Piesiewicz a prawo Lyncha

Prawo do informowania opinii publicznej nie może tłumaczyć łamania norm prawnych i etycznych przez dziennikarzy – podkreśla adwokat

Publikacja: 21.01.2010 06:43

Piesiewicz a prawo Lyncha

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Red

W dyskusji o tzw. sprawie Krzysztofa Piesiewicza brak jest refleksji nad naruszeniem dóbr osobistych bohatera artykułów i możliwej odpowiedzialności z tego tytułu. Tymczasem ocena sytuacji prawnej samego senatora, naruszenia jego dóbr osobistych i możliwej odpowiedzialności z tego tytułu jest nad wyraz złożona.

[srodtytul]Pokrzywdzony[/srodtytul]

„Do naruszenia dobra osobistego dochodzi w chwili publikacji materiału prasowego i ta chwila jest decydująca dla oceny bezprawności naruszenia, chodzi bowiem o stan rzeczy możliwy do uchwycenia w tym czasie” – orzekł Sąd Najwyższy w wyroku z 1 grudnia 2006 r. [b](I CSK 346/06)[/b].

[wyimek]Sfera prywatności to ta część życia człowieka, która w założeniu nie jest dostępna dla osób trzecich[/wyimek]

Piesiewicz w sprawie szantażowania go występuje jako świadek i pokrzywdzony. Od chwili wszczęcia tego postępowania podlega on szczególnej ochronie. Pokrzywdzonych organy ścigania powinny otaczać wszechstronną pomocą, w tym mającą zagwarantować im nieujawnianie opinii publicznej faktów z tego postępowania oraz ich danych osobowych. Przewiduje to nie tylko procedura karna. [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=20405208E177C5530E478B87C5EEE2C6?id=71966]Prawo prasowe[/link] (dalej: pp) nie zezwala na publikowanie w prasie danych osobowych oraz wizerunku świadków, pokrzywdzonych i poszkodowanych, chyba że osoby te wyrażą na to zgodę (art. 13 ust. 2 pp). Jedynie prokurator bądź sąd może zezwolić, ze względu na ważny interes społeczny, na ujawnienie danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze bądź sądowe (art. 13 ust. 3 pp).

Ze wskazanych przepisów wynika, że nawet sąd bądź prokurator nie może zezwolić na publikowanie danych osobowych oraz wizerunku świadków, pokrzywdzonych i poszkodowanych. Zakaz ten ma charakter absolutny. Potwierdza to cytowany wyrok SN, że zakaz z art. 13 ust. 2 pp „należy tym bardziej odnieść do osób, wobec których w chwili publikacji materiału prasowego takie postępowanie się nie toczyło”.

Tymczasem „Super Express” ujawnił nie tylko fakt szantażu, ale również okoliczności sprawy (film z nagraniem dźwiękowym) w sytuacji, gdy Piesiewicz nie występował w tej sprawie jako podejrzany bądź oskarżony. Stanowi to ewidentne, jaskrawe naruszenie zasad pp, złamanie zasady ochrony pokrzywdzonych i świadków gwarantowanej przez przepisy procedury karnej. Pp nie przewiduje w tym wypadku innych sposobów legalizacji publikowania opisanych danych jak zgoda zainteresowanego.

Nie można wyłączyć tej ochrony, przeciwstawiając jej prawo do informacji opinii publicznej czy jawności życia publicznego, skoro jedynym dysponentem zezwalającym na takie działanie mógłby być sam bohater artykułu i filmu. „SE” nie powołał się na taką zgodę. O trafności tego poglądu przekonuje [b]wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 21 kwietnia 2005 (I ACa 566/04, teza 4)[/b]: „Należy odróżnić interesy opinii publicznej w jej informowaniu o danym zdarzeniu od interesu tejże opinii w ujawnieniu danych osób uczestniczących w zdarzeniu. Uzasadniona potrzeba ujawnienia danych może pojawić się tylko w uzasadnionych przypadkach, gdy sama identyfikacja ma dla opinii publicznej również obiektywną wartość informacyjną”. Pogląd ten sąd apelacyjny wyraził w sprawie publikacji danych umożliwiających identyfikację podejrzanego lub oskarżonego.

