Oczywiście można w tym miejscu wzruszyć ramionami i stwierdzić… cóż, być może w tym postępowaniu pojawiają się jakieś wątpliwości przekładające się na zaufanie, jakie sądy w społeczeństwie demokratycznym powinny wzbudzać u jednostki, ale to jednostkowy przypadek. Otóż nie, problem jest zdecydowanie szerszy bowiem dotyczy ogólnie postępowań konkursowych do SN prowadzonych przed 2018 rokiem. Jak już zostało wyżej wspomniane istotną rolę w postępowaniach tych pełniło Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN, które nie tylko opiniowało kandydatów, ale dokonywało wyboru w drodze głosowania „nie więcej niż dwóch kandydatów na wolne stanowisko sędziowskie”. Jedynie te kandydatury były rozpatrywane przez KRS. Co więcej, kandydaci, którzy nie zostali wybrani przez Zgromadzenie Ogólne, nie mieli prawa do drogi sądowej. Równie interesujące jest to, że kandydat, który nie uzyskał poparcia KRS, przed 2008 rokiem, również nie miał prawa do drogi sądowej (dotyczyło to także wniosków o powołanie sędziów w Naczelnym Sądzie Administracyjnym, sądach powszechnych, wojewódzkich sądach administracyjnych i sądach wojskowych). Sytuacja zmieniła się w wyniku wyroku TK z 27 maja 2008 r. (SK 57/06), w którym Trybunał orzekł o niekonstytucyjności tych rozwiązań. Od tego czasu, po podjęciu uchwały przez KRS, kandydatom przysługiwało odwołanie do SN. Ten, jak wynika z przytoczonej sprawy, ochoczo kontrolował uchwały, wchodząc przy tym czasem w buty KRS (obok wyroku w sprawie III KRS 12/14 warto przypomnieć wyrok w sprawie III KRS 13/14). Oczywiście nie trzeba dodawać, że postępowanie przed KRS było niejawne.
Oto więc mamy następującą procedurę konkursową: SN wybiera co najwyżej dwóch kandydatów na jedno wolne miejsce, np. swojego pracownika (zaskakująco częsta była sytuacja, gdy na jedno miejsce zgłaszał się tylko jeden kandydat), jeśli kandydat nie został wybrany przez SN, nie ma drogi sądowej, następnie kandydat ten uzyskuje rekomendację KRS lub nie, do wskazanego wyżej wyroku TK kandydat nie miał prawa do drogi sądowej, od 2008 r. mógł odwołać się do SN, który… go wybrał. SN wkraczając w konstytucyjne kompetencje KRS określał „poprawne” warunki konkursu. Dodatkowo pamiętać należy, że co do różnych elementów tej procedery kilkakrotnie wypowiadał się TK, wskazując na niekonstytucyjność przepisów ustawy o KRS. Czy uzasadniona zatem jest wątpliwość, że tak ukształtowana procedura może przełożyć się negatywnie na zaufanie, jakie sądy w społeczeństwie demokratycznym powinny wzbudzać u jednostki?
Oczywiście głęboko ufam, że zarówno sędzia sprawozdawca (który na marginesie, jest również sędzią sprawozdawcą w sprawie III CO 121/18, w której zadano pytanie składowi siedmiu sędziów, który zadał pytanie prejudycjalne, a zatem za chwilę będzie tym, który odpowie samemu sobie za zgłoszoną wątpliwość), jak i pozostali członkowie składu orzekającego (spośród których jedna sędzia również występuje w roli pytającej i odpowiadającej na postawione pytanie w sprawie III CO 121/18), powołani na urząd sędziego SN przed 2018 roku, wezmą pod uwagę te okoliczności. Przecież wyrok TSUE nakazuje uwzględniać procedurę konkursową i nie uwierzę, aby ograniczyli się wyłącznie do badania procedur obowiązujących po 2018 roku. Sami „starzy” sędziowie SN dali już bowiem dowody, że bezbłędnie potrafią ocenić własną bezstronność. Tytułem przykładu przypomnijmy postanowienia w sprawach II PUO 7/21 z 25 lutego 2021 r. oraz II PUO 4/21 z 11 marca 2021 r., w których SN podkreślił, że: „w rozpoznawanej sprawie sędziowie, których dotyczy wniosek [o wyłączenie – przyp. autora], złożyli jednobrzmiące oświadczenia, że nie zachodzą po ich stronie jakiekolwiek przesłanki, które wywoływałyby wątpliwości co do ich bezstronności w rozpoznawaniu sprawy. Należy w tym miejscu podkreślić, że ranga i pozycja ustrojowa sędziego Sądu Najwyższego, wszystkie walory osobowościowe, którymi powinien się cechować (w tym prawdomówność, integralność, odwaga cywilna, odpowiedzialność za składne oświadczenia), nakazują przyjąć pełną wiarygodność tych oświadczeń. Wypada zatem założyć, że z punktu widzenia osobistego nastawienia sędziów do rozpoznawanej sprawy są oni w pełni bezstronni, obiektywni i nie kierują się jakimikolwiek względami osobistymi”… no jak w to nie wierzyć?
Autor jest sędzią Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego i profesorem UG