Język prawniczy komplikuje przepisy

W aktach prawnych wyraźnie widoczne jest piętno językowe środowiska prawniczego, przejawiające się w nadmiernej terminologizacji zapisów – piszą językoznawca Halina Mrozowska-Marszałek i doradca podatkowy Joanna Rudzka

Publikacja: 02.04.2012 10:05

Język prawniczy komplikuje przepisy

Foto: Rzeczpospolita, paweł gałka Paweł Gałka, Paweł Gałka Paweł Gałka

Red

Jeśli prawo ma być przestrzegane i mamy żyć w państwie prawa, to ustawy i inne akty normatywne muszą być formułowane jasno, wyraźnie, dokładnie i zrozumiale. Bezpośrednie regulacje dotyczące jakiejś praktyki społecznej powinny być zrozumiałe dla wszystkich, którzy działają w tej dziedzinie. Takim aktem prawnym, który często bywa przywoływany jako wzorcowe godzenie jasności, precyzji i zrozumiałości, jest kodeks ruchu drogowego. W niektórych krajach, np. w Anglii, ten akt prawny używany jest w szkołach językowych jako wzorcowy tekst poprawnej angielszczyzny. Podobna opinia o polskim kodeksie drogowym byłaby zapewne ryzykowna, ale można go uznać za dość komunikatywny.

Podobny charakter powinna mieć ustawa o VAT, ponieważ skierowana jest do wszystkich ludzi parających się działalnością gospodarczą, a że w gospodarce rynkowej może to być każdy, więc ustawa powinna być zrozumiała dla każdego. Co więcej, swoją klarownością i zrozumiałością powinna wręcz zachęcać do podejmowania takiej działalności, pokazując, że rozliczanie się z państwem z obowiązku podatkowego z tytułu VAT wcale nie jest takie trudne (choć niekiedy bywa bolesne).

Staranniejsze stosowanie polszczyzny ogólnej ograniczyłoby liczbę definicji

Jedno zdanie, sto wyrazów

Tymczasem lektura tekstu tejże ustawy bardziej przypomina przedzieranie się przez gąszcz definicji (drogę przez mękę) niż bezpieczną podróż do urzędu skarbowego. Ustawa ta jest wyrafinowanym tekstem prawniczym pisanym najwyraźniej z myślą o innych prawnikach i dla nich przeznaczonym, a zwykły przedsiębiorca bez specjalistycznych konsultacji nie będzie mógł spać spokojnie, nawet jeśli w dobrej wierze rozliczył się z fiskusem jak należy.

Nie wszystko zapewne w języku ustawy dotyczącej VAT da się wyrazić w sposób prosty i zrozumiały dla każdego (choćby z uwagi na konieczność zachowania zgodności z prawem Unii Europejskiej), ale wiele spośród zawartych w niej przepisów z pewnością można by sformułować prościej i bardziej przystępnie dla szerokiego grona jej adresatów.

Przykładowo można wskazać kilka takich regulacji.

Jak przystało na poważną ustawę, zawiera ona wiele definicji i wyjaśnień dotyczących używanych w niej kategorii i pojęć. Są w niej takie sformułowania, jak np. "Zwolnienie od podatku stosuje się również do świadczenia usługi stanowiącej element usługi wymienionej w ust. 1 pkt 7 i 37 – 41, który sam stanowi odrębną całość i jest właściwy oraz niezbędny do świadczenia usługi zwolnionej zgodnie z ust. 1 pkt 7 i 37 – 41", które po kolejnym uważnym przeczytaniu i przywołaniu jakiegoś przykładu (choćby usługi ubezpieczeniowej), mimo pozornej zawiłości okazują się dość zrozumiałe, choć i je można by zapewne uprościć.

Tuż obok znajdujemy jednak sformułowanie będące mistrzowską formą słownej ekwilibrystyki, która niechybnie musi przekształcić się w fizyczną ekwilibrystykę każdego, kto zechce zastosować ten przepis w praktyce. Wyobraźmy sobie bowiem posiadacza samochodu, który chce zgodnie z poniższym opisem obmierzyć swój samochód.

"Przepis ust.1 nie dotyczy: (...)

2) pojazdów samochodowych mających więcej niż jeden rząd siedzeń, które oddzielone są od części przeznaczonej do przewozu ładunków ścianą lub trwałą przegrodą i u których długość części przeznaczonej do przewozu ładunków, mierzona po podłodze od najdalej wysuniętego punktu podłogi pozwalającego postawić pionową ścianę lub trwałą przegrodę pomiędzy podłogą a sufitem do tylnej krawędzi podłogi przekracza 50 proc. długości pojazdu; dla obliczenia proporcji, o której mowa w zdaniu poprzednim, długość pojazdu stanowi odległość pomiędzy dolną krawędzią przedniej szyby pojazdu a tylną krawędzią podłogi części pojazdu przeznaczonej do przewozu ładunków, mierzona w linii poziomej wzdłuż pojazdu pomiędzy dolną krawędzią przedniej szyby pojazdu a punktem wyprowadzonym w pionie od tylnej krawędzi podłogi części pojazdu przeznaczonej do przewozu ładunków;".

Potrzebna jest tu nie tylko miarka, lecz także umiejętność rozbioru składni skomplikowanych wypowiedzeń, bo przytoczony akapit to jedno zdanie wielokrotnie złożone, liczące ponad 110 wyrazów, a ustalenie związków logicznych pomiędzy nimi jest wyjątkowo trudne. Zatem nawet jeśli owemu właścicielowi jakoś się to uda, to nigdy nie może mieć pewności, że na skutek eksploatowania tego pojazdu wyniki tak pieczołowicie wykonanych pomiarów mogą się nieznacznie zmienić. Nie będzie to miało wpływu na bezpieczeństwo jazdy, ale może mieć wpływ na interpretację przepisów.

