Morawiecki już jako wicepremier przedstawił wiele śmiałych posunięć legislacyjnych, które – choć wydawały się oczekiwane i potrzebne – z powodu wewnętrznych tarć w obozie władzy nie doczekały się realizacji.
Dziś jest niemal pewne, że wrócą one z impetem. I tylko od większości sejmowej będzie zależało, czy załatwione zostaną tak szybko, jak większość ustaw dotyczących sądownictwa. A wydaje się, że teraz Morawiecki dostanie zielone światło.
Na pewno ważnym wizerunkowo ruchem będzie szybkie uchwalenie blokowanej dotychczas konstytucji biznesu, która wzmocni pozycję przedsiębiorców w starciach z państwową administracją. Bardzo oczekiwana jest też ustawa o specjalnych strefach ekonomicznych. Morawiecki reklamował ją, zapewniając, że cała Polska stanie się specjalną strefą. Dziś SSE mamy zaledwie kilkanaście.
Na pewno należy spodziewać się kolejnych ustaw podatkowych, nakierowanych przede wszystkim na interes podatników. Chodzi o klarowność i przewidywalność takich regulacji. Z drugiej jednak strony zapewne możemy się spodziewać dalszych działań uszczelniających system. Owoce może też przynieść współpraca Morawieckiego z wicepremierem Jarosławem Gowinem i wsparcie dla reformy szkolnictwa wyższego, która nacisk kładzie na innowacyjność i ścisłą współpracę nauki z biznesem.
Obok gospodarki nowy premier będzie musiał wziąć na plecy cały niewygodny bagaż reform. Wczesną wiosną ruszy wymiana kadrowa w Sądzie Najwyższym, będą też wybory do Krajowej Rady Sądownictwa. To sprawy budzące ogromne emocje polityczne. Morawiecki, który jako wicepremier trzymał się na uboczu, znajdzie się teraz na linii ostrzału opozycji i szybko może otrzymać łatkę kolejnego premiera, który dokonuje zamachu na demokrację. Zwłaszcza że na początku roku może ruszyć kolejny etap reformy sądownictwa, przygotowany przez jego ministra Zbigniewa Ziobrę, pod którą Morawiecki będzie się musiał podpisać.