Media donoszą, że komornik zajął majątek należący do byłego posła PO Jana Rokity w związku z przegranym procesem z byłym komendantem głównym policji Konradem Kornatowskim. Gdyby chodziło o urzędującego polityka, można byłoby się nawet ucieszyć jak to organy egzekucji prawa są pryncypialne. Ale sprawa niezgłoszonego zegarka ministra Nowaka pokazuje, że to nie takie proste.
O egzekucji długów Rokity dowiadujemy się jakoś tak razem z informacją, że przed miesiącem wykreślony został on z PO za niepłacenie składek. Sekretarz małopolskiej PO poinformował wprawdzie, że razem z Rokitą za niepłacenie składek wykreślono kilkaset osób, ale czy oni nas interesują ? Inaczej jest z Rokitą.
Trudno teraz kwestionować meritum sporu, kiedy Sąd Najwyższy przesądził, że w inkryminowanej wypowiedzi Rokita wyszedł poza ustalenia swej komisji i przedstawiał opinie na temat komendanta policji, na które nie ma dowodu, natomiast immunitet chroni jedynie, gdy poseł informuje o swej pracy lub parlamentu. Rokita zarzucił zaś Kornatowskiemu fabrykowanie dowodów, które miałyby świadczyć, że śmierć gdańskiego opozycjonisty Tadeusza Wądołowskiego w l. 80. nie była dziełem milicji. Nie pomogły Rokicie argumenty, że jako poseł odpowiadał na pytania o wątpliwości wobec przeszłości osoby dopiero co powołanej na szefa policji (w czasie rządów PiS).
Jeśli więc zarzuty były pomówieniem — należą się przeprosiny i satysfakcja, inna rzecz czy w tak kosztownym zakresie.
— W moim wieku to oznacza egzekucję do końca życia — skomentował sprawę sam Rokita. On najlepiej zna swój majątek, aż strach pomyśleć gdyby taki wyrok przytrafił się zwykłemu śmiertelnikowi. Sąd powinien na to uważać, i oceniać nie tylko skalę naruszenia ale także możliwości finansowe pozwanego.