Notowania PO, choć ostatnio zaczęły skakać raz w górę, raz w dół, wciąż biją rekordy poparcia. Jednak wyraźnie widać pierwsze oznaki zmęczenia obecną władzą. Wbrew pozorom taką oznaką nie są (przynajmniej na razie) strajki. Narastające żądania płacowe to raczej owoce wiary w wyborcze obietnice. Pewnie wyborcy nie zawsze studiują programy wyborcze partii, ale ich fragmenty dotyczące podwyżek płac na pewno usłyszeli dokładnie i, co gorsza dla ekipy Donalda Tuska, w te zapowiedzi uwierzyli.
Na pierwszy ogień poszedł właśnie elektorat PO: nauczyciele i lekarze. Nie odwrócili się od władzy. Na razie przypominają jej, że istnieje do spłacenia dług wyborczy, pacta conventa, zaciągnięty w momencie zwycięstwa. Aby te grupy społeczne, podobnie jak wiele innych, ostatecznie odwróciły się od PO, musi upłynąć jeszcze kilka miesięcy. Dokładnie – muszą się upewnić, że obecna władza nie da im więcej, niż oferowały poprzednie. Pod tym względem wyborcy są racjonalni do bólu.
Dużo szybciej erozję poparcia społecznego widać będzie wśród ofiar potencjalnych protestów i zamieszania wywołanego przez niezadowolonych pracowników. Oczywiście medialnie nośne przypadki pacjentów, którzy nie otrzymali pomocy lekarskiej, nie dotkną ogromnych grup społecznych. Jednak strach przed tym, że obrazki widziane w telewizji mogą nas w pewnym momencie zacząć dotyczyć, będzie wzbierał na sile.
Ta władza i tak jest bardzo oszczędnie traktowana przez czołowe publikatory. Nie widziałem np. nigdzie reportażu z udziałem rodzin kierowców zmarłych na granicy w czasie strajku celników. Można sobie łatwo wyobrazić, że za poprzedniej władzy byłby to hit tygodnia, a wstrząsające relacje z tych wydarzeń nominowano by do czołowych nagród dziennikarskich. Jednak przyjaźń władzy z dominującą częścią mediów, a nawet skuteczne zwalczanie mediów opozycyjnych może jedynie opóźnić nieuniknioną reakcję społeczną.
Tani chwyt propagandy PRL-owskiej polegający na nieustannym odwracaniu uwagi od problemów gospodarczych i społecznych jest chyba ulubioną grą ekipy Tuska. Wstrząsające opowieści o ciężkim losie służbowych laptopów obficie sprzedawane prorządowym mediom rzeczywiście jeszcze bardziej wzmacniają we wrogach PiS niechęć do Kaczyńskich. Wcale jednak nie przekonają wyborców Platformy do dalszego jej popierania.