Tydzień po najważniejszych od 18 lat wyborach w Polsce zdumiewa płytki i upraszczający ton komentarzy zarówno krajowych, jak i zagranicznych. W kraju nastroje oscylują pomiędzy entuzjazmem a resentymentem, tak jakbyśmy mieli za sobą mecz piłki nożnej z obcą drużyną. Ponadto pojawiają się ostrzeżenia, iż ten czy ów komentator będzie teraz szczególnie czujnie obserwował jedną z dwu zwycięskich partii. Spory numerologiczne pod tytułem III, IV czy V Rzeczpospolita są w tym kontekście intelektualnie kompromitujące, ale obserwatorzy nie potrafią zaprzestać tego typu spekulacji.
Za granicą pojawiają się komentarze, które przekraczają reguły bon tonu i szafują deprecjonującymi określeniami pod adresem ustępującego rządu. Mało kto zadaje sobie jednak pytanie nie tylko o sens wyboru, jakiego dokonali Polacy 21 października, ale także o głębokie podłoże tych decyzji politycznych i emocjonalnych. Proponuję więc nieco inne spojrzenie na polską scenę powyborczą.
Nie ulega wątpliwości, że zakres zapoczątkowanych w 1989 roku przemian, ich kierunek i wykonanie nie zadowoliły części wyborców: wywołały frustrację u pokolenia urodzonego krótko przed przełomem, a dzisiaj głosującego pierwszy raz i spowodowały bolesne déja vu u tej części elektoratu, która znajduje się u schyłku swej obywatelskiej aktywności.
Tak bywa, gdy fala oczekiwań, nadziei i naiwności wzbiera raptownie, a potem się załamuje, prowadząc do zmiany systemowej, która w historycznej perspektywie jednego pokolenia nie jest w stanie zadowolić wszystkich. Ludzie oceniają swoje życie, a także działania polityczne i gospodarcze oraz symbolikę zakodowaną w dyskursie publicznym na podstawie trzech kryteriów.
Pierwszym jest akceptowanie istnienia procesów makrospołecznych. Drugim – legalność i prawowitość sytuacji politycznych. Trzecim zaś jest to, do jakiego stopnia procesy te przynoszą pożądane zmiany. Są to kryteria subiektywne, normatywne. To, co bywa postrzegane jako prawowite lub pożądane, jest niezależne od twardych faktów, realiów i praktyki, jaka się ukształtowała na przestrzeni historycznych doświadczeń. To, co jest prawowite lub byłoby pożądane, może jeszcze nie istnieć albo nie być możliwe.