Rz: Kiedy pani zaczęła jeździć konno?
Elżbieta Liberda: Kiedy miałam dziesięć lat, pojechałam na obóz jeździecki. Od tej pory nie wyobrażam sobie życia bez koni.
Często zdarzały się pani upadki?
Trudno je nawet policzyć. Są wkalkulowane w ten sport. Najpoważniejszy wypadek miałam tuż przed mistrzostwami Polski juniorów. Przewróciłam się z koniem, który mnie przygniótł. Ale i tak wystartowałam i nawet zdobyłam brązowy medal.
Teraz też pani startuje?
Tak. Niestety, nie tak często jak zawodowi jeźdźcy. Połączenie pracy w kancelarii z codziennymi treningami i wyjazdami nie jest łatwe. Aktualnie startuję w dyscyplinie ujeżdżenie.
Ujeżdżenie? Co to takiego?
To nie, jak wielu osobom się zdaje, ujeżdżanie konia, który bryka. To chyba najbardziej wymagająca dyscyplina olimpijska jeździectwa. Jeździec i koń wykonują serię ruchów na arenie zwanej czworobokiem. W najtrudniejszych konkursach koń wykonuje piruety, lotne zmiany nogi, piaff, passage, chody boczne.
Doprowadzenie konia do takich konkursów to nie lada wyzwanie. To około pięciu–sześciu lat ciężkiej pracy jeźdźca i konia.
Jak wyglądają piruet, piaff i pasaż?
Postaram się to jak najbardziej obrazowo opisać.
Piruet to figura, w której koń w galopie okręca się wokół zadnich nóg. Ciąg to chód boczny, w którym koń porusza się jednocześnie do przodu i w bok. Kiedy ogląda się to z boku, widać krzyżowanie nóg. Ruchy konia są wyniosłe i obszerne. W pasażu zaś porusza się kłusem, z charakterystyczną fazą zawieszenia. Wrażenie odbiorcy jest takie, jakby koń wisiał przez chwilę w powietrzu, natomiast piaff wygląda tak, jakby koń kłusował w miejscu.
Czy każdego konia można tak wyszkolić?
Z pewnością nie. To wymaga nie tylko doświadczenia i umiejętności jeźdźca. Konieczne są odpowiednie predyspozycje konia. Poza warunkami fizycznymi, takimi jak ruch, budowa, koń musi mieć odpowiedni temperament. Nie wszystkie konie radzą sobie psychicznie z intensywnym treningiem i rywalizacją sportową.
Kupując młodego konia, nigdy nie wiemy, do jakiego dojdzie poziomu. Poziom CC, czyli małej i dużej rundy (Grand Prix), osiąga niewiele z nich.
A co to jest mała runda i duża runda?
To bardzo trudne konkursy, w których koń musi wykonywać serię skomplikowanych figur (piruety, lotne zmiany, chody boczne, aż po te najtrudniejsze w konkursach Grand Prix, jak piaff i pasaż) w różnych sekwencjach. Najbardziej widowiskowe są konkursy dowolne, w których program wykonywany jest do muzyki. Poza technicznym aspektem oceniana jest również choreografia i wartość artystyczna.
Czy pani ze swoim koniem jest na tym etapie?
Aktualnie z zadowalającymi wynikami rywalizujemy na poziomie małej rundy.
Nie jest to prosta sprawa, kiedy prawnik musi konkurować z zawodowcami z czołówki Polski. Mam nadzieję, że najlepsze przed nami. W kwietniu wystartujemy w halowym pucharze Polski w Michałowicach.
W pracy udało się pani połączyć dwie pasje – do koni i do prawa.
Tak. W mojej kancelarii jest specjalistyczny departament specjalizujący się m.in. w sprawach związanych z hodowlą koni i jeździectwem.
Jak często pani trenuje?
Pięć razy w tygodniu. W pozostałe dni koń odpoczywa, co wcale nie oznacza, że stoi w boksie. Każdego dnia musi mieć zapewniony ruch i opiekę.
Sama bym sobie nie poradziła. Na nasze sukcesy i dobrą formę konia pracują trener, lekarz weterynarii, kowal, masażystka i luzak, czyli osoba, która zajmuje się bieżącą opieką nad koniem.
Czy między jeźdźcem a koniem jest więź? Słyszałam, że koniom jest często wszystko jedno, kto na nich jeździ.
Konie są różne. Szczególnie te pracujące w rekreacji nie są związane z jeźdźcem. Nie przywiązują się do ludzi aż tak jak np. psy i koty. Z końmi sportowymi zazwyczaj jest jednak inaczej. Zawodnik spędza ze swoim koniem dużo czasu. Szczególnie podczas zawodów bardzo ważnym czynnikiem jest zaufanie konia do jeźdźca. Tworzą przecież parę.
Jestem szczególnie związana z jednym z moich koni. To najlepszy czworonożny przyjaciel i partner w trudnej drodze po sportowe sukcesy.
Nie ma nic piękniejszego, kiedy po całym dniu spędzonym w sądzie wchodzę do stajni, a moje konie rżą, kiedy tylko mnie widzą.
Ile pani ma koni?
Na razie dwa , ale w planach jest już kolejny. Jeden to piękny wałach andaluzyjski, drugi – koń hanowerski.
—rozmawiała Katarzyna Wójcik