Dura lex, sed lex, głosili starożytni Rzymianie i wiedzieli, co mówią. Jako radcy prawnemu zdarza mi się przegrywać sprawy sądowe, a nawet czytać uzasadnienia wyroków, które – delikatnie mówiąc – przyprawiają mnie o zdumienie. Chwila, gdy trzeba poinformować klienta o tym, że proces został przegrany, bywa trudna. Wtedy też zapewne u niejednego prawnika rodzą się pokusy, by powiedzieć klientowi, że sędzia nie znał się na prawie, faworyzował jedną ze stron albo jeszcze coś gorszego. Choć jest mi ciężko, nie robię tego nigdy, by nie podważać autorytetu sądu. Przecież w końcu dura lex, sed lex. Z tego też powodu z zaskoczeniem odbieram wypowiedzi niektórych polityków na temat władzy sądowniczej i oceniam je jako podcinanie gałęzi, na której sami siedzą.
Nie wykręca się kół z samochodu
Żyjemy w społeczeństwie, którego kultura prawna nie jest wysoka, do tego mamy osobliwe podejście do przestrzegania przepisów. Lubimy rozmawiać o korupcji przy rodzinnych uroczystościach, a czasami wręcz delektujemy się tematem niczym najlepszym deserem. Potępiamy ją, gdy dotyczy partii, której przeciwnikami jesteśmy, ale biada każdemu, kto chciałby nas kontrolować, sprawdzać, czy też karać. Dziś większym skandalem jest, że policja zatrzymała osobę podejrzaną o korupcję (na pewno był to spisek władzy), niż to, że faktycznie mogła sprzeniewierzyć się powadze urzędu. W zakładzie pracy bardziej oburza donos na nieuczciwego pracownika niż to, że mógłby okazać się prawdziwy. Dziś większym skandalem jest, że komornik prowadzi egzekucję i eksmituje dłużnika, niż to, że dłużnik za nic ma prawo i od lat nie płaci długów. Sąd aresztował podejrzanego – skandal. Sąd skazał człowieka – skandal. Sąd uniewinnił człowieka – skandal. Skandal goni skandal. „Autorytetu władza nie ma tu za grosz" – jak śpiewał Jacek Kaczmarski. Czasami mam wrażenie, że nasza demokracja sięgnęła bruku, wszystko wszystkim wolno. Standardem jest blokowanie ulic, mównic, przykuwanie się do wycinanych drzew, rzucanie się pod koparki na placach budów i pod samochody z politykami. Gdy włączam „Wiadomości", mam wrażenie że cofam się do świata panów Pasków i Sicińskich – burdy, warcholstwo i prywata.
No dobrze, ale co z tym wszystkim mają wspólnego sędziowie?
Już w chwili obecnej mamy poważne problemy z respektowaniem i wykonywaniem orzeczeń sądowych. Z doniesień publikowanych na łamach „Rzeczpospolitej" wynika, że skuteczność egzekucji w 2015 r. wyniosła zaledwie 12,2 proc. Co ludzie myślą o przestrzeganiu prawa, najlepiej widać podczas blokowania sejmowych mównic i na ulicach. A zapewniam, że będzie jeszcze gorzej, gdy zdyskredytujemy władzę sądowniczą. Uważajmy, byśmy któregoś dnia nie obudzili się w kraju, w którym już nikt nie będzie wykonywać orzeczeń, bo przecież – jak twierdzą politycy – są wydawane przez kliki i szajki. Czy jakoś tak. Zdumiewa mnie, jak łatwo jedna władza podważa autorytet drugiej, nie zważając na to, że de facto dyskredytuje samą siebie. To dokładnie tak samo, jak gdyby podważać szacunek do policji, komorników, kontrolerów urzędów skarbowych, Służby Celnej, czy Służby Więziennej. Nie wykręca się kół z samochodu, którym samemu się jedzie. Czasami zastanawiam się, jak daleko zajedzie ten samochód bez kół, jak daleko zajdą ekipy rządzące (z każdej opcji politycznej bez wyjątku) bez sędziów, którzy mogliby karać za uliczne burdy, blokady dróg czy nielegalne manifestacje. Oczywiście można znieść niezawisłość sądów, tylko który obywatel będzie chciał przestrzegać wyroków wydanych przez sędziów zależnych od władzy. Doprowadzimy do tego, że po ogłoszeniu rozstrzygnięcia niezadowolone strony będą wykrzykiwać członkom składów orzekających, że są skorumpowani przez polityków, są kliką, szajką, a przy okazji częścią grupy trzymającej władzę. W konsekwencji podważany będzie przez obywateli każdy choćby najbardziej prawidłowy wyrok sądu karnego. Zresztą już dziś mamy tego przedsmak. Niech tylko ktoś zechce aresztować polityka z opozycji podejrzanego o przestępstwo. Od razu słyszymy, że jest ofiarą nagonki, zemsty i brutalnej walki politycznej, a niewiele później jego zwolenników spotkamy protestujących pod Sejmem i rzucających się pod samochody w imię obrony obywatelskich wolności.
Oby bez bejsbola
Gdy zniszczymy powagę sędziów, bez znaczenia staną się podziały na tych zawisłych i niezawisłych, na „naszych" i „waszych". Społeczeństwo nie będzie szanować już żadnych wyroków bez wnikania w zawiłości ich powoływania. I oby nie okazało się, że kiedyś obudzimy się w kraju pełnym demonstracji, w którym wszyscy wyjdą na ulicę, każdy w swojej jedynie słusznej sprawie. Jedni będą paraliżować wybory, inni sejmowe mównice, drudzy pracę rzekomo skorumpowanych urzędników, którzy nie wydali decyzji zgodnej z oczekiwaniami. Niektórzy będą występować przeciwko władz, inni będą się zastanawiać, do której z manifestacji dziś przystąpić. Oby nie przyszły czasy, w których symbolem wyrażania poglądów politycznych będzie kij baseballowy i butelka z benzyną. Po ulicach będą grasować grupy „miłujących demokrację inaczej", którzy w imię obrony swoich urojonych, obywatelskich wolności zaczną podpalać samochody i wybijać szyby. I ciekawe, kto wtedy obroni porządku na ulicach, kto awanturującym się wymierzy kary? Szajki sędziów czy kliki asesorów?