Miśtal-Kluś: Opcje walutowe w praktyce sądowej

Zanim zapadnie werdykt, sąd musi szczegółowo ustalić warunki, w jakich doszło do zawarcia umowy – pisze radca prawny Anna Miśtal-Kluś.

Publikacja: 01.02.2013 08:36

Miśtal-Kluś: Opcje walutowe w praktyce sądowej

Foto: Rzeczpospolita

Red

Sąd Najwyższy wydał w ostatnich miesiącach kilka orzeczeń dotyczących opcji walutowych. Mimo to nadal trudno mówić o utrwalonym kierunku orzekania w tzw. sprawach opcyjnych. Po analizie dotychczasowych wyroków nasuwa się jednak ogólna wytyczna: sądy powinny w pierwszej kolejności szczegółowo ustalać warunki zawieranych umów opcji. Przy często znacznej obszerności materiału dowodowego takie ustalenia wymagają dokładnej i czasochłonnej analizy postanowień umów, w tym umów ramowych oraz regulaminów.

Sąd obowiązany jest zinterpretować nie tylko same postanowienia umowy, ale też wziąć pod uwagę, jaki był rzeczywisty zamiar stron i cel umowy. To ostatnie należy ustalać przy uwzględnieniu często wieloletniej współpracy stron i wszelkich okoliczności towarzyszących wykonywaniu zawartej umowy, które mogą np. wskazywać, że dotychczasowe działania podejmowane przez klienta potwierdzają jego świadomość co do poziomu jego odpowiedzialności wobec banku z tytułu zawartych umów wbrew podnoszonym twierdzeniom (np. wyrok Sądu Najwyższego z 27 kwietnia 2012 r., sygn. V CSK 193/11).

W sporach sądowych klienci banków często zarzucają nieważność zawartych umów, co uzasadniają brakiem ustalenia istotnych warunków umów opcji. Nie da się stworzyć zamkniętego katalogu istotnych warunków takich umów, choćby z tego powodu, że umowy opcyjne należy traktować jako umowy nienazwane, co potwierdził Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku z 5 października 2012 r. (sygn. IV CSK 166/12). Jednym z częstych zarzutów klientów w tym zakresie jest brak ustalenia w umowie obowiązku uiszczenia premii opcyjnej.

Kwestia, czy ten element jest rzeczywiście niezbędny dla ważnego zawarcia umowy, nie może być oceniana w oderwaniu od konkretnej transakcji. Inna sytuacja zachodzi bowiem, gdy strony zawierają prostą umowę opcji, np. tzw. opcję waniliową, w której nabywcą opcji put jest klient, a wystawcą bank, dającej klientowi prawo sprzedaży danej ilości waluty w określonym czasie w razie spełnienia się ustalonych warunków, za której wystawienie klient ma obowiązek zapłacić na rzecz banku premię opcyjną. Natomiast inna sytuacja zachodzi, gdy strony zawierają złożoną umowę opcyjną polegającą na tym, że klient, nabywca opcji put, jednocześnie wystawia na rzecz banku opcję call; w takiej sytuacji premie wzajemnie się znoszą. Wobec możliwości różnych rozwiązań premia nie może być traktowana jako istotny element umowy opcji. Warto podkreślić, że o wyborze takich złożonych umów opcji klienci często decydowali właśnie z uwagi na brak obowiązku uiszczenia premii.

Cel bez znaczenia

Z punktu widzenia ważności zawartych umów opcji nie ma znaczenia, w jakim celu klient zawarł taką umowę. Jakkolwiek celem ekonomicznym zawarcia umowy opcyjnej najczęściej bywa uzyskanie przez klienta zabezpieczenia przed niekorzystnymi dla niego zmianami kursów walut (przykładowo w przypadku eksportera poszukiwane zabezpieczenie ma chronić przed spadkiem kursu danej waluty w stosunku do złotego), to jednak nie można wykluczyć, że klient zawrze transakcję opcyjną w celach spekulacyjnych w oderwaniu od ekspozycji walutowej, tj. w przypadku eksportera w oderwaniu od jego wpływów w danej walucie obcej.