[srodtytul]Potencjalny podejrzany[/srodtytul]

W przyszłości w analizowanej sprawie Piesiewicz może wystąpić także w roli podejrzanego.

Na etapie publikacji przez „SE” materiałów prasowych i filmu z jego spotkania z dwoma kobietami postępowanie co do rzekomego nakłaniania (udzielania) do zażycia środka odurzającego toczyło się w sprawie, a nie przeciwko osobie. Piesiewiczowi nie postawiono do tej pory żadnych zarzutów, nie jest więc podejrzany.

Osoby, którym senator miał proponować środki odurzające, są natomiast podejrzane o bardzo poważne przestępstwo szantażu. Już ta okoliczność powinna w sposób szczególny uczulić dziennikarzy na ocenę ich wiarygodności, natomiast Piesiewiczowi jako niebędącemu podejrzanym przysługiwała omówiona wyżej ochrona prawna. Co więcej, osoby te ujawniły w rozmowie z dziennikarzami treści objęte tajemnicą śledztwa, a więc z zasady niedostępne dla osób trzecich, w tym dziennikarzy. Gdyby dziennikarze chcieli się zapoznać z aktami sprawy, w tym zeznaniami świadków, musieliby uzyskać na to zgodę organu postępowania przygotowawczego (art. 156 § 1 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=EBAB7A8507CAAA9F244551EFCD41E275?id=75003]kodeksu postępowania karnego[/link]).

Powstaje pytanie: czy publikowanie w „SE” wywiadów z osobą podejrzaną opisującą przebieg sprawy, a przede wszystkim ujawnienie filmu (będącego dowodem w sprawie) nie oznacza rozpowszechniania wiadomości z postępowania przygotowawczego, zanim zostały ujawnione w postępowaniu sądowym. Art. 241 § 1 k.k. pozwala na penalizację takich zachowań dziennikarzy, bo co najmniej publicznym rozpowszechnieniem wiadomości z postępowania przygotowawczego jest opublikowanie filmu, tj. kluczowego dowodu w sprawie. Dziennikarze mogliby się uwolnić od odpowiedzialności przewidzianej w tym przepisie, gdyby działali za zezwoleniem organów postępowania przygotowawczego; do tej pory jednak nie powołali się na takie zezwolenie. A postępowanie przygotowawcze obejmuje zarówno postępowanie w sprawie (jak w wypadku Piesiewicza), jak i postępowanie przeciwko konkretnym osobom.

Pojawiły się także spekulacje co do ewentualnych zarzutów, jakie miałyby być postawione senatorowi po uchyleniu mu immunitetu parlamentarnego. Dziennikarze epatują opinię publiczną sugerowaniem, że Piesiewiczowi grozi osiem lat pozbawienia wolności, choć nie ustalono nawet, czy miał udzielać lub proponować środki odurzające osobom trzecim albo czy biały proszek widoczny na filmie był lekarstwem, jak twierdzi senator.

W cywilizowanym świecie obowiązuje zasada domniemania niewinności, co oznacza, że nikt nie może być uznany za winnego popełnienia przestępstwa do chwili wydania prawomocnego wyroku skazującego przez sąd. Art. 13 ust. 1 pp wyraźnie zakazuje wypowiadania w prasie opinii co do rozstrzygnięcia w postępowaniu sądowym przed wydaniem orzeczenia w I instancji. „SE” złamał tę zasadę, doprowadzając do skazania Piesiewicza na infamię, mimo że nie postawiono senatorowi nawet zarzutów w sprawie.

Inni też nie chcieli czekać na ostateczny werdykt sądu, ponieważ o wiele bliższe jest im prawo Lyncha.

