Pozwala bowiem na blokowanie treści arbitralnie uznanych za nielegalne, bez możliwości odwołania. Pisałem o tym już miesiąc temu („Rzeczpospolita” z 12 stycznia). Teraz pojawiło się ciekawe postscriptum. Znana badaczka mediów i była redaktor „Süddeutsche Zeitung” dr Alexandra Borchardt popełniła bowiem dla Project Syndicate tekst broniący niemieckiej ustawy internetowej, „Krytyka Polityczna” przełożyła go zaś na polski.
W pamięć zapada zwłaszcza fragment następującej treści: „Nienawistne wpisy i innego rodzaju niebezpieczne i nielegalne treści muszą być zduszone w zarodku”. To szokujące słowa. Chęć, by nowe media nadzorować i karać, można jednak zrozumieć. Rewolucje medialne, trwające, zanim dane medium się opatrzy, często napędzają brutalny spór polityczny. Telewizja i obrazy z wojny w Wietnamie to na Zachodzie bunt lat 60. ubiegłego wieku. Radio to koło zamachowe wielkich politycznych narracji w okresie międzywojennym. Prasa drukarska stała zaś za serią najkrwawszych w historii Europy wojen religijnych, bo nagle niemal każdy mógł tanio rozpropagować swoje przekonania teologiczne, okraszając je do tego „fake newsami” na temat oponentów.