Urzędnicy mogą od 1 lipca zaglądać na konta podatników. Mogą pytać o obroty i stany tych rachunków oraz daty i kwoty poszczególnych wpływów, ale też o nadawców i odbiorców przelewów. Nowe uprawnienia wywołały liczne wątpliwości. Resort finansów wyjaśnił właśnie, że celem zmiany przepisów było ujednolicenie i doprecyzowanie uprawnień. I że urzędnicy będą nowe uprawnienia wykorzystywać tylko w uzasadnionych przypadkach. Czyli powtórzył to samo, co w czerwcu, tuż przed wejściem przepisów w życie.

Ignacy Krasicki pisał, że „prawdziwa cnota krytyk się nie boi”. I sporo w tym prawdy. Nie masz nic podatniku na sumieniu, nie musisz się obawiać. Tyle że jeśli spojrzymy na nowe uprawnienia fiskusa z nieco innej perspektywy, sprawa nie będzie już wyglądała tak dobrze. Fiskus, czyli państwo, uzyskuje szerokie uprawnienia, z których może skorzystać bez wiedzy podatnika. Nie musi go nawet o tym informować. Czy naprawdę potrzebuje aż tyle, by chronić swoje uzasadnione interesy? Wyjaśnienia Ministerstwa Finansów, że nowe uprawnienia będą wykorzystywane tylko w uzasadnionych przypadkach, nie uspokoją wszystkich. Bo co to znaczy „uzasadnione przypadki”? Przepisy takich nie definiują. Mówią jedynie, jakich informacji może żądać fiskus i jak ma się zachować bank.

To co dla fiskusa uzasadnione, wcale nie musi być takie dla podatnika, który w starciu z nim nie będzie miał szans. Zwłaszcza, że fiskus zdąży, na podstawie uzyskanej wiedzy, dobrze się do tego starcia przygotować.