Prawie bez echa i publicznej dyskusji przeszła radykalna zmiana ordynacji wyborczej do Senatu. Zmiana ta stanowi poważny zamach na demokrację. Fakt, że nie wywołało to szczególnego zaniepokojenia, świadczy o tym, jak niewielkie jest obywatelskie zainteresowanie problemami ustrojowym. Demokracja traktowana jest jak współczesny świątek, któremu należy oddawać cześć, ale z jej znaczenia dla regulacji świata rzeczywistego nie bardzo zdajemy sobie sprawę. Podstawa demokracji, a więc parlamentaryzm, ulega systematycznemu osłabieniu. W warunkach dyscypliny partyjnej i taśmowej produkcji aktów prawnych władza ustawodawcza przechodzi realnie w ręce władzy wykonawczej (Rządu) i sądowniczej (Trybunału Konstytucyjnego).
[srodtytul]Ordynacja ma funkcję służebną[/srodtytul]
Nowa ustawa Kodeks Wyborczy zmienia ordynację wyborczą do Senatu, wprowadzając zasadę wyborów w jednomandatowych okręgach wyborczych (j.o.w.) w jednej turze. Nie jestem przeciwnikiem wyborów w j.o.w., ale uważam, że powinny one odbywać się w dwóch turach. Kiedy uchwalano nową Konstytucję w 1997 r. wnosiłem poprawkę, aby w artykule 96 wykreślić w odniesieniu do wyborów do Sejmu przymiotnik „proporcjonalne”. Wynikało to z tego, że jestem zwolennikiem ordynacji mieszanej.
Ordynację mieszaną zakładaliśmy jeszcze w społecznym projekcie Konstytucji. Projekt przewidywał 75-85% mandatów obsadzanych w wyniku wyborów w j.o.w. w dwóch turach, resztę zaś w wyborach ściśle proporcjonalnych. Motywacja była następująca: system głosowania w j.o.w. wzmacnia koalicję rządzącą i buduje system stabilny, acz nieprzesadnie wielopartyjny. Jednocześnie mandaty uzyskane w części proporcjonalnej pozwalają na reprezentowanie poglądów i postaw właściwych istotnym grupom na poziomie ogólnokrajowym. Warto pamiętać, ze Helmut Kohl zawsze przegrywał wybory w swoim okręgu wyborczym, a przecież trudno go uznać za osobę niereprezentatywną dla niemieckiej chadecji.
Ordynacja wyborcza powinna służyć interesom państwa i jego obywateli, toteż wybór takiej a nie innej ordynacji powinien jasno wskazywać cele, które ma realizować, a nie być wynikiem PR-owskich (dawniej mówiło się propagandowych) machinacji koalicji rządzącej. System ordynacji powinien sprzyjać realizacji zadań tego organu, który jest wybierany wedle jej zaleceń. Dlatego też popieram wprowadzenie ordynacji wyborczej do Sejmu opartej o j.o.w. w dwu turach. Wprowadzenie natomiast ordynacji opartej o j.o.w. w jednej turze, w wyborach do Senatu uważam za wyraz ignorancji nie znajdujący żadnego merytorycznego uzasadnienia. W ten sposób Senat, nie mający konstytucyjnie wpływu na władzę wykonawczą i pełniący rolę izby refleksji, zostaje pozbawiony różnorodności poglądów, niezbędnych do ciekawej i merytorycznej analizy, tego co wyprodukował Rząd czy Sejm.