Jego tajny protokół deklarował: „Wobec konieczności usunięcia wszystkiego, co mogłoby nieść z sobą pamięć istnienia Królestwa Polskiego.... [postanowiamy] ...aby ...zostało [ono] odtąd na zawsze zniesione". Prusy przetopiły polskie insygnia koronacyjne, Rosja wywiozła i niszczyła wszystko, co mogło być związane z polskim dziedzictwem (biblioteki, sztukę, elity), Austriacy zamienili Wawel w koszary wojskowe. Ceterum censeo Karthaginem delendam esse.
Za późno! Traktat rozbiorowy po Konstytucji 3 maja, wojnie z Rosją i powstaniu Kościuszki zderzył się już bowiem ze świadomym swej odrębności politycznym narodem owładniętym ideą odzyskania wolności, a J. J. Rousseau radził Polakom: „Jeśli nie możecie zapobiec połknięciu Polski, uczyńcie ją niemożliwą do strawienia" .
Byliśmy pierwsi
Rzeczpospolita załamała się pod ciężarem feudalnej gospodarki, oligarchicznego ustroju i przekleństwa geopolitycznego, nie znajdując nań skutecznej odpowiedzi.
Lecz zryw reformatorski końca XVIII w. uformował elity, które mit wolnej, wielonarodowej Republiki jak oścień uwierający każdą despotię przekazały następnym pokoleniom. Bitwa toczyła się o podmiotowość polityczną i pamięć, rozbrojenie propagandy zaborców przedstawiających rozbiory jako akt „sprawiedliwości" oświeconych, likwidujących państwo niezdolne do modernizacji własnymi siłami. W tle tlił się jednak niepokój, że ten anachroniczny kraj stanowił już w XVII w. niebezpieczny eksperyment wolnościowy.
Gdy Europa feudalna zmierzała ku absolutyzmowi, Rzeczpospolita praktykowała kulturę polityczną, która, choć ograniczona do „narodu szlacheckiego", oparta była na uniwersalnym prawie oporu, umowie społecznej, wolności jednostki, z wybieralnym królem, z obsesją samorządnych debat i tolerancją religijną gwarantowaną nie anielskością poddanych, lecz ustrojem rozproszonej suwerenności. Kultura ta żyła ideami, które ukształtowały później liberalną Europę.