[srodtytul]Nielegalne nagranie – nielegalny dowód[/srodtytul]

Opublikowanie przez „SE” nagrania ze spotkania Piesiewicza ma niewielkie znaczenie dla jego odpowiedzialności, a mianowicie jedynie w tym zakresie, gdzie na filmie widać zażywanie jakiejś substancji i słychać towarzyszące temu fragmenty rozmowy. Absolutna większość filmu, którym epatuje się opinię publiczną, dotyczy swoistej maskarady z przebieraniem się w damskie stroje, malowaniem itd. Żadna z przedstawionych poza tymi fragmentami na filmie czynności nie stanowi naruszenia przepisów prawa i nie rodzi jakiejkolwiek odpowiedzialności prawnej senatora.

Są to ewidentnie okoliczności należące do sfery życia prywatnego, które podlegają ochronie prawnej z mocy art. 47 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=3286EED2C819DE52F17FF8CFA9B001B8?id=77990]konstytucji[/link], art. 14 ust. 6 pp, art. 23 i 24 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=86F27ADE2102E1D67842E76D535F1BD1?id=70928]kodeksu cywilnego[/link] i innych ustaw. Co jednak najistotniejsze, ten zapis filmowy został wykonany w sposób nielegalny, bo bez wiedzy i zgody zainteresowanego. Opublikowanie go przez „SE” to jaskrawe naruszenie dóbr osobistych senatora, w tym chronionej przez prawo sfery prywatności i intymności. I nie można się tu zasłaniać realizacją prawa do informacji, albowiem „granicą prawa do informacji jest konstytucyjne prawo do ochrony życia rodzinnego i prywatnego sformułowane w art. 47 konstytucji (...) prawo do informacji doznaje istotnych ograniczeń zarówno na gruncie prawa cywilnego, karnego oraz administracyjnego. Ograniczenia te wypływają z dwóch źródeł. Jednym z nich są dobra osobiste, w tym szczególnie prawo do prywatności (art. 23 i 24 k.c.), drugim tajemnice chronione ustawą, w tym nie tylko tajemnica państwowa i służbowa” [b](uchwała SN z 22 stycznia 2003 r., I KZP 43/02)[/b].

W literaturze podnosi się, że nielegalne nagranie (nielegalny dowód) nie może być środkiem dowodowym w procesie cywilnym, co najwyżej może być wykorzystane w procesie karnym (H. Pietrzkowski, K. Piasecki).

Zdawali sobie zapewne z tego sprawę dziennikarze „SE”, publikując wywiady z autorką filmu. Należy bowiem odróżnić nielegalny dowód z filmu od legalnego „przesłuchania osoby w gazecie”. Może to stanowić zabezpieczenie interesów dziennikarzy w ewentualnym procesie, gdyby został im wytoczony przez Piesiewicza. Wówczas, nie mogąc odwołać się wprost do filmu, można by zaoferować sądowi zeznanie w charakterze świadka – osoby, która ten film nagrała. Taka praktyka podlegałaby jednak ocenie z punktu widzenia powołanych tu poglądów doktryny prawa, a także przez pryzmat art. 5 k.c., gdyż zmierzałaby do obejścia zakazu wykorzystania w procesie cywilnym bezprawnie uzyskanego środka dowodowego.

[srodtytul]Ochrona prywatności[/srodtytul]

Podstawę ochrony prawa do prywatności stanowi art. 47 konstytucji: „każdy ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym”. Ochrona ta ma charakter bezwzględny, a wyjątki od niej przewidziane są w przepisach ustaw szczególnych, jak np. art. 14 ust. 6 pp. Zgodnie z tym ostatnim „nie wolno bez zgody osoby zainteresowanej publikować informacji oraz danych dotyczących prywatnej sfery życia, chyba że wiąże się to bezpośrednio z działalnością publiczną danej osoby”.

