Negocjacje nad projektem toczą się przy otwartej kurtynie, a Parlament Europejski jest w nie w pełni zaangażowany. Na ewentualnym zablokowaniu projektu stracilibyśmy wszyscy.
Debata nad projektem trwa już ponad rok. Polska bierze w niej bardzo aktywny udział. Zaangażowanie i dużą otwartość na dialog od początku okazywał Michał Boni, minister administracji i cyfryzacji, a także Wojciech Wiewiórowski, generalny inspektor ochrony danych osobowych.
Czekając na konkrety
Konfederacja Lewiatan wraz z Fundacją Panoptykon już w styczniu przygotowały wspólny list, w którym zdefiniowały punkty, co do których panuje pełna zgoda. Rozmawialiśmy o projekcie rozporządzenia podczas II Kongresu Wolności w Internecie z udziałem premiera Donalda Tuska. Wydaje się, że w następstwie debaty powinniśmy już wypracować kompromis, który zadowoli wszystkich.
Problematyka przetwarzania danych jest bardzo trudna zarówno tak od strony technicznej, jak i prawnej. Po pierwsze nie da się jej sprowadzić do prostych pytań sondażowych. Zadając pytanie: „czy chcesz, mieć pełną kontrolę nad przetwarzaniem swoich danych osobowych"?, uzyskamy blisko 100 proc. odpowiedzi twierdzących.
Jednak jeśli spytamy użytkownika Internetu, czy wyobraża sobie, że będzie musiał płacić za usługi (np. e-mail) albo za dostęp do legalnych treści prasowych, muzycznych czy naukowych – z których dotąd korzystał za darmo – odpowiedź będzie w zdecydowanej większości negatywna. Oba pytania są ogromnym uproszczeniem kwestii, jakie dane w Internecie są danymi osobowymi oraz czy akceptujemy model biznesowy, w którym dochody z reklamy rekompensują właścicielom stron internetowych to, że za dostarczane w Internecie treści i usługi nie pobierają opłat od użytkowników.