Wyraźnie widoczne jest też piętno językowe środowiska prawniczego, przejawiające się w nadmiernej terminologizacji zapisów. Staranniejsze stosowanie polszczyzny ogólnej, zrozumiałej dla przedsiębiorców, ograniczyłoby liczbę definicji i człowiek znający np. znaczenie określeń – dostawa towaru, wydanie towaru (nabycie rzeczy zamiast zakup etc.) nie musiałby zapamiętywać nowych definicji. Pewnym pocieszeniem dla zwykłych "użytkowników" ustawy o VAT, a także  usprawiedliwieniem polskiego ustawodawcy jest to, że przywołane pojęcia (i wiele innych) wynikają z wdrożenia do polskiego porządku prawnego dyrektywy unijnej dotyczącej VAT. Dyrektywa ta musiała zawierać pojęcia na tyle ogólne i pojemne, by pasowały do porządków prawnych wszystkich państw członkowskich UE. Wszak ważnym dążeniem UE jest troska o ujednolicenie obowiązków podatkowych na terenie całej Unii.

Przedsiębiorca prowadzący działalność na terenie Unii Europejskiej i zmieniający niekiedy siedzibę swojego biura bądź miejsce składowania towarów z jednego kraju Unii do drugiego musi przyjąć do wiadomości, że dokonuje "wewnątrzwspólnotowego przemieszczenia towarów", które ustawodawca definiuje w sposób następujący:

"Przez wewnątrzwspólnotowe nabycie towarów za wynagrodzeniem, o którym mowa w art. 5 ust. 1 pkt. 4, rozumie się również przemieszczenie towarów przez podatnika podatku od wartości dodanej lub na jego rzecz, należących do tego podatnika, z terytorium państwa członkowskiego innego niż terytorium kraju na terytorium kraju, jeżeli towary te zostały przez tego podatnika na terytorium tego innego państwa członkowskiego w ramach prowadzonego przez niego przedsiębiorstwa wytworzone, wydobyte, nabyte, w tym również w ramach wewnątrzwspólnotowego nabycia towarów, albo zaimportowane, i towary te mają służyć działalności gospodarczej podatnika".

Dwa grzyby w barszczu czy pułapka

Niby logiczne i nawet nie takie zawiłe, ale tak naprawdę zrozumiałe dopiero po kilkukrotnej lekturze. A trzeba pamiętać, że jesteśmy na początku drogi i dopiero zaznajamiamy się z podstawową terminologią ustawy. Gdy czytelnik już jako tako oswoi się z tą definicją, musi ją teraz porównać z inną, chyba nieco prostszą, definicją wewnątrzwspólnotowego nabycia towarów zawartą w tej samej ustawie. Stwierdza ona:

"Przez wewnątrzwspólnotowe nabycie towarów, o którym mowa w art. 5 ust. 1 pkt 4, rozumie się nabycie prawa do rozporządzania jak właściciel towarami, które w wyniku dokonanej dostawy są wysyłane lub transportowane na terytorium państwa członkowskiego inne niż terytorium państwa członkowskiego rozpoczęcia wysyłki lub transportu przez dokonującego dostawy, nabywcę towarów lub na ich rzecz".

Obie definicje odnoszą się do tego samego, tzn. tego, o czym mowa w art. 5 ust. 1 pkt 4 ustawy, ale jak mają się do siebie? Czy to takie swoiście prawnicze "dwa grzyby w barszczu", czy też misternie zastawiona pułapka, kryjąca w szczegółach interpretacyjnego diabła? O to lepiej zapytać speca od tej ustawy i prawa podatkowego, bo "laicka", a już zwłaszcza zdroworozsądkowa interpretacja obu zapisów może się okazać ryzykowna.

Trudno powiedzieć, ile osób lektura tych i bardziej skomplikowanych przepisów zniechęciła do działalności gospodarczej, ale z pewnością tacy byli, a nawet tacy, którzy z tego powodu zwinęli interes. Trudno się też dziwić, że sytuacje, gdy doradcy podatkowi spierają się w interesie klienta z organami podatkowymi, a nawet między sobą, o rozumienie treści poszczególnych przepisów, wcale nie należą do rzadkości. ?

Halina Mrozowska-Marszałek jest językoznawcą, Joanna Rudzka jest doradcą podatkowym, kieruje działem VAT Kancelarii Ożóg i Wspólnicy

Jeśli prawo ma być przestrzegane i mamy żyć w państwie prawa, to ustawy i inne akty normatywne muszą być formułowane jasno, wyraźnie, dokładnie i zrozumiale. Bezpośrednie regulacje dotyczące jakiejś praktyki społecznej powinny być zrozumiałe dla wszystkich, którzy działają w tej dziedzinie. Takim aktem prawnym, który często bywa przywoływany jako wzorcowe godzenie jasności, precyzji i zrozumiałości, jest kodeks ruchu drogowego. W niektórych krajach, np. w Anglii, ten akt prawny używany jest w szkołach językowych jako wzorcowy tekst poprawnej angielszczyzny. Podobna opinia o polskim kodeksie drogowym byłaby zapewne ryzykowna, ale można go uznać za dość komunikatywny.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Iwona Gębusia: Polsat i TVN – dostawcy usług medialnych czy strategicznych?
Opinie Prawne
Mirosław Wróblewski: Ochrona prywatności i danych osobowych jako prawo człowieka
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Święczkowski nie zmieni TK, ale będzie bardziej subtelny niż Przyłębska
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Biznes umie liczyć, niech liczy na siebie