Tomasz Pietryga: Surowy kodeks. I co z tego?

Mamy problem z szybkim skazywaniem przestępców. Nawet najostrzejsze prawo karne tego nie zmieni – pisze publicysta.

Publikacja: 04.12.2022 18:07

Kodeks karny

Kodeks karny

Foto: Fotorzepa / Rafał Guz

Podpisana w piątek wieczorem przez prezydenta nowelizacja kodeksu karnego zaostrzająca kary za najcięższe przestępstwa wywołała lawinę emocji i krytyki. Stanowczy sprzeciw zgłaszały środowiska naukowe, które nie widzą w takim podejściu skutecznego sposobu na walkę z przestępczością. Surowe kary nie odstraszają, ten argument podnoszony jest od lat. Bezskutecznie.

Zmiany w kodeksie karnym to tani, niewymagający nakładów budżetowych sygnał władzy dla społeczeństwa: dbamy o wasze bezpieczeństwo. Kto wystąpi przeciwko waszemu życiu bądź zdrowiu, zostanie bezwzględnie ukarany. A kara dla niego odstraszy też potencjalnych sprawców.

Czytaj więcej

Prezydent mówi tak dla kar, które mają tylko odstraszać

Ukształtowana na początku lat 90. XX wieku dominująca szkoła prawa karnego w Polsce zmierza w innym kierunku, odrzucając radykalny odwet. Daje miejsce na odkupienie win i próbę resocjalizacji. To liberalne podejście było odpowiedzią na represyjne prawo karne PRL, z utrzymywaną jeszcze do 1995 r. karą śmierci. Tworzone w ten sposób kodeksy tworzyły przestrzeń dla surowych kar, ale też obiecywały przestępcom, że dostaną szanse na poprawę. Sędziom dawały z kolei większą swobodę w wymierzaniu kar.

Prawica, dla której dogmatem jest surowe karanie, próbowała zmian kilka razy. W 2001 r. i w latach pierwszych rządów PiS (2005–2007) weszła w ostry spór ze środowiskami prawniczymi. Zmian w kodeksach nie udało się wtedy przyjąć. Chociaż wkraczający na główną polityczną scenę ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro był tego bardzo blisko. Na ostatniej prostej radykalny kodeks trafił do kosza wskutek przerwania kadencji Sejmu w 2007 r.

PiS po powrocie do władzy w 2015 r. bazował raczej na punktowych nowelizacjach zaostrzających prawo karne. Teraz zaostrzenie prawa na większą skalę w końcu mu się udało. Przestępcy będą karani znacznie surowej. A politycznie temat został na jakiś czas wyeksploatowany. Pytanie, na jak długo i gdzie jest limit podwyższania kar. Powoli bowiem dochodzimy do sufitu, chyba że wzorem amerykańskim kary będą sięgały abstrakcyjnych 100 lat.

Najwięcej kontrowersji w obecnej nowelizacji wzbudził pomysł obligatoryjnego zabierania samochodów nietrzeźwym przestępcom. Budzi to poważne wątpliwości, czy takie rozwiązanie jest sprawiedliwe. Może bowiem oznaczać poważne koszty nie tylko dla sprawcy, ale jego rodziny i bliskich, którzy nie mając wpływu na zachowanie pijaka, również poniosą konsekwencje jego czynu. Spór o tę regulację, czy kara jest tu proporcjonalna do przewinienia, zapewne będzie miał za pewien czas dalszy ciąg przed Trybunałem Konstytucyjnym.

Warto też podkreślić, że w ogniu krytyki umknęły uwadze opinii publicznej rozwiązania, które należy ocenić jako dobre. Uregulowanie szczelnej izolacji sprawcy od ofiary przestępstwa kryminalnego, np. związanego z przemocą domową, jest rozwiązaniem potrzebnym i słusznym. Podobnie jak wydłużenie czasu ścigania i odpowiedzialności przestępców nie tylko za zabójstwo, ale też za tak odrażające zbrodnie, jak gwałt czy czyny pedofilskie.

Czy nowy kodeks coś zmieni? Przestępczość w Polsce jest niska m.in. ze względów demograficznych, ale i ekonomicznych; jej dalsze ograniczenie wskutek ostatnich zmian wydaje się mało realne.

Warto zwrócić uwagę, jak zadziałały surowe kary dla przestępców i piratów drogowych. Wystraszyły kierowców tylko na kilka miesięcy. Na pasach nadal giną piesi, a wypadków i pijanych na drogach jest tyle samo. Ze znowelizowanym kodeksem będzie podobnie, chociaż jego autorzy osiągnęli krótkotrwały polityczny efekt.

Gdyby się nad tym zastanowić głębiej, przebudowę systemu karania należałoby zacząć od dołu. Już same postępowania prokuratorskie i sądowe trwają w Polsce latami, a to oznacza, że sprawca nawet poważnego czynu może być bezkarny bardzo długo – i przestępcy świetnie sobie z tego zdają sprawę. Prawo karne zmienia się taśmowo, a problem z jego szybkich egzekwowaniem ciągle jakoś umyka.

Czytaj więcej

Odwet zamiast kary, czyli nowe prawo karne. Prezydent Duda podpisał się pod pomysłami ministra Ziobry

Czytaj więcej

Andrzej Zoll: Drastyczne kary w kodeksie karnym nie przyniosą nic dobrego

Podpisana w piątek wieczorem przez prezydenta nowelizacja kodeksu karnego zaostrzająca kary za najcięższe przestępstwa wywołała lawinę emocji i krytyki. Stanowczy sprzeciw zgłaszały środowiska naukowe, które nie widzą w takim podejściu skutecznego sposobu na walkę z przestępczością. Surowe kary nie odstraszają, ten argument podnoszony jest od lat. Bezskutecznie.

Zmiany w kodeksie karnym to tani, niewymagający nakładów budżetowych sygnał władzy dla społeczeństwa: dbamy o wasze bezpieczeństwo. Kto wystąpi przeciwko waszemu życiu bądź zdrowiu, zostanie bezwzględnie ukarany. A kara dla niego odstraszy też potencjalnych sprawców.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Łętowska: Złudzenie konstytucjonalisty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Podsłuchy praworządne. Jak podsłuchuje PO, to już jest OK
Opinie Prawne
Antoni Bojańczyk: Dobra i zła polityczność sędziego
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?