Obywatelu, aresztuj się sam

Takie poszerzenie przepisów, wedle których obowiązywałaby zasada, że cwaniacy siedzą w willach, a frajerzy w więzieniach, nie zasługuje na aprobatę – podkreśla sędzia Sądu Okręgowego w Płocku

Publikacja: 31.03.2010 04:35

Obywatelu, aresztuj się sam

Foto: www.sxc.hu

Red

Z jednej strony w jednostkach penitencjarnych przebywa więcej osób, niż jest w nich miejsc, z drugiej zaś spora liczba tych, którzy tam być powinni, chodzi na wolności z powodu braku miejsc. Wśród nich są sprawcy poważnych przestępstw. Należne im miejsca w celach stale okupują bowiem nietrzeźwi rowerzyści, alimenciarze i inni drobni przestępcy, którym ustawa kazała „odwiesić” zawieszone wykonanie kary krótkoterminowego pozbawienia wolności, bo ponownie wsiedli na rower po pijanemu, znów przepili pieniądze na alimenty albo dopuścili się kolejnej drobnej kradzieży, żeby mieć na wódkę.

Nie dość, że sytuacja taka powoduje ustawiczny efekt błędnego koła, to w tym kontredansie sądy najpierw wsadzają delikwentów do zakładów karnych, by zaraz potem – co niestety nie poprawia samopoczucia podatnikowi – zasądzić im zadośćuczynienie pieniężne za niewygody związane z ponadnormatywną ciasnotą w celach.

[srodtytul]Alimenciarze i gangsterzy[/srodtytul]

Załamywanie rąk przez podatnika jest nie do końca słuszne. Praktyka zasądzania alimenciarzom i życiowym pechowcom pieniędzy za niewygody więzienne zawiera bowiem w sumie pierwiastek racjonalności. Z zasądzonych sum zadośćuczynienia za ciasnotę w celach pechowcy zyskują przecież potrzebne środki finansowe, których deficyt staje się nieuchronnym źródłem ich życiowych problemów, a co w konsekwencji i tak spada na barki podatnika. Korzyść jest podwójna, bo jeżeli Skarb Państwa wypłaci alimenciarzowi czy włóczędze, to ten nie musi od razu ukraść, na czym zyskuje obywatel, czyli ten i ów podatnik. W pełni uzasadniony pozostaje natomiast opór przeciwko płaceniu za siedzenie w więzieniu gangsterom. W takim działaniu nie ma żadnej efektywności. Wprost przeciwnie, przychodzi złoczyńcom płacić podwójnie. Raz przez to, że łupią obywateli, a drugi za siedzenie w celi i oglądanie telewizji. Kiedyś w zakładach karnych skazani przynajmniej pracowali. Teraz trzeba słono płacić za ich utrzymanie na wikcie państwowym i dopłacać za brak jednego normatywnego metra kwadratowego przed telewizorem. Do tego podatnik maszeruje pod prąd własnego sprzeciwu, wywierając silną presję na płacenie gangsterom jak najdłużej poprzez wymierzanie im znacznie dłuższych kar pozbawienia wolności.

[wyimek]Areszt domowy jest w swej naturze ogniwem pośrednim między tymczasowym aresztowaniem a zwykłym dozorem[/wyimek]

Idei retrybutywizmu prawniczego i ekonomicznego podejścia do przestępstwa poświęcono tomy. Jednak dużo wody w Wiśle musiało upłynąć, żeby zrozumieć, iż przestępstwo nie dość, że nie powinno się opłacać temu, kto je popełnia, to ten, na kim je popełniono, nie powinien drugi i trzeci raz dokładać do kapelusza za to, że je popełniono. Kwintesencją jest proste stwierdzenie: niech przestępcy uwiężą się sami oraz sami sfinansują swój wikt i opierunek w więzieniach – własnych domach. Wystarczy, że państwo ich do tego zmusi i przypilnuje. Przy tym i powierzchnia w więzieniu – domu jest już sprawą więźnia domownika. Jeśli jest dla niego za mała, niech sprawi sobie większe mieszkanie.

