Po ponad roku od opublikowania w Dzienniku Urzędowym UE nowych dyrektyw dotyczących zamówień publicznych ukazał się projekt ustawy rzekomo implementującej ich postanowienia. Wprowadzone dyrektywami regulacje nie doczekały się dotychczas w Polsce poważniejszej analizy, a bez tego trudno mówić o tym, że w ogóle wiemy, co „implementujemy". Przedstawiam kilka przykładów (z bardzo wielu) braku zrozumienia regulacji unijnych i problemów generowanych przez nowe propozycje.
Podstawy systemowe
W projekcie zapisano obowiązek traktowania wszystkich wykonawców w sposób niedyskryminacyjny i równy. Innymi słowy, tak samo ma być traktowany wykonawca polski, niemiecki czy np. chiński. Równocześnie przewidziano zasadę, że wykonawcy z państw stron GPA (Porozumienia w sprawie zamówień rządowych) powinni być traktowani nie mniej korzystnie niż ci z siedzibą w UE. Problem w tym, że projektodawca zrobił „kopiuj-wklej" z art. 18 dyrektywy 2014/24/UE i nie zauważył, że obowiązek traktowania wykonawców w sposób niedyskryminacyjny i równy dotyczy jedynie tych mających siedziby w państwach UE oraz tych ze stron GPA. Nie mówi nic o równym traktowaniu wykonawców z państw trzecich.
Skoro wszystkich wykonawców mamy traktować tak samo, nie ma znaczenia, czy są oni z UE, z państwa strony GPA, czy państwa trzeciego. Sens zapisów unijnych jest inny. Chodzi o to, czy właściwe i uzasadnione byłoby odmienne traktowanie wykonawców z państw trzecich, a jeśli nawet, to czy w każdym postępowaniu i czy ewentualna decyzja w tym zakresie nie powinna pozostawać w gestii zamawiającego. Projektowany przepis nowej polskiej ustawy takiej możliwości nie przewiduje.
Rozwiązania, które już są
Ekscytację budzi instytucja JEDZ (jednolitego europejskiego dokumentu zamówienia). Ma służyć uelastycznieniu procesu oraz ułatwieniu wykonawcom ubiegania się o zamówienia. Zamiast wszystkich dokumentów, wykonawcy na etapie składania wniosków lub ofert będą przedstawiali JEDZ zawierającego ich zaktualizowane oświadczenie własne. To żadna nowość. Analogiczne rozwiązanie (choć bez szumnej nazwy) funkcjonuje już od 2009 r. w ustawie o koncesji na roboty budowlane.
JEDZ nie jest żadnym ułatwieniem dla wykonawców, lecz wyłącznie dla zamawiających. Wykonawcy tak czy inaczej są zobowiązani zgromadzić wszystkie niezbędne dokumenty, tyle że zamawiającemu przedstawia je wyłącznie jeden z nich – ten, który uzyska zamówienie.