Nowa Rada Bezpieczeństwa Narodowego potrzebna od zaraz

Prezydent powinien współdziałać nawet z takim rządem, który został sprywatyzowany przez swego szefa w celu prowadzenia wyborczej wojny totalnej przeciw temuż prezydentowi – pisze polityk PiS

Publikacja: 22.08.2008 01:31

Nowa Rada Bezpieczeństwa Narodowego potrzebna od zaraz

Foto: Rzeczpospolita

Red

Prezydent powinien jak najszybciej powołać Radę Bezpieczeństwa Narodowego w nowym składzie. To konieczne w sytuacji, gdy wzrasta zagrożenie z zewnątrz, a równocześnie w Polsce trwa wewnętrzny konflikt polityczny koordynację polityki państwa w dziedzinie bezpieczeństwa niemal uniemożliwiający. A teraz uzasadnienie.

W Polsce mamy do czynienia z polityczną wojną domową między rządem a prezydentem. Jej przyczyną jest to, że Donald Tusk, osoba zajmująca stanowisko prezesa Rady Ministrów, aspiruje do objęcia stanowiska prezydenta RP w wyniku wyborów w 2010 roku. W wojnie tej Donald Tusk, rząd i Platforma Obywatelska atakują, a prezydent Lech Kaczyński się broni.

Wojna prowadzona przez premiera Tuska z prezydentem Kaczyńskim ma charakter totalny, zarówno jeśli chodzi o narzędzia, jak i zakres. Wykorzystywany jest w niej rząd i ministerstwa jako instytucje państwowe, polami bitew są także te sfery, które tradycyjnie uważano za wyłączone z konfliktu politycznego lub też za obszary minimalizowanego konfliktu: polityka międzynarodowa, obronność i bezpieczeństwo Rzeczypospolitej.

Do oceny takiej uprawnia analiza zachowania rządu i Donalda Tuska w kwestiach dla bezpieczeństwa Polski kluczowych: negocjacji dotyczących tarczy antyrakietowej oraz reakcji na wojnę w Gruzji. Jeśli negocjacje zbliżają się ku szczęśliwemu finałowi, to dzieje się tak w wyniku okoliczności od rządu niezależnych: wywiadu ministra Witolda Waszczykowskiego dla „Newsweeka” oraz wojny w Gruzji.

Zbieg tych okoliczności sprawił, że dalsze „topienie” tarczy stało się dla wyborczych szans premiera Tuska zbyt kosztowne. Reakcja rządu na wojnę gruzińską była pod względem politycznym i koncepcyjnym żadna. Jedyne, na co zdobył się Donald Tusk, to groteskowe niekiedy próby zdezawuowania Lecha Kaczyńskiego.

Nawet najbardziej niesprzyjające okoliczności polityczne nie zwalniają prezydenta RP od konstytucyjnego obowiązku „stania na straży bezpieczeństwa i suwerenności państwa”, co oznacza konieczność współdziałania nawet z takim rządem, który został sprywatyzowany przez swego szefa w celu prowadzenia wyborczej wojny totalnej przeciw temuż prezydentowi.

Koniecznością jest współdziałanie i wypracowanie, a jeśli trzeba – narzucenie, rządowi reguł współdziałania. Konstytucja przewiduje dwie instytucje, które mogą temu celowi służyć. Pierwsza to Rada Gabinetowa, a druga – Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Pierwsza jest dla założonego celu dysfunkcjonalna, a druga martwa i powinna zostać zrewitalizowana.

Rada Gabinetowa jest dysfunkcjonalna dla celu narzucenia współdziałania, gdyż to po prostu Rada Ministrów, pozbawiona na tę okazję swoich konstytucyjnych uprawnień, obradująca pod przewodnictwem prezydenta. Ponieważ obecnie Rada Ministrów to narzędzie w wojnie premiera z prezydentem, a podczas Rady Gabinetowej prezydent jest sam, jej zwołanie i przebieg służą jedynie intensyfikacji tej wojny w warunkach skrajnie dla prezydenta niesprzyjających. Przebieg i konsekwencje Rady Gabinetowej z 14 stycznia br. poświęconej reformie w ochronie zdrowia w pełni potwierdzają taką diagnozę.

