Jestem na bieżąco w temacie, bo z Naczelnym Sądem Administracyjnym polemizuję od lat o tym, co ma kogo razić i jak, żeby było „rażące”.
Dla NSA „rażący” to „dający się łatwo stwierdzić, wyraźny, oczywisty, niewątpliwy, bezsporny, bardzo duży”. Kryterium „rażenia” ma być oczywistość naruszenia prawa widoczna „na pierwszy rzut oka”. Albowiem „nie każde naruszenie prawa ma charakter rażący, które to słowo pochodzi od czasownika »razić« (np. o słońcu), czyli »kłuć w oczy«, negatywnie wyróżniać się z otoczenia, nie zgadzać się z tłem”.
Ale przecież wiadomo, że wrażliwość na promienie słoneczne różni ludzie mają inną. Zdaniem NSA „postawienie zarzutu rażącego naruszenia prawa musi być związane z konkretnym przepisem, którego treść nie budzi wątpliwości, a interpretacja w zasadzie nie wymaga sięgania po inne metody wykładni poza językową”. Przyjęło się to w orzecznictwie powszechnie. Jeżeli stosując prawidłowe reguły wykładni, dojść można do odmiennych, lecz dopuszczalnych wyników, brak jest podstaw do uznania, że dochodzi do naruszenia prawa w sposób rażący.
Czytaj więcej
Posłowie poparli w środę uchwałę, której celem jest przywrócenie ładu w Krajowej Radzie Sądownictwa. To apel o zawieszenie działalności członków obecnej KRS i wezwanie do działań prezydenta.
Oczywiście można stwierdzić, że nie można dojść do odmiennych wyników, niż dochodzą niektórzy, i że takie inne wyniki są w ogóle niedopuszczalne, a jak ktoś do takich dochodzi, sam się wyklucza z grona cywilizowanych prawników. Ale NSA utrzymuje, że „gdy należy dokonać pewnych zabiegów interpretacyjnych w celu stwierdzenia, czy doszło do naruszenia prawa, czy też dokonać pewnych ustaleń, to w takim przypadku nie można uznać, że mamy do czynienia z rażącym naruszeniem prawa”.