Dopiero z Warszawy wyjechali inspektorzy weneccy, a już w skrzynce pocztowej rządu znalazł się list (trzech) senatorów amerykańskich z 10 lutego głęboko zaniepokojonych stanem polskich rządów prawa, erozją demokracji nad Wisłą i zagrożeniem niezależności „najwyższego sądu" (chodzi oczywiście o TK). Kula śnieżna zagranicznego zatroskania stanem rodzimej demokracji i rządów prawa zaczyna przybierać na wadze i z coraz większą prędkością pędzi w kierunku Polski. Ale nagły i niespodziewany zbieg zdarzeń w Waszyngtonie każe spojrzeć nieco spokojniej na ostrzegawcze kiwanie senatorskich palców. Zanosi się bowiem na to, że to może Stany Zjednoczone staną się wkrótce sceną bezprecedensowego klinczu prawnego wokół sądu konstytucyjnego, przy którym nasz będzie wyglądał jak niewinna igraszka.
Czytali go nawet laicy
Niedawno na terenie gigantycznego prywatnego rancza w Teksasie zmarł Antonin („Nino") Scalia. Jeszcze poprzedniego dnia obserwował polowanie na przepiórki na terenie rancza (sam też był myśliwym). Scalia był najdłużej urzędującym sędzią obecnego składu amerykańskiego Sądu Najwyższego, został nominowany i powołany do sądu konstytucyjnego przez prezydenta Ronalda Reagana. Określany przez niektórych „najbardziej wpływowym sędzią minionego ćwierćwiecza", był w orzecznictwie gorącym orędownikiem konstytucyjnej teorii tzw. oryginalizmu, czyli postulatu wykładni tekstu konstytucji amerykańskiej przez pryzmat siatki wartości jej twórców oraz stanu rozwoju cywilizacyjnego i politycznego Stanów Zjednoczonych w dobie uchwalenia ustawy zasadniczej. Był wrogiem traktowania ustawy zasadniczej jako „żyjącej konstytucji", w którą każdy interpretator może mniej lub bardziej arbitralnie wsączać dowolną treść normatywną, niewiele mającą wspólnego z tym, co chcieli zapisać i ustanowić jej twórcy pod koniec XVII wieku.
Był barwną osobowością, zarówno prywatnie, jak i urzędowo. W argumentacji potrafił być brutalnie szczery. Mówił i pisał wprost i jasno stawiał zagadnienia prawne. Nie owijał w bawełnę. Nie znosił i pogardzał tym, co jest przypadłością wielu pytyjskich prawników: nie wiadomo, czy idąc po schodach, wchodzą czy schodzą. Miał świetne ostre pióro i znakomite poczucie humoru. Również na swoim własnym punkcie. W jednym ze zdań odrębnych tak pisał o charakterze problemów prawnych rozstrzyganych przez SN: „Często bywa tak, że dane zagadnienie dociera przed SN przyobleczone, jeżeli można się tak wyrazić, w skórę owieczki: potencjał wywołania istotnej zmiany w równowadze władzy [związany z opowiedzeniem się za danym rozstrzygnięciem] nie zawsze jest z miejsca widoczny i musi zostać dopiero rozpoznany na podstawie uważnej i bacznej analizy. Tym razem jest inaczej. Tym razem wilk przychodzi do nas jako wilk". O pierwszym dziecku (Scalia był ojcem dziewięciorga i miał 36 wnucząt): „Jest jak pierwszy naleśnik. Jeżeli nie jest doskonały, to w porządku. Po nim będzie jeszcze wiele innych". Osiągnął to, czego nie udało się osiągnąć żadnemu z sędziów wpływowego na całym świecie amerykańskiego SN (nie mówiąc o sędziach innych sądów najwyższych): jego uzasadnienia czytali również laicy, i to z niekłamaną przyjemnością. Żarliwy katolik. Miłośnik opery. Miał pewien związek z Polską. Na zaproszenie ówczesnego RPO, dra Janusza Kochanowskiego był u nas i odebrał Nagrodę im. Pawła Włodkowica.
Wariant amerykański
Co wspólnego ma śmierć zasłużonego sędziego Scalii z listem senatorów amerykańskich? Otóż ma, i to bardzo wiele.
Po śmierci Antonina Scalii otworzył się wakat w amerykańskim Sądzie Najwyższym. Wedle konstytucji podstawowym warunkiem objęcia urzędu sędziego SN przez kandydata wskazanego przez prezydenta Stanów Zjednoczonych jest uzyskanie akceptacji Senatu. Sędziego SN prezydent mianuje bowiem nie samodzielnie, lecz „w porozumieniu i za zgodą" Senatu. Za mniej niż rok kończy się druga kadencja prezydenta Obamy i nominacja kandydata do Sądu Najwyższego (zawsze silnie zabarwiona politycznie) jest ostatnią szansą obsadzenia wakującego urzędu sędziowskiego przez prawnika o światopoglądzie bliskim demokratom Obamy. Jest jeszcze jedna bardzo istotna sprawa. Ten kandydat będzie szczególnie ważny dla funkcjonowania amerykańskiego Sądu Najwyższego. W dziewięcioosobowym składzie sądu to nowy nominat może okazać się języczkiem u wagi przy decydowaniu o najbardziej kontrowersyjnych sprawach.