Na liście obiecanek pyszni się np. klauzula rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika. Choć obowiązuje rok, to podatników, którzy z niej skorzystali, trudno znaleźć. A przecież co roku do skarbówki wpływa ponad 30 tys. wniosków o interpretację przepisów.
Co prawda Mateusz Morawiecki lubi powtarzać, że przedsiębiorcy to nie kombinatorzy, a państwo to nie łupieżca, ale urzędnicy skarbówki albo go nie słyszeli, albo są głusi jak pień, albo... biorą z niego przykład. Niedawno wicepremier stwierdził bowiem, że inna klauzula – przeciw unikaniu opodatkowania – dotyczy wszystkich.
A miała przecież dotyczyć tylko dużych firm, bo to głównie one kombinują. W efekcie ktoś, kto chce darować dzieciom dom, też powinien się bać. Co gorsza, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro planuje pozbawić go możliwości wyrażenia czynnego żalu, czyli doniesienia na samego siebie, w razie gdyby popełnił pomyłkę w rozliczeniu podatkowym.
W tej chwili jest tak, że jeśli sami poinformujemy fiskusa o pomyłce i naprawimy błąd, możemy uniknąć kary. Korzystają z tego firmy i zwykli obywatele. System jest tak skomplikowany i mało przyjazny, iż nawet pani z Krajowej Informacji Podatkowej się cieszy, że ma pięć lat na zrozumienie przepisów! Niestety, rozliczający się, a zatem zasilający budżet, tyle czasu nie mają. I często drżącą ręką wypełniają deklaracje, bo o życzliwość po drugiej stronie biurka wciąż trudno. A gdy jeszcze zniknie czynny żal, stracą szansę uniknięcia bolesnego starcia z biurokracją.
Problem polega na tym, że fiskus nie umie ścigać tych, którzy go naprawdę oszukują. Minister Ziobro pomoże więc koledze trzymać w szachu wszystkich.