Kręgi fachowe zniechęcają się do Donalda Tuska i jego rządu. Dowodzi tego nie tylko sytuacja w służbie zdrowia, ale też wywiad Witolda Waszczykowskiego oraz rezygnacja gen. Stanisława Kozieja

Natomiast Rada Bezpieczeństwa Narodowego może się stać instytucją realizującą opisany tu cel: ma umocowanie w konstytucji, jej skład, regulamin, porządek obrad określa wyłącznie prezydent, on też w pełni panuje nad jej przebiegiem i formułuje komunikat końcowy. Obecnie jest to instytucja martwa: ostatni raz zebrała się w marcu 2007 r., a jej członkami są: Anna Fotyga, Aleksander Szczygło, Władysław Stasiak i Jarosław Kaczyński (piszący te słowa złożył dymisję z funkcji członka RBN 2 lutego 2008 r.).

Skład RBN (pod rządami konstytucji z 1997 r.) ulegał różnym zmianom, odzwierciedlając odmienne koncepcje polityczne funkcjonowania prezydentury w dziedzinie bezpieczeństwa państwa.

Skład RBN powołany przez prezydenta Kaczyńskiego w grudniu 2005 r. miał stanowić wyraz konsolidacji obozu rządzącego przy prezydencie RP. Powołani zostali: premier, ministrowie spraw wewnętrznych oraz obrony narodowej, marszałkowie Sejmu i Senatu oraz poseł Jarosław Kaczyński.

Uderzał brak ministra spraw zagranicznych Stefana Mellera. Według relacji tegoż zawartej w drugim tomie jego wywiadu rzeki (a relację tę mogę potwierdzić) opóźnienie w powołaniu było karą za zwłokę w przedstawieniu premierowi wniosku o powołanie Anny Fotygi na sekretarza stanu w MSZ.

Nowa RBN miała odgrywać istotną polityczno-symboliczną rolę zwłaszcza w okresie premierostwa Kazimierza Marcinkiewicza. Stanowiła zinstytucjonalizowany sygnał i dowód na to, że w kluczowych dla bezpieczeństwa państwa dziedzinach prezydent oddziałuje na rząd jako czynnik inicjujący i mobilizujący. Po dymisji Marcinkiewicza i powołaniu Jarosława Kaczyńskiego na stanowisko prezesa Rady Ministrów ta funkcja RBN z powodów oczywistych straciła na znaczeniu, podobnie jak sama rada (po zmianie premiera zebrała się tylko dwa razy).

Ze względu na swe umocowanie konstytucyjne oraz podporządkowanie prezydentowi martwa dotychczas RBN może się stać narzędziem realizacji celu dla interesów Rzeczypospolitej ważnego: nie pokonania premiera Tuska i PO, ale skutecznej ich pacyfikacji na obszarach politycznych, na których nie tylko nie można prowadzić wojny totalnej, ale w ogóle wojny. W perspektywie, po wykonaniu tego wstępnego, koniecznego zadania, RBN może służyć Rzeczypospolitej jako instytucja zapewnienia minimum koordynacji między rządem a prezydentem.

Wymaga to oczywiście zmiany składu rady, to znaczy włączenia do niej zarówno premiera, jak i właściwych dla bezpieczeństwa państwa ministrów. Ta składowa, w sposób oczywisty wroga prezydentowi i podporządkowująca fundamentalne interesy państwa strategii i taktyce walki z prezydenckim wrogiem, powinna zostać w odpowiedniej proporcji zrównoważona czynnikiem fachowo-eksperckim związanym z polityką międzynarodową i obronnością.

Nie miałoby żadnego politycznego sensu równoważenie wrogiej prezydentowi grupy w RBN politykami proprezydenckimi, bo przenosiłoby to konflikt polityczny wraz z jego logiką do rady, zamiast go pacyfikować. Natomiast równoważenie przez czynnik fachowy zderzałoby racjonalność wojny wewnętrznej, którą kieruje się Donald Tusk i jego obóz polityczny, z racjonalnością polityki państwowej, czyli troską o zabezpieczenie trwałych interesów zbiorowości zrzeszonej w ramach państwa.

