Ład spontaniczny każdego dnia udowadnia, że działa lepiej niż regulacje, jest na to milion przykładów – jednak dla rządu to nic nie znaczy. Politycy chcą regulować wszystko i sądzę, że w ciągu najbliższych lat nieraz wprowadzą publiczność w osłupienie. Regulacje stały się już tak powszechne, że właściwie ktokolwiek przestał na to zwracać uwagę. Oczywiście jeśli dotyczą obywateli lub małych i średnich firm. Jeżeli dotyczą korporacji i są dla nich niekorzystne – wówczas wiedzą o tym wszyscy. Korporacje potrafią zadbać o swoje.
Wyjść z cienia
Aktualnie zaczyna być procedowana ustawa o usługach płatniczych. Wszyscy skupiają się na ustawowym określeniu wysokości tzw. opłat Intechange i zapewne głównie o tym będzie mowa. Ja chciałabym poruszyć zapis, który znajduje się w cieniu. Dlaczego w cieniu? Dlatego że dotyczy zwykłych Kowalskich. Przepisy proponowane przez Ministerstwo Finansów umożliwiają naliczanie konsumentom przez operatorów bankomatów dodatkowych prowizji z tytułu wypłat gotówkowych, a także obciążanie konsumentów prowizją za płatność kartą kredytową.
Gdy wprowadzono do Polski te urządzenia w latach 90., tego typu opłaty były powszechne. Za każdą transakcję trzeba było płacić. Wówczas do akcji wkroczył rynek. Powoli, ale wkroczył. W walce konkurencyjnej opłaty zaczęto obniżać, organizować promocje, często z nich rezygnować. Dlaczego? Dlatego, żeby przyciągnąć klienta.
Dzisiaj mamy taką sytuację rynkową, że jeśli ktoś wypłaca pieniądze z bankomatu będącego w sieci swojego banku niemal zawsze nie płaci nic. Wiele banków nie pobiera też opłat, gdy ich klienci korzystają z określonych sieci, a bywają oferty i promocje, że w ogóle nie płacą, obojętnie z którego cash station korzystają.
No i to się komuś nie podoba. Komu? Nie wiem. Według polityków mamy się cofnąć o 10 lat i jeszcze raz przejść tą samą drogą.