Zawarcie umów opcyjnych przez klienta w celach spekulacyjnych musi być w postępowaniach sądowych traktowane jako przesłanka obciążająca klienta. Nie ma przecież podstaw, aby wywodzić zakaz zawierania przez banki transakcji, które klient chce zawrzeć, mimo że nie mają one pokrycia w jego ekspozycji walutowej, czego klient nie tylko jest świadomy, ale przede wszystkim upatruje w zawarciu tego typu transakcji szybkich i nadzwyczajnych zysków. W takiej sytuacji klient sam naraża się na ryzyko, że kurs danej pary walut zmieni się w przeciwnym od pożądanego przez niego kierunku.

W zakresie obowiązków informacyjnych banków szerokim echem odbił się wyrok Sądu Najwyższego z 16 lutego 2012 r. (sygn. IV CSK 225/11). Wynika z niego, że do banków dokonujących „terminowych operacji finansowych" w rozumieniu art. 5 ust. 2 pkt 4 i 7 prawa bankowego należałoby stosować zbliżony lub podobny standard informacyjny wynikający z dyrektywy 2004/39/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 21 kwietnia 2004 r. w sprawie rynków instrumentów finansowych, nawet jeżeli w chwili zawarcia umowy z bankiem dyrektywa ta nie była jeszcze implementowana do polskiego porządku prawnego i brak jest podstaw do jej stosowania w danej sprawie. Sąd Najwyższy pozostawił jednak otwarte pole do oceny, co jest standardem podobnym lub zbliżonym do określonego w tej dyrektywie.

Co mówi dyrektywa

Sąd Apelacyjny w Lublinie, ponownie rozpoznający sprawę w wyniku wspomnianego orzeczenia Sądu Najwyższego, wskazał w uzasadnieniu wyroku z 25 lipca 2012 r. (sygn. I ACa 310/12), że dyrektywa nie nakłada żadnych szczególnie uciążliwych obowiązków na firmy inwestycyjne, nakazuje im jedynie działać uczciwie, sprawiedliwie i profesjonalnie, w najlepiej pojętym interesie klientów poprzez nałożenie obowiązków informacyjnych i sprawozdawczych w stosunku do klienta. Sąd podkreślił też, że standardy postępowania zawarte w dyrektywie mieszczą się w pojęciu zasad współżycia społecznego.

Potwierdza to, że banki mają wprawdzie szczególne obowiązki, w tym obowiązek należytej staranności i lojalności, są to jednak obowiązki, które niezależnie od treści wspomnianej dyrektywy można wywodzić także z przepisów kodeksu cywilnego.

Jednocześnie Sąd Najwyższy w wyroku z 16 lutego 2012 r. nakazał zbadać, czy między stronami doszło do zawarcia dodatkowego porozumienia, choćby w sposób dorozumiany, z którego wynikałyby dodatkowe obowiązki banku jako doradcy. Dopiero w takiej sytuacji obowiązek lojalności wobec klienta uległby przekształceniu w obowiązek rzetelnej informacji o charakterze doradczym, także w wersji ostrzeżeń inwestycyjnych.

A zatem brak zawarcia dodatkowego porozumienia między stronami musi skutkować stwierdzeniem, że po stronie banku takie szczególne obowiązki nie zachodziły. Zgodnie z powołanym wcześniej wyrokiem Sądu Apelacyjnego w Lublinie samo posługiwanie się przez bank w opisywaniu stanowisk pracowników nazwami „osobisty doradca" lub „opiekun klienta" nie powoduje po stronie banku obowiązków doradczych wobec klienta, gdyż samo nazewnictwo nie wpływa na fakt, iż są to w rzeczywistości „sprzedawcy" produktów finansowych, o których informację przedstawiają klientom banku.

Autorka jest doktorem, pracuje w warszawsko-krakowskiej kancelarii Budzowska Fiutowski i Partnerzy. Radcowie Prawni

Opinie Prawne
Maciej Gawroński: Za 30 mln zł rocznie Komisja będzie nakładać makijaż sztucznej inteligencji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Wojciech Bochenek: Sankcja kredytu darmowego to kolejny koszmar sektora bankowego?
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"