Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2008/11/20/tomasz-wroblewski-bez-alternatywy-dla-moralnosci/" "target=_blank]blog.rp.pl[/link]
Fajnie jest gawędzić o liberalizmie. Przy winie o Millu czy Hayeku. Proste, klarowne myśli składają się na złożony obraz świata. Już sama teoria jest ponętna, a przekuta w hasła niejednemu pomogła wygrać wybory. Tak też wyrósł Donald Tusk. Deklarował sprawiedliwy system proporcjonalnych (liniowych) podatków, ukręcenie łba urzędniczym barierom przedsiębiorczości i dystrybucje świadczeń socjalnych według przejrzystych kryteriów.
[srodtytul]Co miał na myśli Hayek[/srodtytul]
Przez ostatni rok premier wypowiedział już chyba wszystkie słowa z leksykonu liberałów. Długo czekaliśmy na wprowadzenie ich w życie. W lawinie pomniejszych ustaw przedstawionych teraz pod głosowanie znalazło się wiele drobnych projektów nienaprawiających państwa. Kilka ambitnych dobrze trafionych, jak ustawa o służbie cywilnej, ale i kilka chybionych. Choćby projekt ustawy o budownictwie, który zamiast porządkować, wprowadza chaos i poszerza obszar urzędniczej interpretacji. Zgłoszona została też jedna, naprawdę ważna ustawa. Ustawa obalająca społecznie szkodliwy system emerytalny.
Premier odważył się i teraz musi gasić płonące opony przed Sejmem, emocje kolejarzy na bocznicy, a co gorsza, musi też pacyfikować własną minister pracy Jolantę Fedak gotową do kapitulacji po awanturze z nauczycielami. Rozumiem, że dłuższe wakacje, krótsze godziny pracy i podwyżki to dla związku nauczycieli za mało. Ale czy tu w ogóle chodzi o to, co komu sprawiedliwie się należy?