Nowelizacja przygotowana przez Ministerstwo Sprawiedliwości od początku budziła opór środowiska. Sędziowie od lat nieufnie podchodzą do wszelkich propozycji zmian w ich ustawie, a tych było sporo. Podobnie było i tym razem. MS przygotowało projekt, a w Sejmie posłowie dołożyli swoje. Chodzi o jeszcze większe uprawnienia nadzorcze oraz dostęp ministra do baz orzeczeń i protokołów z zeznań świadków i wyjaśnień.

Sam minister sprawiedliwości w długich dyskusjach bronił swoich przyszłych uprawnień, ale choć udało mu się przekonać odpowiednich posłów, środowisko przekonać się nie dało. Mało tego: w odruchu rozpaczy po kolejnych głosowaniach w Komisji Sprawiedliwości na forum Sejmu, kiedy to kolejne propozycje przechodziły wbrew stanowisku najbardziej zainteresowanych, sędziowie wystąpili do prezydenta o pomoc i zawetowanie ustawy, która ich zdaniem zagrażała niezawisłości sędziów. Wątpliwości sędziów poparła Krajowa Rada Sądownictwa i trzy sędziowskie stowarzyszenia: Iustitia, Themis i Sędziów Rodzinnych w Polsce. Prezydent myślał długo, do końca przewidzianego dla niego terminu. Kiedy termin się kończył, późnym wieczorem ogłosił: zanim podpiszę nowelizację, niech co do jej zgodności z ustawą zasadniczą wypowie się Trybunał Konstytucyjny.

Sędziowie nie kryli zadowolenia z decyzji głowy państwa. Podkreślali, że to pierwszy raz, kiedy prezydent stanął po ich stronie. Jak sprawa się zakończy, nie wiadomo.

Na termin w TK trzeba będzie poczekać rok, dwa, a może nawet dłużej. Do tego czasu albo MS uruchomi wyjście awaryjne i przygotuje ekspresową nowelę bez przepisów, które wzbudziły kontrowersje konstytucyjne, albo cierpliwie poczeka na ich ocenę przez Trybunał i wówczas podejmie decyzję.