Pieniężne zadośćuczynienie za małżeńską krzywdę

Prawo rodzinne nie przewiduje ?zadośćuczynienia za krzywdę małżeńską. ?Sąd Apelacyjny w Lublinie na szczęście przyjął, ?że jeśli mąż znęca się nad żoną, ponosi odpowiedzialność nie tylko karną, ale także cywilną. I przyznał jej 50 tys. zł – pisze prawnik Bogdan Paduch.

Publikacja: 20.08.2014 04:00

Akt kreujący małżeństwo niewątpliwie należy do najważniejszych w życiu każdego z nas. Wynika to z fundamentalnej wagi skutków tego, co zostało przez oboje małżonków powzięte i  dodatkowo w uroczystej formie zakomunikowane. Ten akt bowiem prawnie i obyczajowo w jednej chwili radykalnie zmienia dotychczasowe życie każdego z małżonków, tworząc nową jakość prawną – rodzinę.

Każde z nowożeńców uroczyście przyrzeka, że uczyni wszystko, aby ich małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. Można więc powiedzieć, że od tego momentu małżonkowi nie wolno uczynić nic, co osiągnięcie owych wartości by oddalało bądź uniemożliwiało.

Ma być zgodne, ?szczęśliwe i trwałe

Prawa i obowiązki małżeńskie to, najkrócej rzecz ujmując, bezterminowe zobowiązanie do wspólnego pożycia, wzajemnej pomocy, wierności i współdziałania dla dobra rodziny, tyle że bez sankcji ich przymusowego wykonania.

Wydaje się jednak, że jakąś miarę ich wypełniania trzeba przyjmować. Owa miara zachowań musi mieć obiektywny charakter. Wykluczyć bowiem trzeba osobiste przekonania i wyniesione np. z domu nawyki małżonka mniej czy bardziej sprzeczne z zachowaniami dominującymi w naszym kręgu kulturowym.

Przyjmując, że małżeństwo stanowi w zasadzie dożywotni osobisty związek dwojga osób, wyrażający się ich wspólnotą emocjonalną, fizyczną oraz ekonomiczną, z uwagi na jego charakter wykonywanie praw i obowiązków względem małżonka cechować musi najwyższa staranność równa staranności w prowadzeniu własnych spraw.

Zwrócił na to uwagę Sąd Najwyższy w wyroku z  25 sierpnia 1982 r., podnosząc, że: „Zasady współżycia społecznego (art. 5 kodeksu cywilnego) stawiają zachowaniu małżonków wobec siebie nawzajem i wobec rodziny drugiego małżonka większe wymagania niż postępowaniu ludzi względem siebie obcych", a „zachowanie, które w stosunkach między obcymi ludźmi nie byłoby uznawane za naganne, może być między małżonkami uznane za szkodliwe z punktu widzenia trwałości małżeństwa". Ta szczególna, najwyższa staranność oczekiwana w odniesieniu do współmałżonka wiąże się z dbałością o sprawy całej rodziny, a często niemożliwe i niecelowe jest oddzielenie spraw małżonka od spraw małoletnich dzieci.

Trwałość małżeństwa to wartość sama w sobie. Nie tylko warto, ale i trzeba ją chronić. Nie jest przypadkiem, że w oświadczeniu o wstąpieniu w związek małżeński każde z małżonków deklaruje, że uczyni wszystko, aby był on zgodny, szczęśliwy i trwały. Sformułowanie:„uczynię wszystko, aby..." rozumieć więc trzeba jako wykraczającą ponad przeciętność aktywność stanowiącą wypełnienie prawnego nakazu ratowania zagrożonych zgody, szczęścia i trwałości małżeństwa przy wykorzystaniu każdego z dostępnych instrumentów ze sfery psychologii czy mediacji.

Upraszczając zagadnienie – nie wystarczy np. do żądania rozwodu pierwszy, często dość banalny konflikt, lecz konieczne będzie wykazanie, że małżonkowie uczynili wszystko, podejmując w dobrej wierze niezbędne próby jego rozwiązania. Tu nie wystarczy bierność i nieczynienie zła. Tu konieczna jest aktywność w celu zwalczenia owego zła.

Zgodnie z art. 18 konstytucji małżeństwo, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej.

Tak wysoka ranga małżeństwa i rodziny, świadcząca o szczególnej ich wartości, daje podstawę do twierdzenia, że tak jak prawo nie powinno być obojętne na żaden zamach na ich trwałość, tak samo nie powinno się godzić na zaniechanie podejmowania przez zainteresowanych aktywnych działań zmierzających do uzdrowienia sytuacji.

A jeśli świadomie narusza?

Powstaje jednak fundamentalne w swej wymowie pytanie, czy małżonek, który świadomie i rażąco narusza wspomniane prawa i obowiązki, np. przez wiarołomstwo, zdrady, nadmierne picie i fizyczne znęcanie się nad członkami rodziny, może pozostawać wolny od prawnej odpowiedzialności za zmarnowane w praktyce życie współmałżonka, który pozostaje sam ze wszystkimi problemami materialnymi i rodzinnymi.

Czy może być zgodne z elementarnym poczuciem sprawiedliwości pozostawienie bez odpowiedzialności kogoś, kto w sposób świadomy złamał te wszystkie wartości małżeństwa, niejako czyniąc wszystko, by nie było ani zgodne, ani szczęśliwe, ani tym bardziej trwałe.

W tym wyostrzonym obrazie problemu chodzi o stwierdzenie, czy specyficzne małżeńskie prawa podmiotowe stanowią łącznie dobro osobiste, którego naganne naruszenie przez drugie z małżonków uzasadnia ewentualną akcję procesową podejmowaną w trybie i na warunkach przewidzianych w art. 23 i 24 kodeksu cywilnego.

Nie tak dawno Sąd Apelacyjny w Katowicach w jednym z wyroków wskazał, iż jest dobrem osobistym prawo do niezakłóconego życia rodzinnego. Jeśli tak, to w pojęciu tego dobra mieścić się powinno także prawo do życia w poczuciu małżeńskiej lojalności gwarantującej wzajemną pomoc, poczucie bezpieczeństwa i przekonanie o wspólnym pokonywaniu trudności godzących w dobro rodziny. To określa pełnię życia małżeńskiego, prawo do niej staje się zaś indywidualnym dobrem osobistym.

Czy i co może dać prawo...

Trzeba zacząć od konstatacji, że zadośćuczynienie powinno przysługiwać zawsze wtedy, gdy ktoś cierpi z powodu naruszenia swego dobra osobistego. Nie zawsze jednak naruszenie cudzych dóbr osobistych prowadzi do uznania, iż zachodzi podstawa zastosowania wobec sprawcy sankcji przewidzianej w art. 24 § 1 k.c. Otóż warunkiem jej zastosowania jest ustalenie, że naruszenie cudzych dóbr osobistych miało charakter bezprawny – tj. czyn naruszający dobra osobiste był sprzeczny z przepisami prawa lub zasadami współżycia społecznego.

W każdym razie można zauważyć, że burząc małżeństwo oraz rezygnując z jego podtrzymywania, małżonek winny rozpadowi przesądza nie tylko o swojej sytuacji procesowej jako osoby wyłącznie temu winnej, ale także o sytuacji niewinnego współmałżonka, którego przecież bezpośrednio dotykają skutki owego nagannego zachowania.

Czy wobec tego sprawca owych cierpień, zrujnowanych perspektyw rodzinnych, majątkowych czy nawet zawodowych współmałżonka może czuć się wolny od odpowiedzialności prawnej ?

Otóż nie zawsze. Małżonek wyłącznie winny rozwodu musi się liczyć choćby z obowiązkiem płacenia do końca życia alimentów na rzecz byłego współmałżonka. Dla przypomnienia – zgodnie z art. 60 § 2 i 3 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego małżonek uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia może być zobowiązany przez sąd do przyczyniania się do zaspokajania usprawiedliwionych potrzeb małżonka niewinnego, chociażby nie znajdował się on w niedostatku, jeśli rozwód pociągnął istotne pogorszenie jego sytuacji materialnej.

Obowiązek ten wygasa dopiero w razie zawarcia przez tego małżonka nowego małżeństwa. Brak ograniczeń czasowych tego obowiązku alimentacyjnego wynika z założenia, że zawierając małżeństwo, każde z małżonków dobrowolnie przyjmuje na siebie zobowiązanie do zaspokajania potrzeb rodziny, które ma trwać dożywotnio.