Nie trzeba budować dziesiątków nowych zakładów karnych (w istniejących brakuje kilkadziesiąt tysięcy miejsc). Nie potrzeba zżymać się, że gangsterzy siedzą w kawiarniach, bo ich miejsca w celach okupują alimenciarze i inni pechowcy. Nie musimy się spierać o to, kto i w jaki sposób powinien decydować o niewykonywaniu wymierzonej skazanemu kary pozbawienia wolności z powodu braku miejsc w jednostkach penitencjarnych. Skrojona na miarę potrzeby koncepcja odbywania kary pozbawienia wolności w systemie monitoringu elektronicznego, nietrafnie nazwanego przez ustawodawcę dozorem (skojarzenie z dozorem jako środkiem probacji), jest adekwatnym wyjściem naprzeciw ważnej potrzebie. Pewnie, że wprowadzony niedawno system wykonywania kary pozbawienia wolności na wolności (dozór elektroniczny) ma charakter eksperymentalny, a przez to nie jest doskonały. Jednak gratulacje za decyzję i odwagę.

[srodtytul]Nikt się nie poskarży[/srodtytul]

Na uznanie zasługuje także pomysł wzbogacenia katalogu środków zapobiegawczych instytucją aresztu domowego, która pozwoli wypełnić przepaść dzielącą tymczasowe aresztowanie od środków o charakterze wolnościowym, a przez to zmniejszyć opór materii przed rezygnacją z tymczasowego aresztowania. Spadnie kamień z serca nie tylko Radzie Europy, ale przede wszystkim tym sędziom, którzy nie mogą się pogodzić z faktem, że Polacy postawili na głowie proces karny i wymyślając sądy apelacyjne i apelację od wyroku, zapomnieli wymyślić postępowanie apelacyjne. Nie da się dłużej patrzeć obojętnie na to, jak sądy apelacyjne, przedłużając ponadtrzyletnie areszty, chyżo uchylają wyroki i lekką ręką przekazują do ponownego rozpoznania sprawy, w których dwuletnie śledztwo i półtoraroczna rozprawa wygenerowały kilkusettomowy materiał aktowy.

Racje przemawiające za wprowadzeniem do polskiego porządku prawnego instytucji aresztu domowego są poza tym podobne do zaprezentowanych już na wstępie co do kary pozbawienia wolności wykonywanej w domu przestępcy. Tanio, przyjemniej niż w murach więziennych, nikomu nie grozi, że zostanie „cwelem” z woli grypsujących, nie trzeba wystawiać zezwoleń na widzenia z żoną czy z konkubiną, nikt się nie poskarży na zbyt małą powierzchnię w domowym areszcie.

[srodtytul]Istotne zastrzeżenia[/srodtytul]

Zwraca jednak uwagę brak w opracowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekcie ustawy uchwycenia odpowiedniej dystynkcji między tymczasowym aresztowaniem a aresztem domowym. Proponuje się w nim, żeby areszt domowy był następnie zaliczany na poczet kary na takich samych zasadach jak tymczasowe aresztowanie. I to właśnie nasuwa poważne zastrzeżenia. Nikomu nie trzeba przecież tłumaczyć, że jest mimo wszystko subtelna różnica między kratami a firankami w oknie oraz między strażnikiem więziennym a własną lub nawet niekoniecznie własną żoną, z którą można mieć przy tym widzenie miękkie – szczyt nieosiągalnych marzeń przebywającego przez cztery lata w areszcie śledczym oskarżonego.

Pobytu w miejscu, w którym przebywać się chce i lubi, nie należy porównywać z zamknięciem w areszcie śledczym, przed którym nawet twardziel się wzdraga. Poddany aresztowi domowemu nie podlega najbardziej krępującym wybór i swobodę poczynań rygorom związanym z więziennym regulaminem i grypserą. Te cechy sprawiają, że areszt domowy pozostaje w równym stopniu podobny do tymczasowego aresztowania, co i do dozoru policji, w ramach którego oskarżony (podejrzany) też ma w określony sposób skrępowaną wolność przez organ procesowy. Można powiedzieć, że areszt domowy jest w swej naturze ogniwem pośrednim między tymczasowym aresztowaniem a zwykłym dozorem. P

