Gutowski, Kardas: Jak to na komendzie ładnie, gdy z głośnika granat padnie

Niezdymisjonowany komendant główny policji nie powinien już decydować np. w sprawach pozwolenia na broń.

Publikacja: 09.01.2023 20:02

Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk

Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk

Foto: PAP/Leszek Szymański

Parafrazując słowa starej piosenki, chciałoby się napisać wesoły felieton. Trudno jednak powstrzymać uśmiech, czytając prezentowane na łamach prasy wyjaśnienia komendanta głównego policji, informującego, że otrzymał w prezencie od komendanta głównego Narodowej Policji Ukrainy zużytą, pustą i bezpieczną tubę po granatniku, przerobioną na głośnik, z którego można korzystać przez bluetooth. Drugą taką „bezpieczną” tubę – wedle relacji prasowych – miał otrzymać od zastępcy szefa Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Obaj panowie zapewnić mieli, że sprzęt można przewieźć bez zgłoszeń, co komendant główny policji skwapliwie uczynił. Do wystrzału dojść miało samoistnie podczas przestawiania „bezpiecznych” granatników. Eksperci twierdzą zaś, że granatnik nie mógł wystrzelić sam, chyba że generał odblokował zabezpieczenia.

Po ironicznych doniesieniach mediów sprawa straciła walor newsa. Jej prawne konsekwencje zostaną jednak z nami dłuższy czas. Zrozumiałe, że w sprawie eksplozji w budynku KGP wszczęto śledztwo, gdyż gołym okiem dostrzegalne jest morze naruszeń. Do już przywołanych można dodać, że granatniki nie zostały sprawdzone przez ochronę generała (funkcjonariuszy z wydziału antyterrorystycznego) ani przez inne właściwe służby. Nie były też właściwie przechowywane, choć można było używać ich w zamkniętych pomieszczeniach. Komendant zaś beztrosko miał wyjaśnić: „Gdybyśmy mieli je sprawdzać pirotechnicznie, popadlibyśmy w obłęd”.

Umyślnie i nieumyślnie

Przepis art. 163 k.k. przewiduje przestępstwo spowodowania zagrażającej życiu lub zdrowiu ludzi eksplozji materiałów wybuchowych zarówno w postaci umyślnej, jak i nieumyślnej. Skala naruszeń procedur jest naprawdę poważna. Ewentualna obrona przed zarzutami poprzez eksponowanie własnej niekompetencji i nieudolności bywa stosowana, a nawet skuteczna w praktyce procesów karnych, jednak raczej w zarzutach opartych na umyślności. Przy przestępstwach nieumyślnych jest natomiast zwykle równoznaczna z przyznaniem winy.

W każdym razie jest oczywistą podstawą do natychmiastowej dymisji. Zaniechania w tej mierze niosą poważne skutki.

Po pierwsze, brak dymisji w zestawieniu z tak naiwnym tłumaczeniem naraża Polskę na śmieszność na arenie międzynarodowej. Już samych ukraińskich darczyńców tłumaczenie to musiało rozbawić do rozpuku. I dla nas byłoby ono całkiem zabawne, gdyby pół komendy nie wyleciało w powietrze, obrazując całkowity rozkład służb państwowych. Choć w ostatnich latach sukcesywnie i na własne życzenie tracimy status poważnego państwa, to tym razem wyjątkowo spektakularnie. Wskazujemy bowiem, że obsadzanie ludzi niekompetentnych na eksponowanych stanowiskach państwowych nie jest u nas wynikiem przypadku czy niedopatrzenia. Jest to wynik świadomej decyzji na najwyższych szczeblach, której efektem jest utrzymanie na stanowisku komendanta głównego policji, pomimo podnoszonych zastrzeżeń, że stwarza zagrożenie dla siebie i innych, nie przestrzega procedur, nie potrafi wyegzekwować ich przestrzegania u podwładnych, tłumaczy się w sposób absurdalny, publicznie demonstruje swoją indolencję co do podstawowej umiejętności policjanta, czyli zasad posługiwania się bronią.

Czytaj więcej

Komendant i granatnik. "Złamano wszelkie procedury"

Obrazu dopełnia trwające poszukiwanie przez KGP specjalisty do sekcji realizacji inwestycji i remontów, by ktoś w końcu komendę odbudował po przejawach ułańskiej fantazji komendanta.

