Dla płatników zwykle nie jest to problem. Wystarczy korzystać z programu, który sam wychwyci, że czas zabierać mniej na ZUS. Kontrowersyjne jest natomiast przerzucenie tego obowiązku na ubezpieczonych, którzy w ciągu roku zmieniali zakład pracy lub równocześnie pracowali dla kilku firm. Większość z nich nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Inni się tym nie chwalą w obawie przed konsekwencjami pomyłki. To ubezpieczony odpowiada bowiem za falstart w zgłoszeniu, że od jego pensji nie trzeba już potrącać tych składek. Swój błąd może przypłacić koniecznością ich opłacenia nie tylko w części, którą powinien sfinansować, ale również w tej należnej od płatnika. Do tego dochodzą odsetki za zwłokę.

Nic dziwnego, że co lepiej zorientowany chętniej poczeka na zwrot nadpłaconych składek, niż nadgorliwie zgłosi, że czas je przestać płacić. A wtedy kłopot z rozliczeniem spada na płatnika, który musi składać korekty i rozliczać się ze zwrotu nadpłaty.

Wszystko byłoby znacznie prostsze, gdyby to ZUS nadzorował te granice. Warto też przestać grozić sankcjami ubezpieczonym, którzy składając takie zgłoszenia, nie chcą nikogo oszukać. Czekająca ich kara jest przecież niewspółmierna do przewinienia.

Dopóki jednak ustawodawca nie zwróci uwagi na ten oczywisty absurd i nie wprowadzi zmian, wiele firm będzie się corocznie borykać z korektami druków i rozliczeń. Jak prawidłowo to zrobić, piszemy w artykule: "Obciążenia na ZUS znacznie zmaleją w trakcie roku". Zapraszam do lektury.