Obecne czasy to dla polskiej palestry okres zasadniczych przemian. Bardzo istotnie wzrosła liczba młodych adwokatów. Do egzaminu adwokackiego w 2013 r. przystąpiło w całej Polsce ponad 2,5 tys. zdających, z czego prawie 75% egzamin zdało. Ogromny napływ młodych prawników do adwokatury obrazować może fakt, że sama Izba Warszawska liczy obecnie ponad 3 tys. członków, a miejscem obrad zwołanego na połowę września Zgromadzenia Izby Adwokackiej w Warszawie była po raz pierwszy Sala Kongresowa Pałacu Kultury i Nauki. Tak znaczny wzrost liczebności palestry rodzi ryzyko dezintegracji środowiska adwokackiego, zwłaszcza w największych izbach.
Za dużo adwokatów, za mały popyt
Młode pokolenie adwokatów, które właśnie wchodzi na rynek, musi zmierzyć się z nową rzeczywistością i nie może uchylać się od wzięcia współodpowiedzialności za losy adwokatury, zwłaszcza w tak niełatwych czasach. Rynek usług adwokackich znajduje się dziś w trudnym położeniu, i to z dwóch przyczyn. Pierwszą jest kryzys gospodarczy, który jest zjawiskiem w skali makro, ale siłą rzeczy musi mieć znaczny wpływ także i na ten rynek. Drugą przyczyną jest znaczny wzrost podaży usług adwokackich przy jednoczesnym niedoborze popytu na nie, zwłaszcza wśród tzw. zwykłych Kowalskich.
W czasie bezrobocia i spadku popytu wewnętrznego przeciętny Polak niechętnie skorzysta z usług adwokata, błędnie uznając, iż profesjonalna usługa prawna nie jest dobrem pierwszej potrzeby. Główną barierą jest oczywiście brak pieniędzy i na to adwokatura nic nie może poradzić. Jednak jest jeszcze druga bariera – tkwi ona w mentalności części Polaków, przekonanych, że tak jak można samemu pomalować mieszkanie, tak można samemu się leczyć i samemu reprezentować swoje interesy przed sądami. Jest to rozumowanie często tragiczne w skutkach, ale zazwyczaj ci, którzy chcieli oszczędzić na profesjonalnym pełnomocniku, przekonują się o tym dopiero wtedy gdy jest już za późno, a ich straty przewyższyły planowane oszczędności. W świadomości społecznej funkcjonuje ponadto nadal niesprawiedliwy anachroniczny negatywny stereotyp adwokata, który jest rzekomo zawsze bogaty i rzekomo zawsze żąda za swoje usługi zbyt wysokich cen.
Z problemem nadwyżki podaży nad popytem na rynku usług prawnych dla osób fizycznych zetkną się głównie młodzi adwokaci. Sytuacja taka będzie oczywiście prowadzić do konkurencji cenami, ale jest pewna granica, przy której praca poniżej kosztów po prostu się nie opłaca. Duża ilość tych kancelarii adwokackich, które teraz powstają jak grzyby po deszczu, w ciągu roku lub dwóch zapewne zawiesi lub zakończy działalność. W środowisku krąży – może przerysowany, ale oddający istotę rzeczy - następujący żart: czym różni się młody adwokat od balkonu? Balkon jest w stanie utrzymać rodzinę. Tymczasem uniwersyteckie wydziały prawa nadal są oblegane przez rzesze młodych naiwnych ludzi, którzy wierzą, że rzeczywistość nie zmieniła się ani na jotę od lat 90-ych ubiegłego wieku i którzy chcą „zarabiać kokosy" w adwokaturze.
Idźmy śladem radców
Powstaje więc pytanie: co adwokatura może zrobić sama, nie czekając na koniec kryzysu gospodarczego, aby złagodzić skutki zaistniałej sytuacji i nie dopuścić do podziałów na tle ekonomicznym wśród adwokatury oraz pauperyzacji młodych jej członków? Pytanie to jest bardzo istotne, bowiem zdaniem części ekonomistów kryzys gospodarczy trwać może jeszcze wiele lat. Bardzo cenna wydaje się tu inicjatywa, podnoszona przez niektórych przedstawicieli zawodu, przeprowadzenia profesjonalnej kampanii społecznej promowania usług adwokackich – najlepiej w skali całego kraju, ale przynajmniej na poziomie Izby Warszawskiej. Należy przypomnieć, że taką kampanię przeprowadzili już radcowie prawni – na ulicach Warszawy pojawiły się billboardy z hasłem: „Z radcą prawnym bezpieczniej". Jest to postulat ważny, zwłaszcza wobec zakazu reklamy usług poszczególnych adwokatów, który to zakaz wynika z Kodeksu Etyki Adwokackiej.