Tomasz Pietryga: Po co nam łacina, skoro mamy sztuczną inteligencję?

Czytałem kiedyś tekst pewnego, znanego lewicowego filozofa z Krakowa, który wyśmiewał powrót łaciny do szkół, jednocześnie nie kwestionując jej znaczenia w edukacji. Przekonywał, że łacina „na godziny” niczego nie nauczy. Ale w tle było coś więcej - nawiązanie do łaciny św. Tomasza z Akwinu i tej Horacego. Wszystko da się polityzować, także antyczny język.

Publikacja: 08.02.2023 03:00

Tomasz Pietryga: Po co nam łacina, skoro mamy sztuczną inteligencję?

Foto: Adobe Stock

Dlatego wprowadzenie łaciny do szkół (już w przyszłym roku szkolnym) może stać się nowym, starym polem bitwy światopoglądowej o wizję szkoły: tej liberalnej i tej o konserwatywnym nastawieniu. Stąd też jej reaktywacja, poza czynnikami obiektywnymi (jak brak wykwalifikowanej kadry nauczycielskiej), nie będzie łatwa. A sens powrotu do przeszłości może być kwestionowany z zupełnie innych niż edukacyjnych powodów.

Nie bądźmy naiwni. Wprowadzenie łaciny do szkół nie sprawi, że będą wychodzić z nich lepiej wyedukowani młodzi ludzie, a być może tylko z elementarną znajomością klasycznego języka. Edukacja to system wielu naczyń połączonych, a o jej słabościach napisano wiele, że nie ma sensu powtarzać.

To próba odtworzenia dobrych wzorców z przeszłości, choć współcześnie karkołomna, w świecie nastawionym na szybki efekt skróconych studiów, „dyplom w rok” i erze sztucznej inteligencji. To stąpanie po zupełnie innej, zarośniętej ścieżce, bo inne wyznacza rzeczywistość.

A może jednak warto? Nie musi być też tak, że łacina będzie martwym przedmiotem, martwego języka, którego nikt nie chce się uczyć, bo i po co? Być może będzie wyborem dla nielicznych uczniów i rodziców, którzy widzą wartość, na pierwszy rzut oka, w mało praktycznym powrocie do klasycznej edukacji. Bo w tym wyborze drzemie jakaś herbertowska kwestia smaku.

Od czasu renesansu łacina znalazła się w defensywie, choć miała jeszcze swój przebłysk w międzywojniu, gdzie w sferze państwowej i urzędowej znajdowała zastosowanie. Później była już tylko wspomnieniem ze starej solidnej szkoły, w której zdanie matury było już czymś nobilitującym. Ci, którzy uczyli się łaciny, pewnie pamiętają, jakie katusze przeżywali, podczas przyswajania niełatwych gramatycznych zasad. Z jaką tolerancją podchodzili nauczyciele. Ale kto chciał – mógł zdobyć solidne fundamenty. To była kwestia wyboru.

I nie jest też tak, że znajomość łaciny będzie dobra tylko dla przyszłych lekarzy, prawników i duchownych. Bo w uczeniu się łaciny kryje się ogłada i lepsze zrozumienie przeszłości. Umiejętność odczytania inskrypcji na murze starego kościoła, zrozumienie łacińskiej sentencji w książce, rozmowie czy źródłach współczesnych języków. To wbrew pozorom dużo i może warto dać łacinie szansę. Najważniejsze jednak dać ją uczniom, bo możliwość wyboru jest w tej sprawie kluczowa.

Czytaj więcej

Lekcje łaciny i biznesu już wkrótce wejdą do szkół
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego