Tomasz Pietryga: Między rozumem a sercem

Dyskusja o sytuacji na wschodniej granicy nie może się opierać na skrajnościach. Ważne jest poszukiwanie środka. Inaczej zejdziemy na manowce.

Publikacja: 05.10.2021 16:07

Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński podczas posiedzenia Sejmu, na którym ro

Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński podczas posiedzenia Sejmu, na którym rozptarywano wniosek prezydenta Andrzeja Dudy ws. wyrażenia zgody na przedłużenie stanu wyjątkowego przy granicy z Białorusią

Foto: PAP/Paweł Supernak

„Między rozumem a sercem nie ma sprzeczności”– trafnie przypominała ostatnio podczas wywiadu dla TVN24 siostra Chmielewska. Komentując los uchodźców na polsko-białoruskiej granicy, stwierdziła jednak, że te wartości nie idą tam ze sobą w parze.

Debata sejmowa o przedłużeniu stanu wyjątkowego była jedną z najburzliwszych w ostatnich latach. Wydarzenia na granicy zaostrzają konflikt polityczny. Obie strony go instrumentalizują. Można mieć wrażenie, że, punkty możliwe do zdobycia przy tej okazji stały się ważniejsze niż Polska jako cel bezprecedensowych działań białoruskiego dyktatora.

Czytaj więcej

Czy stan wyjątkowy zostanie powtórzony jeszcze raz?

Szef MSWiA Mariusz Kamiński w tej walce o punkty zaprezentował opinii publicznej pedofilskie i zoofilskie zdjęcia z telefonów uchodźców. Miały charakteryzować osoby, które próbują się przedrzeć do Polski. Była to jednak mało wyrachowana próba manipulacji społecznymi emocjami. Zdjęcia nie miały związku z meritum problemu na wschodniej granicy, na który w żaden sposób nie można patrzeć przez pryzmat rzekomo przenikających do Polski przestępców seksualnych z Bliskiego Wschodu.

Opinia publiczna nie kupiła tej narracji, a rząd prezentacją strzelił sobie w stopę. I to podwójnie, udowadniając dobitnie, że po odcięciu mediów, przejmując monopol na informacje ze wschodniej granicy kompletnie nie zdał egzaminu. Zastępowanie dziennikarzy przez polityków i urzędników pokazało, jak szkodliwe, wręcz niebezpieczne są takie działania.

Instrumentalizacji dokonuje też druga strona. Krzysztof Gawkowski, poseł SLD, podczas debaty sejmowej krzyczał: „Kiedy widzę, że polskie państwo wywozi do lasu małe dzieci, strzela im pod nogi i szczuje psami, to nie mam słów, żeby to opisać”, odnosząc się najprawdopodobniej do działań służb granicznych. Tyle że w przestrzeni publicznej nigdy nie znalazła się informacja o tak poważnym incydencie jak strzelanie do dzieci. Skąd takie informacje ma poseł? Pytanie, czemu miała służyć ta manipulacja posła i kłamliwe oskarżenie o zbrodnie (jakich najprawdopodobniej mieliby się dopuszczać polscy żołnierze). Czy z mównicy sejmowej można powiedzieć wszystko i oskarżyć bez jakiejkolwiek postawy każdego? I jaki jest cel kolportowania tak przerażających historii?

I właśnie debata i dyskusja o uchodźcach budowana na kłamstwie i manipulacji nie stworzy pomostów między rozumem a sercem, o których mówiła siostra Chmielewska. Państwo musi się starać wszystkimi środkami łączyć te dwie wartości, gdy zderzają się obowiązek obrony granic i prawa oraz prawa człowieka i moralny obowiązek pomocy słabszym. Musi opierać swoje działania na faktach i prawdzie.

Między humanizmem a uleganiem strategii dyktatora, który przez uderzanie również w humanitarne tony chce manipulować opinią publiczną w Polsce, wcale nie musi być siermiężnej równości.

To co zrobić?

Może warto szczerze odpowiedzieć sobie najpierw na pytanie. Czy to, co dzieje się na granicy, dzieje się naprawdę. Czy mamy do czynienia z wojną hybrydową dyktatora i jego służb, i czy żeby ją powstrzymać, potrzebne są nadzwyczajne środki. Czy może to wszystko jest wielką mistyfikacja, wytworem chorej wyobraźni Jarosława Kaczyńskiego, który chce zdobyć nowe polityczne punkty, bazując na społecznych lękach. A jedynym efektem takiej polityki są biedne wylęknione afgańskie dzieci, pędzone do granicy przez polskich żołdaków.

Są też inne ważne pytania. Czy państwo, broniąc swoich granic, powinno kierować się humanitaryzmem i prawami człowieka, czy zimnym prawnym formalizmem, gdy na drodze staje pięcioletni uchodźca? Prawo służy społeczeństwu i człowiekowi. Opiera się na normach moralnych. Musi mieć w sobie humanizm. Odhumanizowane, sprzeczne z poczuciem sprawiedliwości, przestaje być prawem i traci szacunek. Czy państwo na pewno chce być strażnikiem takich pustych norm? Czy stan wyjątkowy wprowadzony w celu ochrony granic, w który wpisuje się przymus, przemoc, nie powinien być uzupełniony ochroną prawa człowieka? Raju na ziemi nie będzie, nie będzie go też na polskiej wschodniej granicy. Chrońmy ją, ale zróbmy wszystko, aby ludziom, którzy są instrumentem w rękach dyktatora, nie pogarszać i tak trudnego życia. To nie oni są sprawcami całej sytuacji i nie zasłużyli sobie na to.

„Między rozumem a sercem nie ma sprzeczności”– trafnie przypominała ostatnio podczas wywiadu dla TVN24 siostra Chmielewska. Komentując los uchodźców na polsko-białoruskiej granicy, stwierdziła jednak, że te wartości nie idą tam ze sobą w parze.

Debata sejmowa o przedłużeniu stanu wyjątkowego była jedną z najburzliwszych w ostatnich latach. Wydarzenia na granicy zaostrzają konflikt polityczny. Obie strony go instrumentalizują. Można mieć wrażenie, że, punkty możliwe do zdobycia przy tej okazji stały się ważniejsze niż Polska jako cel bezprecedensowych działań białoruskiego dyktatora.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Likwidacja CBA nie może być kolejnym nieprzemyślanym eksperymentem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Prawne
Marek Isański: Organ praworządnego państwa czy(li) oszust?
Opinie Prawne
Marek Kobylański: Dziś cisza wyborcza jest fikcją
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji