Państwo psuje podatek

Poszerzanie zakresu odwrotnego obciążenia nie jest lekarstwem na oszustwa. Patologizuje podatek, choć przynosi korzyści grupom interesu, poszukującym „optymalizacji" – wskazują doradcy podatkowi Witold Modzelewski i Krystian Łatka.

Publikacja: 09.07.2013 09:53

Państwo psuje podatek

Foto: www.sxc.hu

Red

Dochody budżetowe z podatku od towarów i usług obniżają się drastycznie i prawdopodobnie osiągnął w tym roku poziom tylko 110 mld zł (zamiast planowanych 126 mld). Choć podatek ten należał do najbardziej efektywnych fiskalnie i nie bez przyczyny stanowi od dwudziestu lat zasadnicze źródło finansowania budżetu, zatrważająca jest jego postępująca degradacja w płaszczyźnie legislacyjnej. Najnowszym przykładem są planowane od dnia 1 sierpnia 2013 r. zmiany w podatku, których celem jest rozszerzenie mechanizmu odwrotnego obciążenia, zwłaszcza o dużą grupę wyrobów stalowych oraz całość rynku surowców wtórnych. Dobrze, że Ministerstwo Finansów dostrzega problem spadających dochodów budżetowych, ale narzędzia do walki z tym zjawiskiem wybrano niewłaściwie, a efekt w tym przypadku będzie odwrotny od założonego.

Na wstępie koniecznie trzeba przypomnieć nieco teorii podatku od wartości dodanej: efektywność tego typu podatku ma swoje źródło w podstawowych elementach jego konstrukcji, do których należą powszechność opodatkowania oraz opodatkowanie wyłącznie wartości dodanej w danej fazie obrotu. Na każdym z etapów obrotu towarem faktyczny ciężar podatkowy dotyczy tylko części podatku należnego zawartego ostatecznie w cenie towaru na etapie konsumpcji. Mechanizm ten ma dwie główne zalety: po pierwsze, powoduje regularne wpływy do budżetu na każdym etapie obrotu, a po drugie, z uwagi na opodatkowanie wyłącznie przyrostu wartości towaru, skłonność do unikania zapłaty podatku jest mniejsza, niż na etapie konsumpcji, gdzie udział kwoty podatku w cenie towaru jest ekonomicznie bardzo wysoki (unikanie zapłaty podatku daje dużą korzyść w porównaniu do związanego z tym ryzyka). W istocie mechanizm ten powoduje, że podatnik dokonujący obrotu towarem – dodając marżę – jednocześnie zasila budżet w tej części.

Projektowane od sierpnia br. regulacje powodują natomiast, że w całych gałęziach gospodarki podatek od towarów i usług zamieni się w podatek od sprzedaży detalicznej. Mechanizm odwrotnego obciążenia powoduje bowiem, że aż do momentu sprzedaży detalicznej, żaden z podatników dokonujących obrotu towarem nie wpłaca podatku nawet od marży, którą tu uzyskuje. Cały potencjalny dochód budżetu ma się zatem zrealizować w ostatniej fazie obrotu (konsumpcja), gdzie pokusa dla unikania opodatkowania jest bardzo wysoka z uwagi na duży udział podatku w cenie towaru: co zrobi władza, gdy część podatników tego podatku jednak nie zapłaci?

Gdzie istota problemu

Analiza uzasadnienia projektowanych regulacji wskazuje, że inicjatorzy tych zmian nie dostrzegają istoty problemu. Jako motyw zmian ma służyć proceder nadużyć polegający na wykorzystywaniu tzw. słupów (podmiotów z reguły nie posiadających majątku i z założenia nie rozliczających podatku). Projektodawcy piszą również, że w procederze uczestniczą podatnicy, którzy nie są świadomi udziału w oszustwie, choć z uwagi na niską cenę nie powinni zakładać, że dostawcy prawidłowo rozliczyli podatek. Abstrahując od trafności tej diagnozy rodzi się jednak zasadnicze pytanie: jaka jest prawdziwa skala tego zjawiska i czy uzasadnia ona wyłączenie z zakresu opodatkowania całych branż? Uzasadnienie mówi jedynie o „nasileniu" zjawiska, ale z uwagi na podniesione wyżej argumenty dotyczące konstrukcji podatku i źródła jego efektywności fiskalnej, trudno takie uzasadnienie uznać za wystarczające. Na czym zresztą owo „nasilenie" polega?

Zastanawiający jest również dobór towarów objętych odwrotnym obciążeniem. Dlaczego w nowelizowanym załączniku nr 11 pojawia się stal, a nie umieszczono np. śliwek suszonych? Choć takie pytanie może się wydawać absurdalne, to dotyka istoty problemu. Otóż nadużycia w podatku, którym projekt ma zapobiegać, dotyczą podobno towarów „wrażliwych". Nie od dziś wiadomo, że do takich towarów kiedyś należał głównie sprzęt elektroniczny (drobny: telefony, terminale, ale też np. telewizory lub odtwarzacze DVD). Od dawna także wiadomo, że w obrocie paliwami i złomem kwitła działalność przestępcza z wykorzystaniem tych tzw. słupów. Dlaczego nagle oszuści zaczynają zajmować się obrotem stalą? Czyżby była to bardziej lukratywna branża? Otóż nie. Przyczyną jest to, co powinno być zasadniczym zadaniem organów podatkowych: skuteczne zwalczanie i wykrywanie oszustw. W ślad za oszustami organy podatkowe „uczą się" skutecznej walki z nielegalnymi działaniami. Kiedy oszuści orientują się, że obrót danym towarem przestaje być „dobrym interesem", bo organy podatkowe zorientowały się już, że towar zaczyna być wrażliwy, szukają innej branży. Paradoksalnie zatem nowe obszary nadużyć, są skutkiem reakcji na dobrą pracę organów podatkowych. Przypomnijmy – do niedawna nie mówiło się o nasileniu oszustw w branży stalowej, choć wiadomo było o oszustwach w obrocie złomem czy paliwem. Tak samo rzecz się ma ze złomem kruszców. W naturę zachowań podatników, zwłaszcza tej grupy podatników, wpisane jest dążenie do zmniejszenia ciężaru podatkowego, ale jednocześnie również to, że pewna grupa (nieliczna) będzie próbowała oszukać budżet. Jaką gwarancję dają projektowane rozwiązania, że przestępcy podatkowi nie zaczną handlować innymi towarami, których projektowana nowelizacja nie dotyczy (jeszcze)? Żadnej – stąd pytanie o śliwki suszone nie jest wcale takie absurdalne.

Efekt dywanowy

Założenie projektu jest mniej więcej takie: skoro „złapaliśmy za rękę" kilku oszustów, to na pewno jest jeszcze wielu takich, których nie udało się złapać. Wyłączymy zatem z opodatkowania cały sektor i problem zniknie. Odwrotne obciążenie nie jest w żadnym stopniu  remedium na oszustwa, bo te są jak hydra – w miejsce odciętej głowy wyrastają nowe. Na końcu tej drogi podatek od towarów i usług zamieni się w podatek sprzedażowy, a budżet załamie się ze względu na brak wpływów podatkowych.

Z pewnością w branżach dokonujących obrotu stalą lub odpadami istnieje raczej nieliczna grupa nieuczciwych podatników, ale chyba Minister Finansów nie posądza o takie zamiary wszystkich przedsiębiorców. Być może zatem cel nowelizacji leży gdzie indziej i projekt jest po prostu rezultatem optymalizacji na szeroką skalę. Dla osób mniej wtajemniczonych w zasady rozliczania podatku przypomnijmy: w ramach odwrotnego obciążenia kasowo nikt nie płaci podatku – za towar kupujący płaci zaś netto. Każdy kto zajmował się przepływami pieniężnymi wie, że lepiej za towar zapłacić mniej niż więcej, nawet jeśli można zapłacony podatek potem odliczyć lub uzyskać zwrot (w końcu nie wiadomo czy się go dostanie i kiedy).

Nie może również uchodzić uwadze, że wobec drastycznie spadających wpływów z podatku taki projekt będzie wyglądał całkiem dobrze: spadek dochodów jest wynikiem nadużyć, ale „dzielnie je zwalczamy". Rzecz jednak w tym, że są to pozorne działania, które psują podatek. Zamiast tego należałoby koncentrować się na zamykaniu pól optymalizacji i organizowaniu skutecznych działań służb skarbowych, które będą w stanie szybko rozpoznać nowe obszary nadużyć i skutecznie z nimi walczyć.

Poszerzanie zakresu odwrotnego obciążenia nie jest lekarstwem na oszustwa. Patologizuję podatek, choć niewątpliwie przynosi pewne korzyści grupom interesu, poszukującym „optymalizacji" podatkowej. Najgorsze jest jednak to, że budżet staje się „zakładnikiem" ostatniego podatnika, który nie dokonuje już dalszej dostawy na rzecz innego podatnika: on musi rozliczyć podatek należny w całości (a przynajmniej powinien). Jeśli tego nie zrobi, dzięki odwrotnemu obciążeniu, budżet nie dostanie nic. Nie będzie to oczywiście żaden problem. Jeśli założymy, że ci ostatni są zawsze uczciwi, nie ukrywają obrotów, nie są słupami, nie mają problemów finansowych, nie upadają itd. Rzecz jednak w tym, że nie zawsze tak jest.

Odwrotne obciążenie nie likwiduje zatem problemu, tylko przesuwa go w inne miejsce. Przy okazji jednak likwiduje jedną z podstawowych zalet tego podatku, dzięki której jest on tak wydajny fiskalnie. Wzywamy zatem do opamiętania i nie tworzenia projektów aż tak rażąco sprzecznych z interesem publicznym.

Prof. Witold Modzelewski jest prezesem Instytutu Studiów Podatkowych

Krystian Łatka jest starszym konsultantem podatkowym w tym instytucie.

Dochody budżetowe z podatku od towarów i usług obniżają się drastycznie i prawdopodobnie osiągnął w tym roku poziom tylko 110 mld zł (zamiast planowanych 126 mld). Choć podatek ten należał do najbardziej efektywnych fiskalnie i nie bez przyczyny stanowi od dwudziestu lat zasadnicze źródło finansowania budżetu, zatrważająca jest jego postępująca degradacja w płaszczyźnie legislacyjnej. Najnowszym przykładem są planowane od dnia 1 sierpnia 2013 r. zmiany w podatku, których celem jest rozszerzenie mechanizmu odwrotnego obciążenia, zwłaszcza o dużą grupę wyrobów stalowych oraz całość rynku surowców wtórnych. Dobrze, że Ministerstwo Finansów dostrzega problem spadających dochodów budżetowych, ale narzędzia do walki z tym zjawiskiem wybrano niewłaściwie, a efekt w tym przypadku będzie odwrotny od założonego.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Sędziowie 13 grudnia, krótka refleksja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Zero sukcesów Adama Bodnara"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Aktywni w pracy, zapominalscy w sprawach ZUS"
Opinie Prawne
Rok rządu Donalda Tuska. "Podatkowe łady i niełady. Bez katastrofy i bez komfortu"
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Prawne
Marcin J. Menkes: Ryzyka prawne transakcji ze spółkami strategicznymi