Absolutna większość materiału filmowego dotyczy ingerencji w sferę prywatności Piesiewicza, a nadto nawet w sferę życia intymnego. Ta ostatnia poddana jest bezwzględnej ochronie prawnej i – jak przyjmuje się w doktrynie prawa cywilnego – nie jest możliwe ingerowanie w nią. W tej sprawie fakty przedstawione w filmie oraz w gazecie nie mają żadnego związku z działalnością publiczną senatora, tym bardziej związku bezpośredniego. Sfera prywatności to ta część życia człowieka, która w założeniu nie jest dostępna dla osób trzecich, a stanowi przestrzeń wyłącznie zarezerwowaną dla samego zainteresowanego. Osoby występujące w filmie poza senatorem mogłyby ujawnić w prasie fakty dotyczące wyłącznie ich, natomiast ujawnienie okoliczności ze sfery życia prywatnego dotyczących innej osoby bez jej zgody nie jest dopuszczalne i stanowi bezprawne naruszenie dóbr osobistych tej osoby. Przedstawione na filmie zachowania Piesiewicza, stanowiące swoistą maskaradę, są objęte bezwzględną ochroną jako przejaw jego życia intymnego i nie mogły być bez zgody samego zainteresowanego publikowane.

Naruszenie dóbr osobistych senatora w opisany wyżej sposób stanowi przesłankę ochrony prawnej z art. 23 i 24 k.c. w zw. z art. 47 konstytucji i art. 14 ust. 6 pp. Nadto opublikowanie danych dotyczących sfery życia prywatnego niezwiązanych bezpośrednio z działalnością danej osoby może rodzić dodatkowo odpowiedzialność karną z art. 49 pp. Niezależnie od powyższego możliwe jest żądanie odpowiedzialności na mocy przepisów art. 212 § 1 i 2 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=C342AD8101546898910ECBBB949AEAF6?id=74999]kodeksu karnego [/link]

[srodtytul]Prawo do krytyki[/srodtytul]

Prawo do krytyki przewidziane w art. 41 pp dotyczy generalnie publikowania rzetelnych i zgodnych z zasadami współżycia społecznego ujemnych ocen dzieł naukowych lub artystycznych albo innej działalności twórczej, zawodowej lub publicznej, służąc realizacji zadań określonych w art. 1 pp, a więc urzeczywistnianiu zgodnie z konstytucją prawa obywateli do ich rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki społecznej. Z przepisów pp wynika, że prawo do krytyki nie dotyczy oceny zachowań osoby fizycznej w zakresie jej sfery życia prywatnego, chyba że łączy się to wprost z działalnością publiczną danej osoby. Wobec tego ze względu na brak bezpośredniego związku przedstawionych materiałów z działalnością publiczną Piesiewicza ujawnianie danych z jego życia prywatnego nie powinno mieć miejsca.

Należy także zwrócić uwagę na podkreślenie przez ustawodawcę obowiązku publikowania rzetelnych i zgodnych z zasadami współżycia społecznego ujemnych ocen dotyczących danej osoby. W tej sprawie dziennikarze nie dochowali również tego warunku dopuszczalnej krytyki, ponieważ doszło do „zamiany” ról procesowych między osobami zaangażowanymi w szantaż a pokrzywdzonym. Dziennikarze gloryfikują te osoby, które ujawniły „ciemne strony” z życia senatora, jednocześnie oskarżając Piesiewicza o zachowania, które są indyferentne prawnie. To nie Piesiewicz jest osobą podejrzaną o ciężkie przestępstwo – szantaż, lecz autorzy filmu, to nie senator nielegalnie nagrywa inne osoby, a następnie próbuje nagranie to sprzedać mediom, ponadto to nie pokrzywdzony prowokuje całą sytuację, wymyśla ją i inscenizuje. Natomiast odbiór społeczny całego nagrania jest taki, że przypisuje się senatorowi negatywne zachowania, które nawet jeśli są prawdziwe, stanowią sferę jego życia prywatnego, ingerencja w które nie jest niczym uzasadniona. Złamanie opisanych wyżej zasad prawa wyklucza powoływanie się na prawo do krytyki.

W dyskusji o tzw. sprawie Krzysztofa Piesiewicza brak jest refleksji nad naruszeniem dóbr osobistych bohatera artykułów i możliwej odpowiedzialności z tego tytułu. Tymczasem ocena sytuacji prawnej samego senatora, naruszenia jego dóbr osobistych i możliwej odpowiedzialności z tego tytułu jest nad wyraz złożona.

[srodtytul]Pokrzywdzony[/srodtytul]

Pozostało 97% artykułu
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego