Rz: Panie prezesie, liczba radców prawnych i adwokatów w Polsce przekracza już 50 tysięcy. Na aplikacjach jest kilkanaście tysięcy młodych prawników. To niespotykana do tej pory sytuacja. Dlaczego – jako korporacja – nie występujecie twardo o nowe pola dla ich aktywności, by ich energię i zapał sensownie wykorzystać?
Dariusz Sałajewski, prezes Krajowej Rady Radców Prawnych:
Cieszę się, że „Rzeczpospolita" podnosi temat, o którym mówiłem już pół roku temu, zarówno podczas przemówienia w trakcie Zjazdu Radców Prawnych, jak i w wywiadach prasowych, między innymi na tych łamach. To pokazuje, że jako samorząd radcowski zwracamy uwagę na tę kwestię nie od dziś. Pracujemy nad rozwiązaniami, które pozwolą rzeszy młodych radców prawnych znaleźć pola aktywności. Pamiętajmy jednak, że samorząd radcowski nie ma możliwości tworzenia nowych miejsc pracy. Jego rolą jest prezentowanie postulatów i opinii, gdzie te nowe miejsca pracy można tworzyć. Przypomnijmy osławioną deregulację. Przedsięwzięcia deregulacyjne, które miały tworzyć nowe miejsca pracy, w istocie stworzyły kolejkę do nich. To zagrożenie zarówno dla kondycji ekonomicznej tych osób, jak i dla zaufania do państwa.
Powiedział pan, że samorząd nie ma możliwości tworzenia miejsc pracy, więc z pozycji adwokata diabła zadam pytanie: po co więc samorząd?
Samorząd jest wyposażony przez ustawodawcę w określone kompetencje i tylko w ramach tych kompetencji może działać. Oczywiście reprezentowanie interesów koleżanek i kolegów jest zadaniem samorządu, ale reprezentowanie może się odbywać tylko i wyłącznie za pomocą instrumentów, które przekazał nam ustawodawca. Ja nie zabiegam o zwiększenie palety tych instrumentów. Samorząd jest partnerem pewnego ładu społecznego w demokratycznym państwie prawnym i mimo że nie mamy inicjatywy ustawodawczej, korzystamy z tzw. prainicjatywy ustawodawczej, polegającej na wskazywaniu organom państwa rozwiązań korzystnych zarówno dla wymiaru sprawiedliwości, jak i dla członków samorządu.