Już teraz ubieganie się o wizę w polskim konsulacie może trwać kilka miesięcy. Wypowiedzenie umów firmom, które odciążały konsulaty, oznacza znaczące wydłużenie tego czasu. Ilu bowiem urzędników trzeba będzie zatrudnić choćby w celu obsługi wniosków Białorusinów, którym tylko w pierwszym półroczu 2023 r. wydaliśmy 173 tys. wiz?

Decyzja ministra spraw zagranicznych wydaje się bardziej podyktowana potrzebami przedwyborczej propagandy niż chęcią rozwiązania problemu. Nieprawidłowości w wydawaniu wiz dotyczyły polskich placówek dyplomatycznych w Hongkongu, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Katarze, na Filipinach i Tajwanie. Tymczasem z tych krajów tylko w Indiach wnioski wizowe obsługiwały firmy outsourcingowe.

Rynek pracy w Polsce łaknie cudzoziemców jak kania dżdżu, bo każdego dnia odchodzi z niego kilkaset osób. Decyzja ministra to nie jest dobry ruch w czasach, gdy popyt na pracę przewyższa podaż pracowników (brakuje ich w firmach informatycznych, usługach, na budowach) i kiedy musimy szukać sposobu na zasilanie systemu emerytalnego.

Wyjaśnienie afery wizowej, zdiagnozowanie dziur w systemie i ich eliminacja to oczywiście konieczność. Ale za rezygnacją ze współpracy z firmami zewnętrznymi przy obsłudze wniosków wizowych powinny iść zamienne rozwiązania. Inaczej może nas czekać brak rąk do pracy, jeszcze większa presja płacowa pracowników i dziura w budżecie ZUS. Wielomiesięczne oczekiwanie na możliwość przyjazdu do Polski może też sprawić, że zniechęceni cudzoziemcy pomyślą o pracy w innym kraju. Czy na pewno o to nam chodzi?

Czytaj więcej

Afera wizowa w MSZ uderzy rynek pracy