Niezależnie od zasłużonej niekiedy krytyki, którą można kierować pod adresem prezydentury Lecha Kaczyńskiego, to właśnie prezydent trafnie definiuje i artykułuje egzystencjalne interesy Rzeczypospolitej. Dramatyzm sytuacji polega dodatkowo na tym, że po stronie prezydenta mamy do czynienia z koncepcją polityczną odnoszącą się do interesów państwa oraz jej uzasadnieniem w kategoriach racjonalnych, a po stronie premiera Tuska jakiejkolwiek koncepcji brak (nie jest koncepcją polityczną podporządkowanie polityki zagranicznej i obronnej interesom politycznej walki wewnętrznej).

Clausewitz w „O wojnie” posługuje się określeniem państwa jako „rozumu uosobionego”, co wykorzystał Raymond Aron w wielu ważnych pracach poświęconych wojnie i stosunkom międzynarodowym. Przedstawiony tu pomysł na pacyfikację wojny wewnętrznej i konieczne minimum koordynacji politycznej polega na tym, by zderzyć Donalda Tuska i jego popleczników z państwem jako „rozumem uosobionym”. Miejscem tego zderzenia może się stać Rada Bezpieczeństwa Narodowego.

Pozostaje pytanie o ludzką treść pojęcia „czynnik fachowy”. Nie zamierzam w ogóle skupiać się na personaliach. Mogę natomiast stwierdzić, także na podstawie własnych obserwacji, że w różnych dziedzinach następuje zniechęcenie kręgów fachowych do PO, Donalda Tuska i jego rządu. Wyraźnie to widać w dziedzinie ochrony zdrowia, gdzie rząd po paru miesiącach został całkowicie osamotniony. Dramatyczną decyzję ministra Waszczykowskiego oraz rezygnację gen. Kozieja z funkcji doradcy ministra obrony narodowej można traktować jako symptom podobnego zjawiska.

Oczywiście rewitalizacja RBN i włączenie w jej skład ludzi o niezależnej pozycji, niezwiązanych z prezydentem ani więzami lojalności polityczno-osobistej, ani relacją podporządkowania, wymagałoby od Lecha Kaczyńskiego dużego wysiłku. Wydaje się jednak, że warto. Przede wszystkim dla Rzeczypospolitej, ale także dla prezydentury.

Autor jest politykiem, posłem Prawa i Sprawiedliwości zawieszonym w prawach członka swojej partii. W poprzedniej kadencji w rządach PiS pełnił obowiązki wicepremiera oraz ministra spraw wewnętrznych i administracji

Prezydent powinien jak najszybciej powołać Radę Bezpieczeństwa Narodowego w nowym składzie. To konieczne w sytuacji, gdy wzrasta zagrożenie z zewnątrz, a równocześnie w Polsce trwa wewnętrzny konflikt polityczny koordynację polityki państwa w dziedzinie bezpieczeństwa niemal uniemożliwiający. A teraz uzasadnienie.

W Polsce mamy do czynienia z polityczną wojną domową między rządem a prezydentem. Jej przyczyną jest to, że Donald Tusk, osoba zajmująca stanowisko prezesa Rady Ministrów, aspiruje do objęcia stanowiska prezydenta RP w wyniku wyborów w 2010 roku. W wojnie tej Donald Tusk, rząd i Platforma Obywatelska atakują, a prezydent Lech Kaczyński się broni.

Pozostało 92% artykułu
analizy
Wybory prezydenckie 2025. Kandydaci rywalizują nie tylko ze sobą, ale i z przeszłością
Opinie polityczno - społeczne
Marcin Molski: Ciemna strona CBA
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Dzień świstaka z obchodami 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Miłosz: Polskie okręty podwodne, czyli honor wicepremiera Kosiniaka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Barbara Brodzińska-Mirowska: Zmiany w składce zdrowotnej to polityczna pułapka na miarę Polskiego Ładu
Materiał Promocyjny
Fundusze Europejskie stawiają na transport intermodalny