Dwunastoletnia dziewczynka zgłosiła policji, że została wciągnięta do toalety dworcowego budynku w Stenungsund, gdzie mężczyzna zgwałcił ją, pobił i groził śmiercią. Dwunastolatka powiedziała, kim jest podejrzany, ale jeszcze kilka tygodni później policja nie przesłuchała wskazanej osoby. Powód? Brak pracowników. Kiedy sprawa trafiła na fora społecznościowe, w sieci zawrzało.
W sierpniu ubiegłego roku w Botkyrka na południe od Sztokholmu grupa mężczyzn zgwałciła 30-letnią kobietę. I chociaż kilku sprawców zidentyfikowano, czterech zatrzymano dopiero w czerwcu. O przestępstwo jest podejrzanych dziesięciu mężczyzn.
Latem zapadł wyrok na dwóch mężczyzn za zbiorowy gwałt w Uppsali. Całą napaść sfilmowano i umieszczono na forum społecznościowym w sieci. Mimo że na filmie widać twarze napastników, a matka ofiary udostępniła nagranie policji, mówiąc też, że zna nazwiska sprawców, w sprawie długo panowała cisza. Dopiero po dwóch miesiącach, po naciskach, policja obejrzała film.
Ze statystyki wynika, że coraz mniej meldunków o przemoc seksualną prowadzi do rozpoznania sprawcy i przedłożenia aktu oskarżenia. W 2014 r. było to 20 proc. przypadków, rok później już tylko 14 proc., a w ubiegłym roku 11 proc. sfinalizowano wskazaniem winnego. W ciągu trzech lat liczbę spraw o gwałty ze zidentyfikowaniem sprawcy zredukowano do prawie połowy.
W Sztokholmie np. policja tłumaczy, że przestępstwa seksualne nie są priorytetowe, ponieważ inspektorzy zajmują się 110 przypadkami morderstw, pochłaniających niezwykle dużo środków. Zbrodnie seksualne muszą zatem czekać na swoją kolej. „Jesteśmy zmuszeni do priorytetowania" – mówi Jan Evensson ze sztokholmskiej policji. Sytuacja jest przerażająca – podkreśla.