Zaraz po wiadomości, o tym że „Zielona granica” ma trafić na kinowe afisze, w czasie kampanii wyborczej, jeden z prominentnych polityków PiS stwierdził, że to wielki prezent dla jego ugrupowania. Można było traktować tę wypowiedź jako jedynie lekceważącą uszczypliwość pod adresem artystki. Czy nie było w niej jednak ziarnka prawdy? Nie ulega wątpliwości, że pojawienie się tego filmu na kilka tygodni przed wyborami jest Jarosławowi Kaczyńskiemu wyjątkowo na rękę.
Symbolika bezpieczeństwa
Jednym z głównych filarów kampanii PiS jest hasło bezpieczeństwa Polaków, które wiąże się nie tylko z agresją Rosji w Ukrainie, ale też z silną antyimigrancką retoryką. Sytuacja na polsko-białoruskiej granicy idealnie spaja oba te wątki.
Mimo szkód jakie zrobiła prawicy tzw. afera wizowa, która podkopała główną oś kampanii, PiS nie przegapił żadnej okazji, aby odwołać się do negatywnych skutków polityki otwartych granic.
Czytaj więcej
Prezes PiS Jarosław Kaczyński nie musi prostować swoich słów w sprawie filmu Agnieszki Holland "Zielona Granica". Decyzję w tej sprawie podjął Sąd Okręgowy w Sieradzu.
Mur na granicy stał się idealnym symbolem okazującym kto broni nas przed atakiem hybrydowym ze strony Łukaszenki, używający bezwzględnie i z wyrachowaniem imigrantów jako oręża. Narracja polityczna była ułożona bez zarzutu, złym charakterem był Donald Tusk, który muru nie chciał i nie miał nic przeciwko wpuszczaniu imigrantów, kiedy pełnił wysokie funkcje unijne.