Szwecja: wyroki za zbrodnie wojenne

W ciągu dwóch dni z rzędu padły w Szwecji wyroki z karą dożywotniego pozbawienia wolności za zbrodnie wojenne. Werdykty są ważnym sygnałem, że Szwecja nie udziela schronienia wojennym przestępcom.

Aktualizacja: 04.03.2017 23:03 Publikacja: 04.03.2017 15:00

Szwecja: wyroki za zbrodnie wojenne

Foto: 123RF

W Szwecji przybywa zgłoszeń o podejrzanych zbrodniarzach wojennych, którzy popełnili przestępstwa w Syrii i Iraku, a także w Erytrei i Afganistanie, ostatnimi laty do kraju przybyło bowiem wielu azylantów, wśród których mogą znajdować się i kaci, i ich ofiary. Większość uchodźców zgłasza swoje podejrzenia do agencji migracyjnej. Przestępców identyfikują też międzynarodowe organizacje. Do ich rozpoznania nierzadko przyczyniają się również sami sprawcy, którzy zostawiają ślady swojej działalności w sieci, co służy potem jako materiał dowodowy.

Tak się stało w przypadku Syryjczyka Haisama Omara Sakhanha. W 2012 r. mężczyzna udał się z Włoch do Syrii, by walczyć po stronie grupy rebeliantów przeciwko siłom reżimu Assada. W maju tego roku brał udział w ataku w pobliżu Idlib, gdzie grupa wzięła do niewoli siedmiu żołnierzy. Niecałe dwie doby później odbyła się ich egzekucja. Bezbronni mężczyźni leżeli na ziemi ze związanymi rękami, gdy grupa rebeliantów z udziałem Haisama Sakhanha oddawała do nich strzały z kałasznikowa. Na ciałach ofiar widać też ślady tortur. Egzekucję sfilmowano i udostępniono w sieci. Wideo ze zbrodni zamieścił na swojej stronie w 2013 r. „The New York Times". W ten sposób szwedzka policja dowiedziała się o masakrze, i to film zaprowadził ją na trop mężczyzny, który mieszkał w szwedzkiej Karlskoga.

Kilka miesięcy bowiem przed publikacją Haisam Sakhanh złożył wniosek o azyl w Szwecji. Poddano go procedurze pobrania odcisków palców. Gdy ubiegał się tu o schronienie, skłamał, że nie otrzymał prawa pobytu w żadnym kraju UE. Okazało się, że od 2002 r. mieszkał we Włoszech, do czasu eskapady do Syrii.

Gdy włoska policja odkryła, że odciski palców mężczyzny zgadzały się z liniami papilarnymi osoby, która uczestniczyła w okupacji syryjskiej ambasady w Rzymie, zaalarmowała Szwedów. Syryjczyk był bowiem we Włoszech poszukiwany. Na zdjęciu, którym dysponowała włoska policja, ubrany był w brązową kurtkę. Te samą kurtkę miał na sobie w czasie egzekucji żołnierzy.

W marcu ubiegłego roku mężczyzna został zatrzymany w drodze do Urzędu Pracy. W grudniu Międzynarodowa Izba Prokuratorska w Sztokholmie wniosła akt oskarżenia przeciwko Haisamowi Sakhanhowi za łamanie prawa międzynarodowego. Postępowania z podejrzeniem o przestępstwa wojenne są często skomplikowane i wymagają czasu. To przeprowadzono w szybkim trybie, choć nikt z ekspertów nie miał możliwości zbadania miejsca zbrodni. Za to film z egzekucji stanowił silny materiał dowodowy.

– Widzieliśmy z innych miejsc zbrodni, że czyny przestępcze się dokumentuje nie po to, by je upublicznić, tylko by mogła to zobaczyć ograniczona grupa osób – mówiła szefowa grupy policji z komisji zbrodni wojennych Patricia Rakic Arle. – To duma z czynu, rodzaj trofeum, które się chce uwiecznić – tłumaczyła.

Obrona Syryjczyka przyznała, że pozwany brał udział w egzekucji, ale nie była ona zbrodnią, ponieważ ofiary skazano na śmierć przez sąd.

Dlatego po raz pierwszy Temida miała się odnieść do kwestii, czy uzbrojona grupa może ukonstytuować sąd, który miałby utrzymać ład prawny i porządek na okupowanej ziemi w czasie zbrojnego konfliktu. Sąd rejonowy doszedł do wniosku, że jest to możliwe w pewnych okolicznościach.

Jednak nie w tym przypadku. Upłynęły bowiem tylko niecałe dwie doby od uwięzienia żołnierzy do chwili masakry. To za mało, by osądzić siedem osób zgodnie z regułami praworządności. Nie było warunków, by powołać trybunał, który spełnia wymogi niezawisłości i bezstronności i który mógłby przeprowadzić sprawiedliwy, zgodny z międzynarodowym, humanitarnym prawem proces.

Za udział w egzekucji Haisam Omar Sakhanh został skazany na dożywocie i deportację z kraju bez możliwości powrotu. Karę dożywotniego pozbawienia wolności ogosił również dzień wcześniej Sąd Apelacyjny w Eskilstunie. Wydał wyrok na 61- letniego Clavera Berinkindima za ludobójstwo w Rwandzie w latach 90. i łamanie prawa międzynarodowego.

Do tej pory niewiele osób skazano za zbrodnicze czyny wojenne. Od 2002 r. sprawiedliwość dosięgła zaledwie ośmiu takich przestępców.

Należy się spodziewać, że ich liczba wzrośnie.

Autorka jest dziennikarką, wieloletnią korespondentką „Rzeczpospolitej" w Szwecji

W Szwecji przybywa zgłoszeń o podejrzanych zbrodniarzach wojennych, którzy popełnili przestępstwa w Syrii i Iraku, a także w Erytrei i Afganistanie, ostatnimi laty do kraju przybyło bowiem wielu azylantów, wśród których mogą znajdować się i kaci, i ich ofiary. Większość uchodźców zgłasza swoje podejrzenia do agencji migracyjnej. Przestępców identyfikują też międzynarodowe organizacje. Do ich rozpoznania nierzadko przyczyniają się również sami sprawcy, którzy zostawiają ślady swojej działalności w sieci, co służy potem jako materiał dowodowy.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Krzywizna banana nie przeszkodziła integracji europejskiej
Opinie Prawne
Paweł Litwiński: Prywatność musi zacząć być szanowana
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Składka zdrowotna, czyli paliwo wyborcze
Opinie Prawne
Wandzel: Czy po uchwale SN frankowicze mają szansę na mieszkania za darmo?
Opinie Prawne
Marek Isański: Wybory kopertowe, czyli „prawo” państwa kontra prawa obywatela
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO