A skoro państwo nie chroni własności intelektualnej, to nie zasługuje na nazwanie go sprawiedliwym. Nie może też liczyć na rozwój innowacyjności.
Jeżeli w zgodzie z prawem możliwe jest przedrukowywanie i sprzedaż całych cudzych tekstów bez płacenia tantiem, to jak można wierzyć, że bezpieczne będą inne prawa majątkowe? Skoro prawo w tej sprawie jest niejasne i sądy nie potrafią skutecznie bronić tego typu własności, to dlaczego miałoby dobrze jej bronić w innych przypadkach?
Rzeczywiście – przepisy w sprawie możliwości przedruku całych artykułów (jako cytatów z nich) w Polsce są nieprecyzyjne, ale dla sądów powinno być przynajmniej jasne, kto jest ich właścicielem. To chyba nie budzi wątpliwości, podobnie jak nie powinno budzić to, kto z tego może czerpać korzyści. Jednak sądy mają wątpliwości. W efekcie polskie dzienniki mają duże kłopoty finansowe, a obok prężnie działają firmy sprzedające ich produkty, nic im za to nie płacąc. ?W sumie przychody tych firm z tytułu sprzedaży nie swoich produktów to kilkadziesiąt milionów złotych. A z naszych danych wynika, że firmy sprzedają je, biorąc za to zaledwie kilka procent wartości.
Państwo nie tylko nie umie stanowić precyzyjnego prawa, które zapobiegłoby takiej sytuacji. Co gorsza, samo korzysta finansowo z tego procederu, bo duże państwowe instytucje i spółki Skarbu Państwa są wśród klientów handlarzy cudzymi tekstami.
Ta sytuacja trwa od lat i posłowie żadnego z ugrupowań nie są zainteresowani zmianą stanu rzeczy. Polski parlament zachowuje się tak, jakby zależało mu na tym, by media były słabe. Ale ta sprawa nie sprowadza się tylko do kondycji mediów. Najbardziej przeraża bezradność sądów i przemożne poczucie niesprawiedliwości. Bo bez tego nie ma dobrego państwa.