Co prawda, na naszej „wsi” skłócone plemiona nie strzelają jeszcze do siebie z gorącej amunicji, ale wymiana ognia na słowa (coraz głupsze, coraz podlejsze) jest coraz bardziej gorąca. Tym bardziej, im więcej państwa w gospodarce i im więcej można w związku z tym ukraść.
W ramach kolejnej bitwy jedna z armii wyciągnęła armatę zmiany konstytucji. Nasza konstytucja jest do bani – o czym piszę od 1997 r. Ani w niej wzniosłości, ani precyzyjności. Nie wiadomo z niej, kiedy zaczyna się życie, kto ma powoływać sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa, na czym polega podział władzy, o którym mowa w jednym z artykułów, skoro w innym artykule władza ustawodawcza wybiera wykonawczą i może to zrobić spośród siebie. A teraz na szybcika PiS chce ją zmienić, by móc: zwiększyć wydatki na obronność, skonfiskować majątki Rosjan i opodatkować polskie spółki działające w Rosji. To wszystko można zrobić i bez zmiany konstytucji.
Czytaj więcej
Wygląda na to, że jest to zagranie polityczne, mające na celu przejęcie inicjatywy w polityce wewnętrznej przez rządzących - mówił Jan Grabiec, rzecznik PO, poseł KO, komentując zmiany w konstytucji zaproponowane przez PiS.
Skoro można było wprowadzić konfiskatę wobec obywateli polskich, i to jeszcze „rozszerzoną”, to i wobec rosyjskich można. Jakoś inni nie zmieniają swoich konstytucji, a majątki rosyjskich oligarchów zamrażają. Ponoć u nas ta konfiskata ma być „rozszerzona w czasie”. Jak mielibyśmy „w sposób rozszerzony w czasie” zarekwirować jakiś jacht? Razem ze stocznią, w której kiedyś był budowany? A skoro można było nałożyć exit tax na polskie spółki chcące się wynieść za granicę, to nie można nałożyć podatku na spółkę, która chce pozostać za granicą? Spoko – tzw. trybunał magister Julii Przyłębskiej „klepnie” takie rozwiązanie. Wcześniej „klepał” jeszcze większe bzdury, jak np. solidarną odpowiedzialność podatników. I wojny wówczas żadnej nie było, poza oczywiście wojną polskiego rządu z podatnikami.
No i jeszcze wydatki na zbrojenia. Można je przez Fundusz Rozwoju Dróg przepuścić, i z głowy. Można ewentualnie zmienić nazwę – dróg i wojska. ZUS w sumie też da radę. Skoro zaciąga pożyczki na wypłaty emerytur, to i na armaty może. A ostatecznie może „wziąć na siebie” (jak Orlen miał wziąć opłatę emisyjną) emerytury wojskowe. Toż to połowa tego, co wydajemy na zbrojenia. I wtedy pieniądze zostaną w MON. Tylko na co tym razem MON je wyda? Skoro Ministerstwo Zdrowia kupiło respiratory od handlarza bronią sprawdzonego przez służby, to może teraz Ministerstwo Obrony Narodowej kupi broń od handlarza respiratorami?