Sprawa rozwodowa ?– źródło wiedzy o krzywdzie

Akceptowany staje się pogląd, że prawo do niezakłóconego życia rodzinnego może być kwalifikowane jako dobro osobiste podlegające ochronie. Ale przecież poczucie krzywdy jest z natury rzeczy subiektywne, chociaż oczywiście może i musi być weryfikowane z odczuciami przeciętnego człowieka. Co jednak ważne – sam rozmiar krzywdy jako taki nie jest pojęciem, którego interpretacja wymaga wiedzy specjalnej. Zawartość akt sprawy rozwodowej może tu mieć duże znaczenie. Bo przecież w założeniu właśnie w sprawie rozwodowej dochodzi do najpełniejszej koncentracji faktów i ocen przyczyn i okoliczności zaistniałego w małżeństwie konfliktu skutkującego rozkładem pożycia.

Czy w polskich realiach mąż zapłaci skrzywdzonej żonie zadośćuczynienie?

Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest jednoznaczna. Zdarzają się poglądy, że jeśli chodzi o stosunki łączące bliskie sobie osoby stanowiące rodzinę, to jako całość podlegają one ochronie i regulacji zawartej w przepisach prawa rodzinnego, a te zadośćuczynienia za krzywdę małżeńską nie przewidują.

Jak stwierdził jeden z sądów, „uwzględnienie żądania zadośćuczynienia byłoby równoznaczne z akceptacją możliwości domagania się odszkodowania za złe małżeństwo".

Z niejaką goryczą i zaskoczeniem trzeba potraktować taki pogląd. Okazuje się bowiem, że nie budzi rozterek prawnych żądanie odszkodowania np. za złe warunki mieszkaniowe, za złe traktowanie w pracy, za złe warunki w więzieniu, a nawet za złą decyzję sądu, natomiast w odniesieniu do często dręczonej przez brutalnego męża żony istnieją zasadnicze przeszkody prawne.

Czyżby polski ustawodawca chciał powiedzieć, że są cierpienia lepsze i gorsze i że cierpienia np. żony zadawane jej przez męża nie mogą być samoistnym źródłem krzywdy zasługującej na zadośćuczynienie?

Akceptowana sprawiedliwość

Kropla jednak drąży skałę – okazuje się, że można spojrzeć na problem inaczej i na dodatek w poczuciu powszechnie akceptowanej sprawiedliwości. Otóż nie tak dawno Sąd Apelacyjny w Lublinie przyjął, że jeśli mąż znęca się nad żoną, to ponosi odpowiedzialność nie tylko karną, ale także cywilną. W realiach faktycznych sprawy żona w efekcie wielokrotnego drastycznego pobicia doznała krzywdy w postaci bólu, odrzucenia, cierpiała na bezsenność i lęki. To wszystko znalazło zresztą swoją procesową materializację w wyroku rozwiązującym małżeństwo. Sąd Apelacyjny ustalił kwotę zadośćuczynienia na 50 tys. zł, co uzasadnił między innymi tym, że jako młoda mężatka i matka oczekująca dziecka poszkodowana nie miała wsparcia w mężu, który koncentrował się na zaspokajaniu własnych potrzeb, nie zwracając uwagi na odczucia żony.

Za czasów pontyfikatu papieża Innocentego I narodził się sławny zwrot „Roma locuta, causa finita" (Rzym przemówił, sprawa zakończona)... Chciałoby się, aby ta zasada po lubelskim wyroku znalazła też swoją powszechną orzeczniczą materializację w Polsce.

Autor jest byłym sędzią sądu okręgowego, obecnie – radcą prawnym prowadzącym kancelarię w Gorzowie Wielkopolskim

Akt kreujący małżeństwo niewątpliwie należy do najważniejszych w życiu każdego z nas. Wynika to z fundamentalnej wagi skutków tego, co zostało przez oboje małżonków powzięte i  dodatkowo w uroczystej formie zakomunikowane. Ten akt bowiem prawnie i obyczajowo w jednej chwili radykalnie zmienia dotychczasowe życie każdego z małżonków, tworząc nową jakość prawną – rodzinę.

Każde z nowożeńców uroczyście przyrzeka, że uczyni wszystko, aby ich małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. Można więc powiedzieć, że od tego momentu małżonkowi nie wolno uczynić nic, co osiągnięcie owych wartości by oddalało bądź uniemożliwiało.

Pozostało 93% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Reksio z sekcji tajnej. W sprawie Pegasusa sędziowie nie są ofiarami służb
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ideowość obrońców konstytucji
Opinie Prawne
Jacek Czaja: Lustracja zwycięzcy konkursu na dyrektora KSSiP? Nieuzasadnione obawy
Opinie Prawne
Jakubowski, Gadecki: Archeolodzy kontra poszukiwacze skarbów. Kolejne starcie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Prawne
Marek Isański: TK bytem fasadowym. Władzę w sprawach podatkowych przejął NSA