Jeśli prawo ma być przestrzegane i mamy żyć w państwie prawa, to ustawy i inne akty normatywne muszą być formułowane jasno, wyraźnie, dokładnie i zrozumiale. Bezpośrednie regulacje dotyczące jakiejś praktyki społecznej powinny być zrozumiałe dla wszystkich, którzy działają w tej dziedzinie. Takim aktem prawnym, który często bywa przywoływany jako wzorcowe godzenie jasności, precyzji i zrozumiałości, jest kodeks ruchu drogowego. W niektórych krajach, np. w Anglii, ten akt prawny używany jest w szkołach językowych jako wzorcowy tekst poprawnej angielszczyzny. Podobna opinia o polskim kodeksie drogowym byłaby zapewne ryzykowna, ale można go uznać za dość komunikatywny.
Podobny charakter powinna mieć ustawa o VAT, ponieważ skierowana jest do wszystkich ludzi parających się działalnością gospodarczą, a że w gospodarce rynkowej może to być każdy, więc ustawa powinna być zrozumiała dla każdego. Co więcej, swoją klarownością i zrozumiałością powinna wręcz zachęcać do podejmowania takiej działalności, pokazując, że rozliczanie się z państwem z obowiązku podatkowego z tytułu VAT wcale nie jest takie trudne (choć niekiedy bywa bolesne).
Staranniejsze stosowanie polszczyzny ogólnej ograniczyłoby liczbę definicji
Jedno zdanie, sto wyrazów
Tymczasem lektura tekstu tejże ustawy bardziej przypomina przedzieranie się przez gąszcz definicji (drogę przez mękę) niż bezpieczną podróż do urzędu skarbowego. Ustawa ta jest wyrafinowanym tekstem prawniczym pisanym najwyraźniej z myślą o innych prawnikach i dla nich przeznaczonym, a zwykły przedsiębiorca bez specjalistycznych konsultacji nie będzie mógł spać spokojnie, nawet jeśli w dobrej wierze rozliczył się z fiskusem jak należy.
Nie wszystko zapewne w języku ustawy dotyczącej VAT da się wyrazić w sposób prosty i zrozumiały dla każdego (choćby z uwagi na konieczność zachowania zgodności z prawem Unii Europejskiej), ale wiele spośród zawartych w niej przepisów z pewnością można by sformułować prościej i bardziej przystępnie dla szerokiego grona jej adresatów.