale i od strony prawnej budzi liczne zastrzeżenia.

Czytaj więcej

Plan Adama Bodnara na tzw. neosędziów. Prawnicy komentują

Gdy spojrzeć na nie z punktu widzenia założeń funkcjonalnych instytucji czynnego żalu znanej w prawie karnym (a wolno widzieć ten instrument właśnie w tym kontekście, skoro ład konstytucyjny ma być przywracany środkami penalnymi), to proponowany czynny żal nie spełnia jakiejkolwiek realnej funkcji. Ma ono jedynie symboliczne znaczenie, stanowiąc lenną deklarację w sferze rytualno-politycznej. Wszak tradycyjna instytucja czynnego żalu w prawie karnym ma charakter ściśle pragmatyczny, utylitarny. I taka właśnie (czysto utylitarna) jest racja jego wprowadzenia do Kodeksu karnego. Sprawca dobrowolnie odstępuje od dokonania lub zapobiega skutkowi przestępstwa, współsprawca dobrowolnie zapobiega dokonaniu przestępstwa: w zamian za to uzyskuje od ustawodawcy dobrodziejstwo zwolnienia z kary. Innymi słowy chodzi o to, że premia związana ze zrezygnowaniem z wdrożenia odpowiedzialności karnej wynika z obiektywnej, wymiernej korzyści w sferze ochrony dóbr prawnych.

Tymczasem z czynnym żalem w ujęciu projektu o „przywróceniu ładu konstytucyjnego” żadna taka korzyść dla prawnie chronionych dóbr (wartości) konstytucyjnych się nie wiąże, zważywszy na (już dokonany) udział w karalnym „wspólnym przedsięwzięciu”. Co więcej, szkoda wyrządzona przez „nieprawomyślnego” sędziego z punktu widzenia nieskazitelności charakteru zdaje się być trwała i nieodwracalna (w każdym razie, gdy za punkt odniesienia przyjąć egzotyczną, wywodzącą się z procesów norymberskich kryminalno-polityczną konstrukcję „wspólnego przedsięwzięcia”).

Zatem rola czynnego żalu sprowadza się wyłącznie do ustawowo wymuszonej manifestacji, publicznej skruchy i auto da fé sędziego, które w efekcie prowadzi do otrzymania „rozgrzeszenia” udzielanego przez kapłana-polityka. Czy ktokolwiek wierny rocie ślubowania zdecyduje się na takie rytualne samonaruszenie godności i zdezawuowanie swojej reputacji profesjonalnej?

Wszak wygłoszenie lub podpisanie takiego aktu będzie — de facto — oznaczało przyznanie się do naruszenia przysięgi się sędziowskiej i potwierdzenie popełnienia deliktu dyscyplinarnego (przy przyjęciu koncepcji deliktowego „wspólnego przedsięwzięcia”).

Konkludując: rozwiązania proponowane przez polityczne kierownictwo ministerstwa sprawiedliwości należy ocenić jako nie mieszczące się w jakichkolwiek kanonach współczesnego prawa penalnego i czerpiące inspirację z bardzo egzotycznych wzorców, przewidzianych dla rozliczania zbrodni wojennych reżimów totalitarnych. Inaczej jednak być nie może. Skuteczne zrealizowanie zadania masowej akcji penalnych rugów sędziów jest możliwe tylko przy absolutnej rezygnacji z krępującego, gwarancyjnego gorsetu prawa represyjnego (dyscyplinarnego) i obraniu dyscyplinarnej drogi na skróty, omijającej rafy niewygodnych mechanizmów zabezpieczających. Tylko pójście drogą na skróty pozwoli władzy na dokonanie uproszczonego, „zmechanizowanego” ścigania dyscyplinarnego na podstawie ustawowo zadekretowanej koncepcji „organizacji przestępczej”. Innej drogi prowadzącej do szybkiej eliminacji albo skutecznego zastraszenia tysięcy niewygodnych (w opinii rządzących) sędziów nie ma.

Dr hab. Antoni Bojańczyk

Dr hab. Antoni Bojańczyk

Sędzia Sądu Najwyższego w Izbie Karnej, prof. ucz., Uniwersytet Warszawski

Po wewnętrznej naradzie polityków z wyselekcjonowaną grupą m. in. sędziów, ujawnione zostały podstawowe założenia ustawy o „przywracaniu ładu konstytucyjnego w sądownictwie”. Wiodącą rolę w przywracaniu tego ładu będą grały instrumenty należące do arsenału prawa represyjnego, których rodowód sięga prawnych rozliczeń ze zbrodniarzami hitlerowskimi po drugiej wojnie światowej.

Dwa są filary karnoprawne popieranego przez sędziów politycznego planu „przywracania ładu konstytucyjnego”.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka czyli wyższa, mądrzejsza instancja
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Rok Donalda Tuska na polu minowym praworządności
Opinie Prawne
Marek Kutarba: Oskładkowanie zleceń w interesie obywateli czy budżetu?
Opinie Prawne
Stykowski, Tarnowska: Jak wyliczyć odszkodowanie za budynek rolniczy?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Dlaczego sprawca śmiertelnego wypadku mógł znowu doprowadzić do tragedii?