Pan redaktor Tomasz Pietryga w „Rzeczpospolitej" z 23 czerwca 2019 roku w swym komentarzu wyraził pogląd, że: „Reakcja Adama Bodnara na zatrzymanie podejrzanego o zabójstwo dziesięciolatki to typowa postawa dla środowiska lewicowych liberałów traktujących prawa człowieka rozszerzająco".
Nie jest to pierwszy komentarz pana redaktora, który wzbudza kontrowersje. Ten jednak jest o tyle wyjątkowy, że – parafrazując słowa samego redaktora Pietrygi – jego autor wpisuje się w krąg tych osób, które nie mając nic mądrego do powiedzenia – niestety nie milczą.
Czytaj także: Adam Bodnar i „wewnętrzna rewolucja" praw człowieka - komentuje Jerzy Kwaśniewski
Zgodzić można się z panem redaktorem w zasadzie w jednym – a mianowicie w tym, że atak na rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara w takiej skali nie powinien się zdarzyć. Już jednak w kolejnych zdaniach autor wywodzi, że Adam Bodnar traktuje prawa człowieka szerzej, gdyż wywodzi się z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Skoro jednak dziś działa jako rzecznik praw obywatelskich, zatem przestał być aktywistą, stając się rzecznikiem wszystkich obywateli. Ergo: jego postawa zaprezentowana w odniesieniu do kwestionowania skali środków przymusu stosowanych wobec Jakuba A. jest nie do zaakceptowania.
Według redaktora Pietrygi istnieje zatem coś, co on określa jako „lewicowe interpretowanie praw człowieka". Idąc zatem tą (jakże fałszywą) logiką, dojść musimy do wniosku, że istnieje też interpretacja tychże prawicowa (w domyśle zawężająca?). Skoro więc według Pana Redaktora nie jest dopuszczalna interpretacja lewicowa – na jakiej podstawie dopuszcza wyższość interpretacji prawicowej? Czyżby miała decydować wola suwerena? Mierzonego nie daj Bóg wynikami wyborów? Tu przypomnę Panu Redaktorowi, że to demokratyczne wybory przesądziły o wręczeniu tytułu kanclerskiego pewnemu austriackiemu kapralowi. Mam nadzieję, że o tym, jak podówczas interpretowano prawa człowieka, przypominać już nie muszę.