Rozmowa z Pauliną Kieszkowską- Knapik, adwokatem z Baker & McKenzie, ekspertem prawa farmaceutycznego
Rz: Skąd wynika chaos po tym, jak minister zdrowia podał do publicznej wiadomości obwieszczenie z listą leków refundowanych?
Paulina Kieszkowska-Knapik:
Ministerstwo Zdrowia przygotowywało pierwsze obwieszczenie w wyjątkowym trybie, bo vacatio legis tej ustawy to tylko sześć miesięcy. Negocjacje cenowe z firmami farmaceutycznymi komisja ekonomiczna w ministerstwie rozpoczęła dopiero w listopadzie, a decyzję o objęciu refundacją resort doręczył firmom na kilka dni przed publikacją obwieszczenia. Zaskoczeniem było to, że nie wpisano na nową listę wielu leków, mimo że negocjacje miały dotyczyć wyłącznie ich cen. Później okazało się, że komisja decydowała też o tym, czy da się zastąpić jedne leki innymi. A w jej pracach nie uczestniczyli przedstawiciele Agencji Oceny Technologii Medycznych (AOTM) badający skuteczność medyczną danego specyfiku.
A jaki ma być modelowy proces refundacji leków według nowej ustawy?
Rozpocznie się on na wniosek firmy składany do Ministerstwa Zdrowia, żeby jej produkt był objęty refundacją. Później, jeśli to jest nowy lek, minister skieruje dokument do AOTM. Analiza z AOTM zostanie skierowana do Komisji Ekonomicznej zajmującej się wyłącznie negocjacją ceny z firmami. Specjaliści przygotują więc podstawę dla ministra, który następnie wyda decyzję o objęciu refundacją grupy leków. Dopiero obwieszczenie określi rzecz najważniejszą, tj. poziom, do którego Narodowy Fundusz Zdrowia będzie współfinansował pacjentom daną terapię.