Choć w nowym rządzie Krzysztof Kwiatkowski stracił tekę ministra sprawiedliwości, nie porzucił pomysłu, nad którym pracował w resorcie. Dziś promuje go jako poseł Platformy. W Klubie Parlamentarnym PO trwa zbieranie podpisów pod projektem zmian przepisów o dozorze elektronicznym.
Od dwóch lat istnieje możliwość odbywania w domu kary pozbawienia wolności. Skazany może wychodzić np. do pracy czy kościoła, ale musi nosić elektroniczną obrączkę, dzięki czemu wiadomo, czy o określonej porze wraca do domu.
Projekt przewiduje trzy główne zmiany: możliwość zastosowania wobec objętego dozorem elektronicznym warunkowego zwolnienia (dziś może o to prosić tylko osadzony w więzieniu, po połowie odbycia kary), możliwość korzystania przez niego z pomocy społecznej oraz umożliwienie jego kuratorowi zmiany godzin, w których skazany musi rejestrować się w systemie dozoru elektronicznego (teraz decyduje o tym sąd). Może to zrobić tylko z domu, bo tam instalowany jest system, co stwarza kłopot, np. gdy zmieniają się godziny jego pracy.
Zdaniem byłego ministra sprawiedliwości te zmiany mogą spowodować, że więcej osób będzie obywało karę w tym systemie. A to odciąży więzienia. – Dziś zdarza się, że osoba, która nie ma dochodów, nie składa wniosku o odbywanie kary w systemie dozoru elektronicznego, ponieważ nie ma wówczas nawet prawa do opieki społecznej – mówi Kwiatkowski. – Tymczasem w więzieniu ma zapewnione utrzymanie.
Przekonuje, że udzielenie pomocy społecznej takim osobom mniej kosztuje budżet niż pobyt skazanego za kratami. I podaje wyliczenia. – Samo odbywanie kary w systemie elektronicznym to 500 zł miesięcznie na skazanego, podczas gdy miesięczny koszt pobytu w więziennej celi wynosi około 2500 zł – mówi Kwiatkowski.