Po drugie, brak dymisji powoduje patologiczny stan, w którym komendant główny policji będzie zwierzchnikiem funkcjonariuszy podejmujących czynności w sprawie dotyczącej go osobiście. Wprawdzie śledztwo prawdopodobnie dotyczące art. 163 k.k. i innych przestępstw prowadzi prokurator, lecz wiele czynności technicznych, jak zbieranie śladów, ocena zabezpieczeń, opinie pirotechniczne, balistyczne podejmować będą z natury rzeczy funkcjonariusze policji i policyjni eksperci. Innymi słowy, mają oni dowodzić, że ich zwierzchnik nie umie obchodzić się z bronią, nie mógł nie wiedzieć, że ma do czynienia z granatnikiem, który musiał świadomie odbezpieczyć, że tłumaczenie o głośniku z blutoothem jest niewiarygodne i wyjątkowo naiwne, że skutki wybuchu są rozległe i były groźne dla ludzi, że nie dokonano stosownych zgłoszeń i procedur zabezpieczających, że przemycono broń przez granicę, że zignorowano wszelkie procedury. To są bowiem zadania oskarżyciela.

Zagrożenie dla siebie

Po trzecie, niezdymisjonowany komendant główny policji jest organem wyższej instancji w sprawach, w których nie powinien już dziś decydować. W sposób ostateczny rozstrzyga on bowiem w sprawach pozwolenia na broń. Innymi słowy, jako najwyższy w toku instancji organ administracyjny przesądza, czy ubiegający się o broń – jak mówi art. 10 ustawy o  broni i amunicji – nie stanowi zagrożenia dla samego siebie, porządku lub bezpieczeństwa publicznego. Niezdymisjonowany komendant główny policji w sposób wiążący określi przesłankę dziś kluczową dla prowadzonego śledztwa w sprawie wystrzelenia z granatnika.

Po czwarte, niezdymisjonowany komendant główny policji przestaje być w dzisiejszej sytuacji nawet formalnie niezależny. Choć postępowanie znajduje się w fazie wstępnej, istnieje w nim realne i wysokie prawdopodobieństwo sformułowania zarzutów. Decyzje w tym zakresie podejmuje prokurator. Do czasu rozstrzygnięcia tej kwestii komendant główny policji pozostaje zakładnikiem decyzji prokuratora. Zważywszy zaś, że zwierzchnikiem prokuratury jest prokurator generalny– minister sprawiedliwości – czynny polityk, komendant główny policji staje się całkowicie politycznie zależny, wręcz bezwolny.

Sprawa wybuchu w komendzie to kolejny plastyczny przykład, do czego prowadzi wyłuskiwanie z państwa niezależnych instytucji, patologiczne nim zarządzanie poprzez wykorzystywanie stanowisk państwowych dla swoich. Wydawało się po smoleńskiej katastrofie, że chociaż po szkodzie Polak zmądrzeje i zacznie obowiązujące procedury traktować poważnie.

Okazuje się, że nie. Bo swoi mogą więcej. Informacje o kolejnych patologiach w policji, tym razem w relacji do zaczepianych, nielegalnie przewożonych i poranionych w wyniku wypadku nastolatek przez pozostających ciągle w czynnej służbie policjantów, już docierają do opinii publicznej.

Autorzy są profesorami i adwokatami

Parafrazując słowa starej piosenki, chciałoby się napisać wesoły felieton. Trudno jednak powstrzymać uśmiech, czytając prezentowane na łamach prasy wyjaśnienia komendanta głównego policji, informującego, że otrzymał w prezencie od komendanta głównego Narodowej Policji Ukrainy zużytą, pustą i bezpieczną tubę po granatniku, przerobioną na głośnik, z którego można korzystać przez bluetooth. Drugą taką „bezpieczną” tubę – wedle relacji prasowych – miał otrzymać od zastępcy szefa Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Obaj panowie zapewnić mieli, że sprzęt można przewieźć bez zgłoszeń, co komendant główny policji skwapliwie uczynił. Do wystrzału dojść miało samoistnie podczas przestawiania „bezpiecznych” granatników. Eksperci twierdzą zaś, że granatnik nie mógł wystrzelić sam, chyba że generał odblokował zabezpieczenia.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Co dalej z podsłuchami i Pegasusem po raporcie Adama Bodnara
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem