Adwokatów, którzy po tamtych wyborach piastowali mandat poselski było czternastu, zaś mandat senatorski jedenastu. Pomyślałem wówczas, że trudne są początki udziału adwokatów w Parlamencie i będzie dobrze, kiedy w następnej kadencji liczba posłów-adwokatów zostanie podniesiona do kwadratu, zaś senatorów będących adwokatami pomnożona przez pięć. Zdecydowana bowiem większość parlamentarzystów powinni stanowić ludzie z wykształceniem prawniczym, a najlepiej wykonujący te zawody prawnicze, które nie zakazują przynależności partyjnej i udziału w życiu publicznym. Tak to jest w parlamentach krajów, w których demokracja funkcjonuje znacznie dłużej niż trwa historia III RP.
Niestety, wielkie przeżyłem rozczarowanie, kiedy po kolejnych wyborach okazało się, że nie tyle podniesiono do kwadratu liczbę posłów-adwokatów z poprzedniej kadencji, co niemalże wyciągnięto z niej pierwiastek. Członków palestry, którzy piastowali mandaty poselskie po wyborach w 1993r. było zaledwie czterech i tyluż zasiadało w Senacie. Regres udziału adwokatów w Parlamencie być może spowodowany był uzyskaniem większości przez siły lewicy, albowiem w następnej, III kadencji Sejmu, w którym większość dzierżyli posłowie prawicy, adwokatów zasiadało trzynastu a tę liczbę adwokatów parlamentarzystów uzupełniała grupka pięciu senatorów. Pierwsze wybory w XXIw. przyniosły spadek liczby posłów-adwokatów do sześciu, zaś senatorów do rekordowo niskiej cyfry „3". Kadencje zapoczątkowane w 2005r. zaznaczyły się równowagą udziału adwokatów w obu izbach parlamentu – po siedmiu w każdej. Dwa lata później do dziewięciu wzrosła cyfra posłów-adwokatów, z czego troje w trakcie trwania kadencji odeszło do wieczności, a do czterech spadła cyfra senatorów wywodzących się z palestry. W Sejmie i Senacie bieżących kadencji również do zliczenia posłów i senatorów będących adwokatami wystarczają palce obydwu rąk.
Udział adwokatów w życiu publicznym kraju, ze szczególnym uwzględnieniem parlamentu i rządu jest zatem dramatycznie niski i miesięcznik Palestra nie obwieszcza już tego udziału z radością na pierwszej stronie, jak to było w 1991r. ale gdzieś tam zwykłym drukiem pod koniec numeru w kronice wydarzeń. Jakie są tego przyczyny tego znikomego stopnia polskich adwokatów w życiu publicznym. Znajduję ich dwie. Nieuzasadnioną moim zdaniem niechęć społeczeństwa polskiego do prawników, a w szczególności do adwokatów, co chyba wynika z tego, że społeczeństwo polskie ciągle jeszcze charakteryzuje niski poziom kultury prawnej i szacunku do prawa i prawników. Tu potrzebna jest długotrwała praca „u podstaw" uświadamiająca społeczeństwu znaczenie prawa i prawników. Z drugiej zaś strony, w samej adwokaturze polskiej istnieją hamulce zaangażowania adwokatów w życiu publicznym. Dla przykładu wskażę pogląd wyrażony niedawno na łamach RP, z którego wynikało, że adwokatura nie może stawać się trampoliną, czy też odskocznią do udziału w życiu politycznym. Pogląd ten, dla mnie całkowicie niezrozumiały, który odrzucam pokutuje wśród władz adwokatury. Wywodzi się on po trosze z panujących tam tendencji egalitarystycznych, równających w dół, baczących by nikt zbytnio się nie wyróżnił, a zdobycie mandatu parlamentarnego traktowane jest jako wyróżnienie, nie zaś jedynie jako sposób pracy prawnika-parlamentarzysty. Te dwa czynniki powodują, że udział adwokatów w życiu publicznym jest znikomy, prawie żaden. Pojawia się pytanie następne – komu to służy – jako że odpowiedź na pytanie „kto za tym stoi" już została udzielona. Komu to (tj. znikomy udział adwokatów w życiu publicznym) służy, tego nie wiem. Ja wiem kto na tym traci. Otóż, traci na tym samo społeczeństwo, a także sama adwokatura, czyli dwa wskazane czynniki sprawcze. Znikomy udział adwokatów w życiu publicznym kraju obraca się przeciwko samemu społeczeństwu oraz przeciwko adwokaturze, która przecież jest częścią tegoż społeczeństwa. Ten znikomy stopień udziału adwokatów (także radców prawnych i w ogóle prawników, np. przedstawicieli nauki) owocuje niskim poziomem ustawodawstwa, bo działalnością legislacyjną, tworzeniem ustaw w konsekwencji zajmują się ludzie, którzy na temat prawa nie wiedzą nic.
Nie świadczy to dobrze o adwokaturze, jeżeli w parlamencie zasiada zaledwie nieco ponad promil jej członków, o adwokaturze, która powołana jest nie tylko do udzielania pomocy prawnej, ale także do współdziałania w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz w kształtowaniu i stosowaniu prawa. Gdzież, we właściwy sposób można wykonywać te funkcje, zapisane w ustawie jak sporządzanie opinii prawnych, opracowywanie projektów aktów prawnych jak w parlamencie, piastując mandat poselski albo senatorski.
Od władz adwokatury oczekuję m. in. porzucenia stanowiska niechętnego, czy nawet zwalczającego adwokatów, którzy biorą lub chcą brać udział w życiu publicznym kraju, np. przez piastowanie mandatu parlamentarzysty, poprzez zarzucanie im traktowania korporacji, której są członkami jako odskoczni do działalności politycznej. Takie poglądy głoszone przez członków władz adwokatury, lub aspirujących do nich w bieżącym okresie sprawozdawczo-wyborczym, szkodzą i adwokaturze i społeczeństwu.