Wiele wskazuje na to, że operacja przekształcania szpitali w spółki może się nie zakończyć sukcesem. Przekształcenia miały być receptą na coraz gorszą sytuację szpitali, niezdolnych do wyrwania się z zaciskającej pętli zadłużenia. Spółki miały być ich przeciwieństwem: oddłużone, zrestrukturyzowane, profesjonalnie zarządzane, a przede wszystkim – obok kontraktów z NFZ – otwarte na sprzedaż również komercyjnych usług.
Przeczytaj także artykuły: Leczenie za pieniądze nie chroni przed długami i Idą ciężkie czasy dla służby zdrowia i pacjentów
Niestety, jak pokazują przykłady przekształconych placówek, plan się nie udał. Szpitalne spółki zamiast zarabiać, popadają w milionowe długi. Nawet najlepsi menedżerowie z najlepszymi pomysłami nie mogli nic wskórać, bo się okazało, że pacjenci ubezpieczeni nie chcą korzystać z komercyjnych usług. Dlaczego? Bo po prostu ich na to nie stać. Wolą poczekać trzy miesiące w kolejce do publicznego ZOZ.
Plan, który był krojony z perspektywy Warszawy i jej mieszkańców, nie zadziałał w mniejszych miastach, choćby takich jak Siedlce, gdzie stopa życiowa mieszkańców jest nieporównywalnie niższa niż w stolicy.
Teraz nikt nie wie, co począć z tą sytuacją. Szpitalom spółkom pozostaje twarda walka o przetrwanie, która, niestety, w obecnej sytuacji może nie ograniczyć się wyłącznie do redukcji personelu czy cięć w administracji, ale odbije się też na pacjentach.