Każdy dzień dostarcza nowych informacji o nieprawidłowościach w Narodowym Programie Szczepień. Poza spięciem na linii Michał Dworczyk – Adam Niedzielski nie doczekaliśmy się przekonującego wyjaśnienia, czemu właściwie w nocy z 31 marca na 1 kwietnia otwarto bez uprzedzenia okienko do rejestracji 40- i 50-latków, czemu je następnie zamknięto i ponownie otwarto następnego dnia. A przede wszystkim – czemu nie ujawniono wcześniej tej „mapy drogowej". System jest nieprzejrzysty, przez co podatny na manipulacje i tworzenie ścieżek na skróty dla wybranych.
Gdy odblokowywano rejestrację dla 40-latków, rządzącym nie chodziło zapewne o to, by zaszczepił się konkretnie Szymon Hołownia – który to zrobił (choć ów „błąd systemu" krytykował). Liczyło się, by rówieśnicy lidera ugrupowania Polska 2050 oraz młodsi nie musieli czekać na swoją kolej do 2050 roku. W tym kontekście uwaga prezydenta Andrzeja Dudy o „ludzkiej słabości" była zupełnie nie na miejscu. Hołownia i wielu innych mieli szczęście, że nie przesunięto im terminu na drugą połowę maja – jak zapowiedział minister Dworczyk. I wkrótce dowiemy się, czy te zwolnione miejsca zapełniły niezaszczepione jeszcze osoby starsze, czy też szczepionki się zmarnują. Gdyby tak się stało, byłby to skandal.
System trzeba uprościć. Mówią o tym od dawna samorządowcy, szczególnie ci zaangażowani w operację szczepień, jak prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej, zresztą lekarz, zwolennik modelu szczepień przyjętego w Izraelu. Od wielu dni w Wałbrzychu w specjalnie zorganizowanym w tym celu punkcie w Centrum Nauki i Sztuki Stara Kopalnia szczepi się ponad 1000, a nawet 1500 osób dziennie. Zestawmy to z ogólnopolską liczbą zaszczepionych w Wielką Niedzielę: w całej Polsce 3103 osoby, a w Wałbrzychu – 597, czyli 19 proc. Czy działając w tym tempie, mamy szansę wygrać z pandemią?
W ostatnich dniach rekordy bije Rzeszów, gdzie – jak się okazuje – nie trzeba nawet mieć 40 lat, ani być zarejestrowanym w systemie, by przyjąć szczepionkę. Bije po oczach polityczny kontekst akcji (wkrótce rzeszowianie będą wybierać nowego prezydenta miasta), ale z drugiej strony trudno mieć pretensje, że te wybory – osobiste, a nie korespondencyjne – mogą dzięki temu być bezpieczniejsze. Ale o sprawiedliwości stosowanego tam systemu zapomnijmy.
Nadszedł bowiem czas na ogólne uproszczenie całej operacji i zaszczepienie jak największej liczby chętnych w jak najkrótszym możliwym czasie. Innej drogi do upragnionego poluzowania obostrzeń i otwarcia gospodarki po prostu nie ma. Ścieżka, którą kroczą Izrael, Wielka Brytania czy USA, nie jest tak trudna do zastosowania. Wiedzą o tym nie tylko w Wałbrzychu, gdzie buduje się właśnie mobilny punkt szczepień „drive thru", ale także w Sopocie, gdzie odsetek zaszczepionych do ogółu ludności wynosi rekordowe 74,7 proc. W Warszawie to jedynie 27,6 proc., ale i tak więcej niż średnia krajowa, wynosząca 17,6 proc.