ropozycja pełnego parytetu tymczasowego aresztowania i aresztu domowego przy zaliczaniu okresów ich trwania na poczet kary uprzywilejowuje bez wystarczającego uzasadnienia szczęśliwców, którym zaoszczędzono ponurej dolegliwości. W wypadku przyjęcia tej koncepcji w ustawie znaleźliby się oni w nierównoprawnie korzystniejszym położeniu w stosunku do tymczasowo aresztowanych. W ten sposób zarysowaną niesłuszność zrównania na płaszczyźnie prawnej konsekwencji zasadniczo różnej ingerencji w sferę dóbr osobistych pogłębiałby przepis, którego dodanie do [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=18C24D00561F186EF5141A6DE95DD986?id=75001]kodeksu postępowania karnego[/link] się postuluje, a w myśl którego do zastosowania aresztu domowego aspirowaliby tylko ci, którzy mają stałe miejsce zamieszkania i odpowiednie warunki mieszkaniowe (umożliwiające funkcjonowanie aparatury monitorującej). Takie rozszerzenie pola, na którym obowiązywałaby zasada, że cwaniacy siedzą w willach, a frajerzy w więzieniach, nie zasługuje na aprobatę.

Krytyce propozycji zrównania siedzenia w areszcie śledczym z siedzeniem w domu nie uchybia odwołanie się do argumentu, że kara pozbawienia wolności wykonywana w systemie dozoru elektronicznego nie przestaje być karą takiego rodzaju. Odbywanie kary pozbawienia wolności w systemie dozoru elektronicznego jest przecież mimo wszystko rodzajem koncesji udzielanej skazanemu w celu zastąpienia izolacji więziennej, czyli rzeczywistego pozbawienia wolności, jej surogatem. Może mieć miejsce tylko w określonych sytuacjach i pozostaje instrumentem racjonalizacji kary na etapie jej wykonywania. Wynika z potrzeby rozwarstwienia przestępczości i z sensu uczynienia wymiaru sprawiedliwości efektywnym. W gruncie rzeczy odbywanie kary pozbawienia wolności w systemie dozoru elektronicznego jest formą jedynie skrępowania wolności połączoną z przymusem monitorowania. Pozostaje rodzajowo bliższe ograniczeniu wolności niźli izolacji więziennej.

Dlatego uzasadnione staje się sformułowanie następujących uwag:

- areszt domowy powinien uzupełnić katalog środków zapobiegawczych przewidzianych w kodeksie postępowania karnego,

- ten środek zapobiegawczy powinien być alternatywą dla tymczasowego aresztowania, zgodną z wnioskiem oskarżonego lub objętą jego aprobatą, po pouczeniu o różnicy w zasadach zaliczania tymczasowego aresztowania i aresztu domowego na poczet kary,

- na poczet orzeczonej kary okres stosowania aresztu domowego powinien być zaliczany według zasady, że dwa dni aresztu domowego równają się jednemu dniowi kary pozbawienia wolności, dwóm dniom kary ograniczenia wolności lub dwóm dziennym stawkom grzywny,

- wykonywanie kary pozbawienia wolności w systemie dozoru elektronicznego stanowić powinno podstawę do zaliczenia na nowo na jej poczet aresztu domowego według przelicznika: jeden dzień aresztu domowego równa się jednemu dniowi kary pozbawienia wolności.

Z jednej strony w jednostkach penitencjarnych przebywa więcej osób, niż jest w nich miejsc, z drugiej zaś spora liczba tych, którzy tam być powinni, chodzi na wolności z powodu braku miejsc. Wśród nich są sprawcy poważnych przestępstw. Należne im miejsca w celach stale okupują bowiem nietrzeźwi rowerzyści, alimenciarze i inni drobni przestępcy, którym ustawa kazała „odwiesić” zawieszone wykonanie kary krótkoterminowego pozbawienia wolności, bo ponownie wsiedli na rower po pijanemu, znów przepili pieniądze na alimenty albo dopuścili się kolejnej drobnej kradzieży, żeby mieć na wódkę.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie
Opinie Prawne
Michał Romanowski: Opcja zerowa wobec neosędziów to początek końca wartości
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Komisja Wenecka broni sędziów Trybunału Konstytucyjnego
Opinie Prawne
Rafał Dębowski: Zabudowa terenów wokół lotnisk – jak zmienić linię orzeczniczą
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Prawne
Fila, Łabuda: O sensie i bezsensie zmian prawnych wokół medycznej marihuany
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką