W kuluarach sejmowych rozeszła się pogłoska, iż obecny kształt projektu ustawy o państwowych egzaminach prawniczych to efekt osobistej decyzji Pierwszego – decyzji tak stanowczej, że zmienić ją może tylko Pierwszy. Nie wiem, czy to prawda, czy tylko plotka, ale pomyślałem, że warto napisać list otwarty do Pierwszego. By nie tylko wnioskodawcy postulowanych rozwiązań legislacyjnych, ale także Pierwszy, jako domniemany autor pomysłu upoważnienia wszystkich magistrów prawa do występowania przed sądami rejonowymi w absolutnej większości spraw cywilnych, bez względu na ich wiedzę, predyspozycje i doświadczenie, miał szansę poznania konsekwencji proponowanych rozwiązań. By w przyszłości o Pierwszym nie mówiono tak, jak na początku lat 80. mówiono o pierwszym sekretarzu: „chciał dobrze, ale mu nie wyszło".
List otwarty
Pierwotny projekt ustawy o państwowych egzaminach prawniczych nie wywoływał większych emocji. Skoro dostęp do wolnych zawodów od wielu już lat limituje tylko wiedza kandydata, weryfikowana przez państwo, to cóż mogło budzić sprzeciw: zmiana nazwy czy trybu zdawania egzaminu? Z jednym wszakże zastrzeżeniem. Środowiska prawnicze od samego początku kwestionowały upoważnienie absolwentów wydziałów prawa do samodzielnego wykonywania czynności zastępstwa procesowego w sprawach cywilnych, wskazując na niezgodność takiej regulacji z konstytucją i orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego. Wydawało się nawet, że zwycięży rozsądek, a sprawa zakończy się bez szkody dla wymiaru sprawiedliwości. Byłoby tak, gdyby posłowie przyjęli rozwiązanie, zgodnie z którym magister prawa mógłby wykonywać czynności zastępstwa procesowego z upoważnienia adwokata i pod jego nadzorem.
Niestety, kompromis zburzyły poprawki dwóch posłów, zgłoszone na końcowym etapie prac legislacyjnych. Zakładają one, że każdy magister prawa, bez żadnej weryfikacji jego umiejętności, będzie mógł samodzielnie wykonywać tzw. podstawowe czynności prawnicze, do których zaliczono również sporządzanie pism procesowych i zastępstwo procesowe w sprawach cywilnych (z wyjątkiem spraw rodzinnych i opiekuńczych) przed sądami rejonowymi.
Co w tym złego
Zaproponowane przepisy w założeniu dedykowane zostały do młodego elektoratu absolwentów wydziałów prawa, choć powszechnie wiadomo, iż uczelnie wyższe uczą teorii, a nie praktyki. Niestety, przeoczono fakt, iż nowoczesny system szkolnictwa wyższego pozwala na swobodny wybór przedmiotów; studenci nie są zmuszeni do wyboru w toku studiów ani procedury cywilnej, ani prawa cywilnego. Przyjęte poprawki umożliwią usługowe prowadzenie spraw cywilnych także osobom, które nigdy w życiu, nawet w teorii, nie zetknęły się z kodeksem postępowania cywilnego czy kodeksem cywilnym, choć są magistrami prawa.
Zapomniano przy tym, że magistrami prawa są także osoby, które od wielu lat nie mają nic wspólnego z wykonywaniem zawodu, przez co, przy ogromnej inflacji legislacyjnej, utraciły wiedzę prawniczą. Przeoczono również drobny szczegół, iż zaproponowane regulacje otworzą drogę do usługowego zastępstwa procesowego osobom skazanym za przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości, wobec których orzeczono zakaz wykonywania zawodu adwokata, lub które, orzeczeniem dyscyplinarnym, wydalono z adwokatury.