O aferze taśmowej znów bardzo głośno. Trwa dyskusja, kto jest winien, że informacje ze śledztwa trafiły do opinii publicznej. Zainteresowani przerzucają się odpowiedzialnością.
Rz: Pytanie jest proste: Czy w sprawie afery taśmowej prokuratura rzeczywiście musiała udostępniać całość akt sprawy? Prokurator generalny broni prokuratorów i twierdzi, że nie mieli wyjścia – musieli udostępnić akta i wyrazić zgodę na ich kopiowanie. To prawda?
Prof. Michał Królikowski, karnista: Nie, nie na tym etapie postępowania. Dobrze, że broni podwładnych, mają do tego prawo, a Andrzej Seremet wykazuje się dużą lojalnością wobec środowiska prokuratorskiego. Tak powinien zachować się dobry szef. Problem jednak jest z tym, że ogólny przekaz skierowany przezeń do Sejmu, że prokurator ma obowiązek (czytaj: „musi") udostępnić stronom akta postępowania przygotowawczego oraz wyrazić zgodę na sporządzenie ich kopii, także elektronicznie, nie do końca odpowiada prawdzie.
Jeśli tak, to co, kiedy i w jakim zakresie prokurator udostępnić musi?
Co do zasady powinien udostępnić akta stronie postępowania. Odrębną decyzję wydaje w sprawie sporządzenia kopii czy wydania odpisów. Od pewnego czasu uzyskał również możliwość wydania akt w formie elektronicznej, co może mieć znaczenie przy digitalizacji akt. Zawsze jednak ma prawo do tego, by ten dostęp albo samo kopiowanie ograniczyć – ze względu na dobro toczącego się postępowania albo ważny interes państwa. Po prostu nie pojmuję, jak w osławionej sprawie nagrań prokurator nie zdecydował się na konsekwentne stosowanie pewnych restrykcji. Korzystał z nich z pewnością na samym początku śledztwa.