Nie ma co się łudzić – fiskus nie odpuści. Auta używane w biznesie jeszcze długo będą restrykcyjnie traktowane w przepisach podatkowych. Wprawdzie w sprawie odliczania VAT od samochodów i paliwa do nich nasz rząd nie może dowolnie decydować, ale już w najbliższych tygodniach można się spodziewać odpowiedzi Komisji Europejskiej na wniosek o przedłużenie restrykcji. Bo z końcem roku wygasną dzisiejsze przepisy o samochodach z kratką, pozwalające na odliczanie 60 proc. kwoty VAT, ale nie więcej niż 6 tys. zł.

To, że wygasną, wiadomo od dawna. Bardziej palące jest pytanie: ile konkretnie trzeba będzie po Nowym Roku wyłożyć z firmowej kiesy na podatek od auta? Bo rząd nie chce ujawnić, o co konkretnie poprosił Brukselę. Ona też nabiera wody w usta i nie chce zdradzić treści wniosku. Taka niepewność jest bardzo szkodliwa zarówno dla podatników, jak i dla przemysłu motoryzacyjnego. Gdyby był znany limit odliczenia, swobodnie można by planować zakupy do firmowej floty. Producenci i dilerzy też mieliby jasność, czy szykować się na większy popyt czy może na dalszą stagnację. Niepewność w biznesie to przecież jedna z gorszych rzeczy dla przedsiębiorcy.

Wielu ekspertów radzi przedsiębiorcom: poczekajcie z kupnem do stycznia, bo przez jakiś czas będzie pełne odliczenie VAT (choć kratkowe wymagania homologacyjne zaostrzono). Może się tak zdarzyć, jeśli zgoda Brukseli przyjdzie pod koniec roku, a stosowna nowelizacja ustawy o tym podatku nie od razu zostanie uchwalona. Taki jednak „chwilowy" sezon wcale nie jest pewny. Choćby dlatego, że obowiązujące przez chwilę pełne odliczenie może szybko zniknąć.

Sytuacja jest nawet gorsza niż u właściciela pensjonatu nad Bałtykiem. Ten co roku ryzykuje, bo nigdy nie jest pewien, czy lato będzie ciepłe i czy aby turyści nie zrejterują nad Adriatyk. Zawsze jednak przynajmniej kilka dni słonecznych mu się zdarzy i będzie mógł parę groszy na wczasowiczach zarobić. Choćby na tych, którzy spontanicznie przyjadą nad morze tylko na jeden ciepły weekend.

Tylko że kupno samochodu albo firmowej floty to trochę poważniejsza sprawa niż weekendowy wypad do Jastarni. Dlatego nie rozumiem, z jakiego powodu rząd ukrywa swoje plany podatkowe co do aut. Bo że VAT nie odpuści, to już wiemy.